Barcelona albo
śmierć. Wbrew pozorom to nie hasło fanatycznych kibiców piłkarskich ani radykalnych
Katalończyków. To motto wielu Afrykańczyków, którzy za wszelką cenę pragną
przeprawić się na Stary Kontynent. Najczęściej jednak ich marzenia o Europie
kończą się gdzieś na szlakach tranzytowych przecinających wzdłuż i wszerz północną
Afrykę. Nieoficjalne trasy wiodące ku newralgicznym punktom na południowej granicy
Unii Europejskiej uczęszczane są tłumnie przez potencjalnych nielegalnych imigrantów.
Tam też spotyka ich Stefano Liberti, autor reportażu "Na południe od Lampedusy".
Wsłuchując się w ich głosy tworzy wnikliwą mapę tego zjawiska.
Tytułowa Lampedusa
to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Bywa też przedsionkiem raju na morzu
złudzeń. Wie o tym Liberti dlatego zgłębia temat na wszystkich dostępnych
frontach (ciągnących się od Senegalu przez Niger po Libię czy Algierię). Spotyka
tam ludzi, którzy utknęli w środkowym bądź nawet początkowym etapie swojej
wyprawy – zostawieni sami sobie bez środków na powrót czy dalszą drogę. Autor
poznaje również doświadczenia imigrantów mających Europę na wyciągnięcie ręki
(jak w Maroku) – mimo, że od celu dzieli ich kilkanaście kilometrów jest on
zupełnie nieosiągalny.
Za „Podróżami
rozpaczy” kryją się nie tylko ludzie i ich historie, ale również próba
zrozumienia przyczyn takiego stanu rzeczy. Każdy region odwiedzany przez autora
ma własną specyfikę zjawiska nielegalnej emigracji. Liberti podchodzący z
wielką empatią do swoich rozmówców nie szczędzi słów krytyki wobec Unii Europejskiej.
Przerzucanie się odpowiedzialnością co do losu uciekinierów jest na porządku
dziennym. Również Afrykańczycy widzą sprzeczność w działaniach UE, a samo ich
podejście do Europy jest ambiwalentne: "Dla
wielu emigracja była zadośćuczynieniem za poniesione krzywdy, swoistym odwetem
Afryki na Europie, która najpierw ją wykorzystała, a potem pozostawiła własnemu
losowi".
Na szlakach
migracyjnych ku Europie nieustannie krzyżują się desperacja i nadzieja, ubóstwo
i marzenia o lepszym życiu, ucieczka i zastój, odwaga i strach. Stefano Liberti
skrupulatnie odnotowuje te nastroje wśród napotkanych osób. Nie ogranicza się
jednak tylko do roli bezstronnego obserwatora – wyciąga wnioski, odsłania
niewygodną prawdę. Tym sposobem uświadamia jak niewiele wiemy o problemie,
skupiając się jedynie na jego tragicznych skutkach. Media znacznie upraszczają
sprawę. Rzadko kto zadaje sobie trud by wniknąć głębiej i skierować wzrok
dalej, na południe od Lampedusy.
"Na południe
od Lampedusy. Podróże rozpaczy", Stefano Liberti, wyd. Czarne, 225 stron 2013 r.
oryg. "A sud di Lampedusa. Cinque anni di viaggi sulle rotte dei migranti"
Recenzja dla portalu lubimyczytac.pl
Książki tego wydawnictwa często charakteryzuje obiektywność, dlatego chętnie poczytałbym o tym problemie. Moja opinia wobec emigrantów jest zapewne dość drastyczna i bardzo konserwatywna, ale to jest temat na oddzielną dyskusję. Szczególnie wobec wydarzeń ostatnich lat, jak np. arabska wiosna, jest to problem który zdecydowanie się nasila i czas podjąć jakieś konkretne decyzje. Krytyka UE - jak najbardziej słuszna, choć pewnie zdaniem autora należałoby zastosować bardziej liberalne podejście. Cóż - obiecuję, że postaram się sprawdzić.
OdpowiedzUsuńNa pewno książka na czasie, biorąc pod uwagę to coś się ostatnio dzieje... Sama nie wiem, co o tym myśleć. Z jednej strony nie chciałabym wielkiego napływy imigrantów do Europy, z drugiej nie jestem obojętna na trudne warunki, w jakich żyją Ci ludzie. Dobrze byłoby znaleźć jakieś rozwiązanie po środku...
OdpowiedzUsuńReportaże Czarnego zawsze biorę w ciemno! Widziałam, że książka pojawiła się w nowościach w miejskiej bibliotece, więc zapewne kiedyś wypożyczę również ten tom :)
OdpowiedzUsuń