piątek, 12 grudnia 2014

Diamenty najlepszym przyjacielem kobiety?


Przypadek chciał, że skakając ostatnio po kanałach natrafiłam na wybory Miss Polonia, a konkretnie na pytania do uczestniczek. Jedną z kandydatek zapytano czy zgadza się z powiedzeniem Marilyn Monroe, że diamenty są najlepszymi przyjaciółmi kobiety. Odpowiedź nie jest nawet warta przytoczenia ze względu na swoją banalność. Wprawdzie wiem, że nie należy się wiele spodziewać, a tym bardziej trudno liczyć, że ktoś wyskoczy z odpowiedzią na poziomie Sandry Bullock z filmu "Miss Agent".  

Pozostaje mi żałować, że sama nie znalazłam się na miejscu owej kandydatki, do której skierowano to nieszczęsne pytanie. Nie przepuściłabym takiej okazji! To bardzo ciekawe, ale  dotychczas nie miałam pojęcia, że Marilyn Monroe miała takie "powiedzenie". To słynne: Diamonds are girl's best friends. Czy ma to jeszcze jakieś znaczenie, że to słowa wyjęte z ust Lorelei Lee (granej przez MM) w filmie "Mężczyźni wolą blondynki"?

Shine bright as Marilyn

Słowa, które tak przylgnęły do Marilyn w rzeczywistości w ogóle jej nie dotyczyły. Ona sama wypowiadała się tak w tym temacie: "Ludzie cały czas dopytują się czy faktycznie wierzę, że diamenty to najlepsi przyjaciele kobiety. Mówiąc szczerze, nie bardzo".  Te słowa potwierdza również jej skromna "kolekcja" ograniczająca się do pierścionka z diamentem i naszyjnika z pereł. Pewnie większe znaczenie miał fakt, że oba podarował jej mąż, Joe DiMaggio. Marilyn w kwestii biżuterii nie miała wyrafinowanego gustu (albo wymagań) i w zupełności zadowalała się tą sztuczną. Jej słynna sukienka z występu urodzinowego dla JFK była pokryta niczym innym jak tylko sztucznymi kamieniami. A najpiękniejsze zdjęcia Marilyn nie mają nic wspólnego z epatowaniem blichtrem. Mimo to, uwielbienie do brylantów, a nawet materializm przypisywane są właśnie Marilyn Monroe.

Dla odmiany Marilyn Monroe pozuje z perłami, fot. Bert Stern

Kosztowny obiekt pożądania

Ze swoją miłością do diamentów nie kryła się za to koleżanka po fachu Marilyn, Elizabeth Taylor. Liz była systematycznie i hojnie obdarowywana kosztownościami przez swoich licznych mężów. Takiej biżuterii miała całe kolekcje i chętnie nosiła ją na co dzień. Mawiała nawet, że "duże dziewczynki potrzebują dużych diamentów". Swój szczególny stosunek do klejnotów Liz opisuje w książce o wymownym tytule "My love affair with jewelry". 

Szczęśliwa Liz w diamentach z rubinami otrzymanych od Mike'a Todda [źródło]

Diamenty przyciągają również jak magnez filmowców. O brylantach pisano, śpiewano, spełniały się one świetnie zarówno w historiach miłosnych jak i intrygach kryminalnych. Showbiznes wytworzył wokół nich pewną wyjątkową aurę. Nie trzeba szukać daleko. Nie ma lepszego product placement niż ten, który wita nas już w tytule filmu "Śniadanie u Tiffany'ego". Nastrojowa piosenka z filmu o agencie 007 "Diamonds are forever" również chwali ich niezwykłe, a w zasadzie nieprzemijające walory. Nawet w "Titanicu" zmieścił niewielki, ale znaczący epizod z legendarnym diamentem Serce Oceanu.  

Blood diamonds

Podczas gdy popkultura sukcesywnie przydaje diamentom splendoru to ich pochodzenie to zupełnie inna historia. Znaczna część diamentów pochodzi z czarnego rynku; wydobywane w nieludzkich warunkach na terenach objętych konfliktami, ewidentnie splamione są krwią. Te same kamienie można później podziwiać na zachodnich salonach jako symbole piękna, luksusu czy jako dowody miłości. A przecież popyt generuje podaż. A więc mamy błędne koło. Głośnym filmem poruszającym właśnie tę kwestię jest "Krwawy diament". Szkoda tylko, że autentyczny problem okazał się tu jedynie pretekstem do realizacji filmu sensacyjnego z przesadną ilością akcji. Ten przeciętny obraz wywołał jednak sporo zamieszania i szumu medialnego. W jego następstwie powstało sporo reportaży, które mnie osobiście o wiele bardziej zainteresowały niż sam film. W efekcie do tej pory diamenty kojarzą się mi się z krwią, wyzyskiem i szemranymi interesami. W obliczu tak wielu naruszeń ich piękno ma niewielkie znaczenie.

6 komentarzy:

  1. Z przyjemnością przeczytałam twój post.
    Popyt generuje podaż......to w wielu tematach bolesna sprawa... ostatnio oglądałam film o handlu kobietami.....nie ma takiego zła, które dla tego "popytu", o którym piszesz nie można by zrobić.....

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze mówiąc odbieram inaczej piosenkę z Bonda. Raczej śpiewa to dziewczyna głęboko rozczarowana ludźmi. Z goryczą... Ale masz rację - diamenty są bardzo "filmowe"... Mówi się, że perły przynoszą nieszczęście, ale być może jeszcze mniej szczęścia przynoszą diamenty...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo dobry tekst ten z filmu "Diamonds are forever" :) Mężczyźni odchodzą, a diamenty zostają - nie można się nie zgodzić. Ale dlaczego akurat perły miałyby przynieść pecha? Nie słyszałam o tym.

      Usuń
  3. Bardzo interesujący post. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurczę, jakie Ty piszesz ciekawe i fajne teksty, zazdroszczę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że Ty też potrafisz :)
      To miło, że ktoś nie tylko czyta, ale czasami jeszcze doceni :)

      Usuń

Wszystkie uwagi, spostrzeżenia, sugestie czy rekomendacje są mile widziane. Wszystkie zawsze czytam, choć nie zawsze odpisuje. Jeśli komuś faktycznie zależy na kontakcie ze mną to najlepszym sposobem będzie droga mailowa.

podobne

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...