Ile słabych filmów trzeba obejrzeć, żeby trafić na ten znakomity? Zdecydowanie zbyt wiele, przynajmniej tak to wygląda w moim przypadku. Nie pomaga nawet fakt, że sama sobie je starannie wybieram, nie lekceważąc przy tym takich czynników jak pogoda za oknem albo moja własna pogoda ducha. Choć muszę przyznać, że już zdanie się na przypadek przynosi czasami lepsze efekty. Żeby nie było wątpliwości, ten wstęp nie oznacza niczego innego jak tylko kolejne rozczarowanie w moim filmowych poszukiwaniach.
Główny bohater "Nocy iguany" też jest rozczarowany, ale swoim życiem. Zdegradowany duchowny Shannon zamiast wygłaszać na ambonie płomienne kazania zajmuje się turystami w Meksyku i nadużywaniem alkoholu. Podczas jednej z takich wycieczek Shannon staje się obiektem westchnień nastoletniej Charlotte. Dziewczyna uwodzi go i robi się z tego afera. W akcie desperacji Shannon zabiera zgorszone turystki do pięknego pensjonatu swojej znajomej, Maxine. W tym samym czasie trafia tam malarka, Hannah. I właściwie dopiero w tym miejscu zaczyna się właściwa część filmu, gdy troje przypadkowych ludzi odnajduje w sobie bratnie dusze. Ksiądz-alkoholik, młoda wdowa,Maxine i stara panna, Hannah nieoczekiwanie stają się dla siebie wsparciem.
Główny bohater "Nocy iguany" też jest rozczarowany, ale swoim życiem. Zdegradowany duchowny Shannon zamiast wygłaszać na ambonie płomienne kazania zajmuje się turystami w Meksyku i nadużywaniem alkoholu. Podczas jednej z takich wycieczek Shannon staje się obiektem westchnień nastoletniej Charlotte. Dziewczyna uwodzi go i robi się z tego afera. W akcie desperacji Shannon zabiera zgorszone turystki do pięknego pensjonatu swojej znajomej, Maxine. W tym samym czasie trafia tam malarka, Hannah. I właściwie dopiero w tym miejscu zaczyna się właściwa część filmu, gdy troje przypadkowych ludzi odnajduje w sobie bratnie dusze. Ksiądz-alkoholik, młoda wdowa,Maxine i stara panna, Hannah nieoczekiwanie stają się dla siebie wsparciem.
Richard Burton (Shannon), Ava Gardner (Maxine) i Deborah Kerr (Hannah) |
Nie wszystko co sygnowane jest nazwiskiem Tennessee Williamsa musi być od razu okrzyknięte arcydziełem. A tak ceniony reżyser jak John Huston też wcale nie musi być gwarantem dobrego filmu. Przez dobre pół godziny "Noc iguany" tkwi sobie w martwym punkcie, a jej akcja nie zmierza do żadnego określonego celu. Bohaterowie są mistrzami mądrych ripost i trafnych refleksji, lecz to w żadnym razie nie przekłada się na rozwój fabuły. Nie ma tu żadnego dramatyzmu, a zamiast tego są odpowiedzi na niekończone się pytania padające z ust bohaterów. Chociaż gdy już myślałam, że wszystko stracone w końcowej fazie "Nocy iguany" wywiązała się bardzo ciekawa rozmowa pomiędzy Shannonem a Hanną - to kulminacyjna i najlepsza scena filmu. Szkoda tylko, że tyle czasu trzeba było na nią czekać, zwłaszcza, że film spokojnie zmieściłby się w półtorej godzinie.
Choć jak dla mnie "Noc iguany" ma sporo braków, to w jednej kwestii na pewno nie zawodzi. Trio aktorskie w osobach Richarda Burtona, Avy Gardner i Doborah Kerr wypada nadzwyczaj przekonująco. Burton to profesjonalista w każdym calu, w dodatku również alkoholik z krwi i kości. Z kolei Ava Gardner to wulkan energii, dla której przeciwwagę stanowi spokojna i ułożona Kerr. W przypadku adaptacji sztuk Williamsa jednak to żadna nowość, że obsadzeni aktorzy dają popis swoich możliwości. Miłym zaskoczeniem okazuje się natomiast stylowa czołówka filmu (jej próbkę widać na pierwszym zdjęciu). Jednak nadal nie zmienia to faktu, że "Noc iguany" pozostanie w mojej pamięci filmem zaledwie przeciętnym, bez pazura, choć z iguaną nie tylko w tytule.
______________________________________
"Noc iguany", dramat, 125 minut (!), 1964 r.
reż. John Huston
na podstawie sztuki Tennessee Williamsa
oryg. "The night of the iguana"
Moja ocena: 5/10
______________________________________
"Noc iguany", dramat, 125 minut (!), 1964 r.
reż. John Huston
na podstawie sztuki Tennessee Williamsa
oryg. "The night of the iguana"
Moja ocena: 5/10
Zgadzam się, mnie też rozczarował. Po takiej obsadzie, takim reżyserze i takim dramaturgu jak Williams widz miał prawo oczekiwać czegoś lepszego, z większą dawką dramatyzmu, emocji i ciętych dialogów. A zamiast tego jest zwyczajna nuda.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem tylko co w tym filmie widzą ci wszyscy, którzy się nim tak zachwycają. Trudno o jakąś negatywną recenzję. Ja uwielbiam dramaty obyczajowe, do tego Williamsa a miałam z tym filmem niemały problem.
UsuńTo samo, co z ,, Suddenly Last Summer'' . Ludzie wolą patrzeć , nie widząc, bo żywsze dla nich jest to , co o tym wcześniej przeczytali, niż to , co jest faktycznie . Bo są debilami.
UsuńJa uwielbiam klimat tych starych ( dla mnie) filmów. Stąd mnie się podobał. Choć zostały też nakręcone lepsze filmy. Polecam ze swojej strony Rzymska wiosna Pani Stone oraz Słodki ptak młodości, bo pozostałe Kotka na gorącym blaszanym dachu (świetna) czy też Tramwaj zwany pożądaniem ( też dobry, ale mniej mi się podobała sama fabuła) pewnie masz za sobą . :) To filmy zrealizowane na podstawie dramatów Tennessee Williamsa. Pewnie jest ich więcej, ale taki fajny zestaw na płytach kiedyś dorwałam i obejrzałam.
OdpowiedzUsuńDla mnie "Noc iguany" to zaledwie cień "Kotki". Z powyższych nie widziałam jeszcze tylko "Rzymskiej wiosny...", wybrałam sobie zamiast tego właśnie Iguanę. Na pewno nie zrażę się do Williamsa, ale muszę po takim rozczarowaniu trochę ochłonąć :)
UsuńPS. Polecam gorąco "Zaginiony diament" - współczesny film na podstawie scenariusza TW, pisałam niedawno o nim - jest świetny.
Moim ulubionym filmem wg TW są ,, Fugitive Kids'' Sidneya Lumeta z Marlonem Brando , Anną Magnani i Joanne Woodward ( stąd Lynch zajumał wężową marynarkę, symbol osobowości )
OdpowiedzUsuńWilliams jest bardzo nie filmowy. To był nieszczęśliwy człowiek, rozpisywał swoje nieszczęścia i kompleksy na role. Dostojewski też jest totalnie nie filmowy i też rozpisywał swoją jażń na role . Wolę Dostojewskiego, jego bohaterowie są mi bardziej bliscy.
Zobaczymy :) Miałam podobną myśl, że Tennessee musiał być nieszczęśliwym człowiekiem, w zasadzie bardzo monotematycznym w swojej twórczości, ale dokładnie to sprawia, że mam do niego szczególny stosunek i szacunek zresztą też.
UsuńMyślałem, ze to z pięć razy widziałaś :)
UsuńJeden z tych "gorszych" (czyt. 7/10) Hustona. Ja z southern gothic uwielbiam praktycznie wszystko :)
OdpowiedzUsuńJesteś chyba ogromną fanką T. Williamsa, prawda? Ja chciałabym coś jego w końcu przeczytać.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy "fanką", ale zawsze mam go na uwadze... Przydałaby się jakaś porządna biografia jak "The kindness of strangers" (Donalda Spoto zresztą, znamy tego pana). Gdyby nie ceny kupiłabym sobie ją w oryginale, bo na polskie wydanie nie ma już co liczyć.
Usuń