Na tle wiejskiego krajobrazu Teksasu rozgrywa się cichy dramat zawarty w napiętych i skomplikowanych stosunkach ojca i syna. Na barkach leciwego Homera Bannona spoczęło nie tylko zarządzanie ranczem, ale również użeranie się z dorosłym już synem. Hud jest całkowitym zaprzeczeniem swego ojca i przy każdej możliwej okazji próbuje mu dopiec. Niemniej obaj mężczyźni są skazani na swoje towarzystwo - razem pracują, mieszkają, ale nie potrafią się dogadać. Czasami to ojciec wyciąga rękę do syna, ale ten zawsze go odtrąca. Złośliwość Huda w stosunku do ojca to tylko fragment jego niecnych zachowań. Ten facet ma głęboko gdzieś wartości, zasady czy dobre wychowanie. Na dobrą sprawę wszyscy inni też powinny mieć go gdzieś, a jednak ...
Czy Huda (w pełnym nonszalancji wykonaniu Paula Newmana) da się nie polubić? Kino kocha takich bohaterów! Jego nieodparty urok sprawia, że wszystko uchodzi mu na sucho. Wszystkie winy są mu zaraz wybaczane. Otoczenie również zdaje się go lubić chociaż często jego zachowanie należy jednoznacznie potępić. Kobiety lgną do niego, a mężczyznom imponuje swoim swobodnym, krnąbrnym podejściem do życia. Te sztuczki nie działają tylko na starego Homera, który wie najlepiej jak bezduszny potrafi być jego syn.
Temu wszystkiemu przygląda się 17-letni Lonnie - wnuczek Homera, a bratanek Huda. Chłopak szanuje dziadka, ale podziwia też wujka. Niejako jego oczami poznajemy całą sytuację i odkrywamy źródła konfliktu, które ukryte są głęboko w odmętach przeszłości. Inną osobą uwikłaną w problemy rodziny Bannonów jest młoda gosposia, Alma. Wnosi ona do filmu kobiecą wrażliwości i troskę o wszystkich domowników. Narażona na ciągłe zaczepki Huda, Alma również nie ma łatwej roli.
W "Hudzie" powszechnie widzi się pożegnanie z kowbojskim stylem życia i dawnymi wartościami (reprezentowanymi w filmie przez Homera). Mnie jednak bardziej porusza dramat jednostek, ten impas w komunikacji. Ojciec wyraźnie cierpiący przez syna, który odrzuca jego zasady i mądrość. Nie inaczej ma się sprawa z Hudem udręczonym na swój sposób, a ukrywającym to za fasadą zawadiackiego uśmiechu. Tylko w jednej scenie w filmie oni ze sobą rozmawiają, mówią co im leży na sercu. Smutną wymowę tego obrazu potęguje jeszcze oprawa muzyczna stworzona przez Elmera Bernsteina. Motyw przewodni chwycił mnie za serce od pierwszych akordów i wiem, że prędko się od niego nie uwolnię.
Niewykluczone, że film o facetach zajmujących się hodowlą bydła może rozminąć się z oczekiwaniami współczesnego widza. Jednak poruszane w nim aspekty takie jak niemożność komunikacji wciąż pozostają aktualne. Czasy się zmieniają, ale nie ludzie. Poza tym warto zobaczyć interesujące portrety bohaterów, warto usłyszeć ich cięte riposty. W końcu film zachwyca kreacjami aktorskimi Paula Newmana, Melvyna Douglasa, Patricii Neal i Brandona de Wilde'a. Akademia filmowa doceniła Douglasa i Neal, zwyczajowo ignorując Newmana i jego potężny wkład w film. Na szczęście nie zniechęciło to Paula, który w następnych latach na dobre rozsmakuje się w rolach antybohaterów.
___________________________________
"Hud, syn farmera", dramat, 1963 r.
Moja ocena: 7/10
Czy Huda (w pełnym nonszalancji wykonaniu Paula Newmana) da się nie polubić? Kino kocha takich bohaterów! Jego nieodparty urok sprawia, że wszystko uchodzi mu na sucho. Wszystkie winy są mu zaraz wybaczane. Otoczenie również zdaje się go lubić chociaż często jego zachowanie należy jednoznacznie potępić. Kobiety lgną do niego, a mężczyznom imponuje swoim swobodnym, krnąbrnym podejściem do życia. Te sztuczki nie działają tylko na starego Homera, który wie najlepiej jak bezduszny potrafi być jego syn.
Hud (Paul Newman) i jego ojciec (Melvyn Douglas) |
Alma (Patricia Neal) i Hud |
Niewykluczone, że film o facetach zajmujących się hodowlą bydła może rozminąć się z oczekiwaniami współczesnego widza. Jednak poruszane w nim aspekty takie jak niemożność komunikacji wciąż pozostają aktualne. Czasy się zmieniają, ale nie ludzie. Poza tym warto zobaczyć interesujące portrety bohaterów, warto usłyszeć ich cięte riposty. W końcu film zachwyca kreacjami aktorskimi Paula Newmana, Melvyna Douglasa, Patricii Neal i Brandona de Wilde'a. Akademia filmowa doceniła Douglasa i Neal, zwyczajowo ignorując Newmana i jego potężny wkład w film. Na szczęście nie zniechęciło to Paula, który w następnych latach na dobre rozsmakuje się w rolach antybohaterów.
___________________________________
"Hud, syn farmera", dramat, 1963 r.
reż. Martin Ritt
na podstawie powieści Larry'ego McMurtry
oryg. "Hud"
Moja ocena: 7/10
Warto oglądnąć dla samego Paula Newmana. Prawdopodobnie film oglądałam, ale było to tak dawno, że juz nie bardzo go pamiętam.
OdpowiedzUsuńNewman znowu niedoceniony, a film pewnie warty uwagi. Niestety jeszcze nie oglądałem. Ciekawą postacią jest występująca w filmie, nagrodzona Oscarem, Patricia Neal. Jej choroba i długa rehabilitacja stały się nawet tematem filmu tv "Patricia Neal Story" (1981), gdzie w tę aktorkę wcieliła się Glenda Jackson. Ja widziałem Patricię Neal tylko w jednym filmie "The Subject Was Roses" (1968), gdzie była już po rehabilitacji. Zrobiła na mnie wrażenie, wypadałoby zaliczyć więcej filmów z jej udziałem.
OdpowiedzUsuń