Javier Marias, krytycy się nad nim rozpływają, inni wróżą mu Nobla – a tymczasem jego nazwisko przeciętnemu czytelnikowi nic nie mówi. To może warto coś o nim powiedzieć: Marias jest pisarzem przewrotnym; w tłumaczonym na język angielski zbiorze opowiadań ni stad ni zowąd umieścił swoje; Marias jest pisarzem wybitnym; Hiszpania może być z niego dumna.
Marias ma iskrę bożą i nie sposób tego nie zauważyć, bo choć może się nie podobać co/jak pisze to trzeba oddać mu honor, ze robi to z pasją i z niespotykaną formą. Ja ten styl poznam zawsze i wszędzie, choć nie daleko mi do literaturoznawcy. Rzecz w tym, że Marias pisze inaczej (zainteresowanych odsyłam do książek J.M) – każde najzwyklejsze zdarzenie jest do niego okazją do oddania się refleksjom na przeróżne tematy najczęściej natury filozoficznej. Tu pojawia się zarzut o przerost formy nad treścią. Ale być może w tym właśnie tkwi piękno i wartość stylu Mariasa.
"Serce tak białe" to historia ojca i syna. Syn imieniem Juan nie może odnaleźć się w nowej dla siebie roli – męża. Atmosfera się zagęszcza, gdy Juan dowiaduje się, że jego ojciec to trzykrotny wdowiec, a jedna z jego żon popełniła samobójstwo. W dodatku ojciec daje synowi rade w dniu ślubu, aby nigdy nie wyjawiał żonie swoich sekretów. Juan jest zdania, że pewne sprawy powinny zostać przeszłością i nie powinno się o nich głośno mówić, dlatego nie naciska na ojca. Jednak wszystko powoli wychodzi z cienia przeszłości …
Powieść Mariasa jak widać treścią nie poraża, ale paradoksalnie jest w nią bogate. Przez główny wątek przewijają się różne anegdoty opisywane w mistrzowski sposób przez Juana. Szczególnie jedna utkwiła mi w pamięci – scena spotkania wysokich stanowiskiem delegatów z Hiszpanii i Wielkiej Brytanii (chodzi tu zapewne o Margaret Thatcher i jej hiszpańskiego odpowiednika) z Juanem w roli tłumacza … Od tego momentu właśnie sceny zapałam uczuciem i entuzjazmem do tej książki. Czytelnik ma wrażenie, że siedzi w głowie głównego bohatera, który jak po sznurku prowadzi go przez gęstwinę myśli i deficyt wydarzeń.
Tytuł tej książki jest nawiązaniem do "Makbeta" Szekspira:
"Moje ręce mają twoją barwę;
lecz wstyd mi, że mam serce tak białe".
Książki Mariasa to poezja - w istocie mają coś z wierszy – ujmują subtelnym rytmem, fragmentami, które uparcie powtarzają się przez całą powieść. Poza tym czytając je można się pośmiać czy niejednokrotnie być zszokowanym. Jak trudno jest opisać książkę, która zamiast w akcje obfituje w refleksje. Boję się, że nie trafiłam w sedno i coś mi umknęło w końcu myśli są ulotne. Proponuje przekonać się samemu i sięgnąć po coś autorstwa Mariasa, a osobiście mam przeczucie, że o tym panu będzie jeszcze głośno.
Moja ocena: 4/6
"Serce tak białe", wyd. Muza, 358 stron, 2000 r.
oryg. "Corazon tan blanco"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wszystkie uwagi, spostrzeżenia, sugestie czy rekomendacje są mile widziane. Wszystkie zawsze czytam, choć nie zawsze odpisuje. Jeśli komuś faktycznie zależy na kontakcie ze mną to najlepszym sposobem będzie droga mailowa.