Antarktyda jest jak kobieta fatalna: ma
serce z lodu. Odznacza się w równym stopniu okrucieństwem jak i surowym
pięknem. Wiecznie spowita w biel rozpala wyobraźnie, mrozi krew w żyłach i raz
po raz rzuca wyzwanie śmiałkom. Następnie obnaża ich bezradność i słabości; wie
gdzie uderzyć by zabolało. Jednak nadal nie brakuje chętnych do podbicia tego
mroźnego kontynentu i jego chłodnego serca. "Mimo kłopotów z opisaniem
rozlicznych darów, jakimi ów czysty Ląd Południa może obsypać tych, którzy
starają się o jego względy, należy powiedzieć, że najważniejszym z tych darów
jest piękno".
Czas w przeciwieństwie do Antarktydy był
łaskawy dla kapitana Scotta i jego ludzi. Ekspedycja brytyjska na biegun
dotarła jako druga w historii (miesiąc po Amundsenie), a droga powrotna
odebrała im resztki sił, a w konsekwencji także życie. Jednak to właśnie
wyprawa Scotta na zawsze wpisała się do zbiorowej wyobraźni oraz przeszła do
legendy. Scott w swoim dzienniku tak wspomina dotarcie na biegun: "Wielki
Boże, co za okropne miejsce, a dla nas tym straszniejsze, że mimo ogromnego
wysiłku, jaki włożyliśmy, żeby tu dotrzeć, ominęła nas nagroda w postaci
świadomości, że byliśmy tu pierwsi". Na czym polega więc fenomen tej
wyprawy, skoro nawet sam dowódca widział w niej rozczarowanie? Najlepszą
odpowiedź na to i wiele innych pytań związanych z Antarktydą można znaleźć w
książce Cherry’ego-Gerrarda.
Apsley Cherry-Garrard był jednym z
najmłodszych, najbardziej nieprzygotowanych i niedoświadczonych członków
wyprawy polarnej 1910-1913. Jednak to właśnie wydana w 1922 roku książka jego
autorstwa cieszy się największym uznaniem – pozycja ta uchodzi za klasykę w
swoim gatunku. Cherry zaczyna swoją relacje od momentu wypłynięcia załogi "Terra Nova" z Anglii w sześciomiesięczny rejs ku Antarktyce. Kończy w
minorowym nastroju 3 lata później. "Udała
nam się pierwszorzędna tragedia", pisze w ostatnim rozdziale.
By wyprawić się na biegun potrzeba było
wielu przygotowań. W książce znajdziemy więc opis całego szeregu pomocniczych wypraw, które były strategiczne z punktu widzenia powodzenia
właściwej podróży. Ekipa Scotta stanęła przed wielką szansą poznania Antarktydy
i starała się wykorzystać swój pobyt tam jak najlepiej. Niejednokrotnie z
narażeniem życia zajmowano się geologią, meteorologią, geodezją czy fauną.
Warto wspomnieć, że Cherry nie brał w ostatnim etapie wyprawy na biegun, dlatego też opisuje te wydarzenia głównie ze swojej
perspektywy; choć w tej kwestii pomocne okazały się też dzienniki innych współtowarzyszy. W kwestii technicznej polecam zaopatrzenie się podczas lektury w
mapkę ze wszystkim wspomnianymi punktami terenu. Niestety ta
załączona w książce jest dość nieprecyzyjna.
Cherry pisał, że wyprawa polarna w której brał udział przekracza możliwości językowe człowieka. Ja jestem zdania, że czasami wręcz przekracza możliwości ludzkiego organizmu. Trudny teren, ciemności, temperatury dochodzące do -50°C, ogromny wysiłek fizyczny… Nawet wyobraźnia zawodzi. Na Antarktyce linia pomiędzy życiem a śmiercią staje się niebezpiecznie cienka. W pewnym momencie Cherry pisał tak: "doszedłem w cierpieniu do punktu, w którym było mi wszystko jedno, bylebym tylko mógł umrzeć bez nadmiernego bólu".
Przykładowa mapka z trasą Scotta i Amundsena [źródło zdjęcia] |
Cherry pisał, że wyprawa polarna w której brał udział przekracza możliwości językowe człowieka. Ja jestem zdania, że czasami wręcz przekracza możliwości ludzkiego organizmu. Trudny teren, ciemności, temperatury dochodzące do -50°C, ogromny wysiłek fizyczny… Nawet wyobraźnia zawodzi. Na Antarktyce linia pomiędzy życiem a śmiercią staje się niebezpiecznie cienka. W pewnym momencie Cherry pisał tak: "doszedłem w cierpieniu do punktu, w którym było mi wszystko jedno, bylebym tylko mógł umrzeć bez nadmiernego bólu".
"Na krańcu świata" to książka, która zapiera
dech w piersiach i niesie ze sobą wielkie emocje. Cherry w oryginale
zatytułował swoją książkę jako najgorsza podróż na świecie ("The worst
journey in the world"). To nie przesada czy zabieg marketingowy - ta
wyprawa naprawdę przyprawia o dreszcze oraz wprawia w niedowierzanie, że
człowiek dobrowolnie jest w stanie tak narażać swoje życie w imię nauki. A na
końcu pozostawia trwały ślad w pamięci przypieczętowany solidną dawką
wzruszenia i smutku.
_____________________________________________
"Na krańcu świata", wyd. Zysk i S-ka, 480 stron, 2012 r.
"Na krańcu świata", wyd. Zysk i S-ka, 480 stron, 2012 r.
data pierwszego wydania 1922 r.
oryg. "The worst journey in the world"
Moja ocena: 8/10
Moja ocena: 8/10
Mam ta ksiazke na uwadze i na pewno w razie przyplywu gotowki znajdzie sie i u mnie. Uwielbiam wszelakie ksiazki podroznicze, a o tej ksiazce czytalam juz wielokrotnie wzmianki.
OdpowiedzUsuńpewnie nigdy bym tego nie zrobiła... dlatego to takie fajne, że możemy podążyć za przewodnikiem i odczuć to na własnej skórze, zostać uczestnikiem tej wyprawy. wydaje się godna uwagi :)
OdpowiedzUsuńSam z siebie raczej bym się tą książką nie zainteresował, ale po Twojej recenzji czuję się naprawdę mocno zachęcony. Cytaty, które umieściłaś są tak wymowne i przejmujące, że mam teraz ogromną ochotę na dłużej wkroczyć do tego przerażającego, mroźnego świata.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ja sama także nie garnęłam się jakoś specjalnie do tej książki - miałam ją na półce wiele miesięcy. Nie spodziewałam się takich emocji i takiej pierwszorzędnej literatury. Teraz na pewno na zawsze zapamiętam tę książkę jak i tę wyprawę.
UsuńJestem bardzo ciekawa tej książki, lubię takie historie; skutecznie zachęciłaś mnie do lektury:)
OdpowiedzUsuń