poniedziałek, 26 maja 2014

Truman Capote & Marilyn Monroe


© Rue des archives/ SPPS
Poznali się w 1950 roku podczas kręcenia "Asfaltowej dżungli". Wówczas Truman Capote cieszył się już sporą popularnością, a Marilyn dopiero rozpoczynała swoją karierę. Znajomość ta rozwijała się wraz z biegiem czasu oraz sukcesami obojga. Jednak Marilyn nie była wyjątkiem, Capote był w świetnej komitywie z wieloma ówczesnymi gwiazdami ekranu.

Truman Capote, który spędził część dzieciństwa - nomen omen - w Monroeville (Pensylwania) był dwa lata starszy i około 10 centymetrów niższy od Marilyn. W połowie lat 50. widywano ich razem w  nowojorskich klubach gdzie na parkiecie Marilyn tańczyła z nim na boso by nie przewyższać go o głowę. Choć to nie ona była pierwowzorem postaci Holly Golightly z "Śniadania u Tiffany'ego", to ją pisarz widział jako odtwórczynię głównej roli. W istocie już wcześniej podczas inscenizacji w Actors Studio Marilyn wcielała się w postać Holly.


Oto jak Truman Capote w rozmowie z Lawrencem Grobelem wspomina Marilyn Monroe (poniższy fragment pochodzi z książki "Truman Capote. Rozmowy", wyd. Axis Mundi, 2014 r.).

"Truman Capote: Montgomery Clift bardzo przypominał mi Marilyn Monroe. Marilyn zawsze mawiała: "Jednym człowiek, o którym wiem, że życie traktuje go gorzej niż mnie, jest Monty Clift". To zabawne, bo oboje mieli mniej więcej ten sam problem. 
 
Lawrence Grobel: Napisałeś dwa kawałki o Marilyn; jeden został wydany w "Psy szczekają", a drugi w "Muzyce dla Kameleonów". Pierwszy rozpoczynasz słowami: "Monroe? Doprawdy, po prostu flądra...". Naprawdę taka była?

TC: Och, nie. To to, co ona sądziła, że o niej myślę. Nie, ja ją uwielbiałem. Uważam, że była fantastyczna. Jej śmierć naprawdę mną wstrząsnęła. Byłem wtedy w małym miasteczku w Hiszpanii i zobaczyłem nagłówek w hiszpańskiej gazecie. Nie mogłem uwierzyć. Chociaż, z tego co wiem na pewno, w trakcie naszej znajomości próbowała odebrać sobie życie ze cztery albo pięć razy. A znałem ją od jej pierwszego filmu - a przynajmniej pierwszego, w którym miała mówioną rolę - "Asfaltowej dżungli". Reżyserował to John Huston i dzięki niemu ją spotkałem.

LG: Czy kiedykolwiek napisałeś coś na temat jej wcześniejszych prób samobójczych?

TC: Nie. Nakreśliłem jej portret w "Muzyce dla kameleonów", ale w tamto nie wchodziłem.

LG: Czy wiedziała, że pewnego dnia możesz o niej napisać?

TC: Ja sam też tego nie wiedziałem. To wszystko zapiski w moim dzienniku. Cały ten kawałek pochodzi z mojej dziennika.

LG: Kończysz go pytaniem: "Dlaczego życie musi być tak kurewsko wredne?". Czy to twoja opinia na temat życia w ogóle?

TC: Miałem na myśli jej życie...oraz pewne momenty mojego życia, tak. Choć ogólnie rzecz biorąc tak nie myślę. To jest pytanie, które zadaję Marilyn, kiedy jak zjawa pojawia się na końcu tego opowiadania. Rozmawiam z duchem.

LG: Dlaczego, według ciebie, Norman Mailer jest tak silnie zafascynowany Monroe?

TC: Bo jej nie znał.

LG: A co powiesz o jego książce o Marilyn Monroe?

TC: Och, to było tak żenujące, że nie warto o tym wspominać. Ja mam przynajmniej tę odrobinę przyzwoitości, żeby zignorować to, co jest w oczywisty sposób kretyńskiej. Norman siada, żeby rzekomo napisać niewielką książeczkę, a w końcu okazuje się napisał "Przeminęło z wiatrem" o kimś kogo nigdy nie znał. Marilyn była moją bardzo dobrą przyjaciółką, napisałem na jej temat naprawdę znakomite opowiadanko "Piękne dziecko". On nigdy nawet nie spotkał Marilyn. Namówił go na to ten sam facet [Lawrence Schiller], który namówił go na "Pieśń kata". Mogę zrozumieć, że Norman potrzebuje pieniędzy* (...)".



*W wywiadzie telewizyjnym przeprowadzonym krótko po wydaniu swojej książki "Marilyn", Norman Mailer faktycznie powiedział, że o jej napisaniu przesądziły kłopoty finansowe - z rozbrajającą szczerością przyznał wtedy, że "bardzo potrzebował pieniędzy". A jak wiadomo najlepiej sprzedaje się sensacja - tak więc Mailer puścił wodze fantazji m.in. pomówiając Roberta Kennedy'ego o śmierć Monroe. Prywatna opinia Mailera na tę sprawę była jednak zupełnie inna - sądził, że było to przypadkowe samobójstwo. 

3 komentarze:

  1. Jestem świeżo po lekturze, której fragment przytaczasz, trochę poszperałam na temat Capote'go, zobaczyłam też film "Capote". Szkoda, że nie udało się mu zrealizować nowej wersji "Śniadania u Tiffany'ego" z Jude Foster...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sobie kupiłam po tej lekturze w końcu "Z zimną krwią". Nie wiedziałam, że miała być nowa wersja "Sniadania", ale przyznam, że żadna ze mnie fanka tego filmu i w zasadzie nic nie jest mnie w stanie do niego przekonać.

      Usuń
  2. Ja lubię "Śniadanie u Tiffany'ego", uważam że Audrey Hepburn w roli Holly jest bezbłędna. Ale mimo to chętnie bym zobaczył wersję alternatywną z udziałem Marilyn ;)
    Truman Capote napisał scenariusz do "Beat the Devil" Johna Hustona, niestety jest to jeden ze słabszych filmów tego reżysera.

    OdpowiedzUsuń

Wszystkie uwagi, spostrzeżenia, sugestie czy rekomendacje są mile widziane. Wszystkie zawsze czytam, choć nie zawsze odpisuje. Jeśli komuś faktycznie zależy na kontakcie ze mną to najlepszym sposobem będzie droga mailowa.

podobne

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...