poniedziałek, 27 maja 2013

"Życie Pi" Yann Martel



"Życie Pi" wszędzie tam gdzie się nie pojawi robi wokół siebie mnóstwo zamieszania. W 2002 roku zwieńczeniem jego sukcesu w literackim świecie była Nagroda Bookera. W 2012 roku Ang Lee przeniósł na ekrany to co dla wielu wydawało się niemożliwe do sfilmowania. Reżyser zrobił to w tak wielkim stylu, że "Życie Pi" okrzyknięto "wizualnym arcydziełem" i uznano za jeden z najlepszych filmów roku. W styczniu mogłam powiedzieć wiele komplementów pod adresem Anga Lee, lecz dopiero teraz po przeczytaniu książki wiem, że prawdziwe słowa uznania należą się autorowi powieści.

Zapewne na dźwięk tytułu "Życie Pi" pojawia się wam się przed oczami obraz chłopca, szalupy oraz tygrysa bengalskiego. To jednak tylko część tej historii. Zanim główny bohater, Piscine "Pi" Patel znajdzie się w tej ekstremalnej sytuacji to spędzi jeszcze wiele beztroskich lat w Indiach. Pi, syn właściciela ogrodu zoologicznego za swoje "podwórko" uznawał właśnie zoo. To jednak mu nie wystarczało. Pi zaczął poszukiwać Boga; w hinduskiej świątyni, w kościele oraz w meczecie. Tę sielankę przerywa dopiero kryzys polityczny w Indiach. Rodzina Patelów z ciężkim sercem postanawia opuścić ojczyznę i udać się do Kanady w poszukiwaniu lepszego życia. Sprzedawszy zwierzęta (a kilka z nich zabierając ze sobą na pokład frachtowca) wyruszają w długą podróż morską. Okazuje się ona jednak nadspodziewanie krótka i fatalna w skutkach. W wyniku sztormu statek tonie, a tylko Pi wraz z kłopotliwą menażerią wyjdzie z tego żywy. Wyczerpująca tułaczka po oceanie będzie dla niego sprawdzianem wiary, wytrwałości oraz umiejętności koegzystowania z groźnym drapieżnikiem.

Kluczem do zrozumienia powieści jest ostatnia jej część, a konkretnie dyskusja między Pi a Japończykami. Ten niezwykły, przygodowy wątek zajmujący przeszło połowę książki okazuje się jedynie pretekstem do poruszenia kolejnej ważnej kwestii. Czy historia Pi i tygrysa mogła wydarzyć się naprawdę? Uwierzysz w nią na słowo czy może wolisz racjonalne wytłumaczenie oraz twarde dowody? Swój światopogląd opierasz się na sercu, wierze czy nauce i rozumie? Zatem ile potrzebujesz by uwierzyć? W Pi, w Richarda Parkera i w końcu w Boga? To pytanie jest jak klamra spinające całą książkę lub jak fundament na którym zbudowano pasjonującą opowieść o losach chłopca i tygrysa. Wszak Martel wyraźnie zaznaczył jaki cel przyświeca jego książce, ale w ferworze dramatycznych wydarzeń  łatwo o nim zapomnieć … i (ewentualnie) przypomnieć sobie dopiero na końcu. W każdym razie finał wcale nie jest pstryczkiem w nos, ale doskonale przemyślaną puentą. Tym sposobem autor dał nam wybór.

Z jednej strony "Życie Pi" to szkoła przetrwania, a z drugiej to szkoła życia z lekcją psychologii, filozofii, zoologii oraz etyki religijnej w tle. Przez karty tej powieści w różnych formach i kontekstach przewijają się trzy fundamentalne prawdy: wiara, nadzieja, miłość. W książce znalazło się też miejsce na cichy manifest ekologiczny. Dlatego nie zamierzam kryć pochwał względem Yanna Martela. "Życie Pi" to kopalnia pięknej prozy w której ukryte są głębokie pokłady emocji, wzruszenia oraz refleksji. 

Polecam szczególnie tym, którzy jeszcze się wahają czy wybrać adaptacje czy literacki pierwowzór. Zdecydowanie to drugie! Natomiast osoby, które zachwycił film z pewnością jeszcze bardziej zachwyci książka. Film jest tylko dopełnieniem do książki; owszem pięknym i widowiskowym, ale niestety także mocno powierzchownym.

Moja ocena: 9/10

"Życie Pi", Yann Martel, wyd. Albatros, 400 stron, 2013 r.
data pierwszego wydania 2001 r.
oryg. "Life of Pi"

7 komentarzy:

  1. Oczarowałaś mnie recenzją, czuję się przekonana:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Także tego, mnie nie oczarowała :( Przebrnąłem przez klikadziesiąt pierwszych stron i nie czułem się zbyt poruszony. Być może to dlatego, że książkę miałem w wersji elektronicznej. Kiedyś sprawdzę papierową - może lepiej się ją będzie czytało.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja muszę wreszcie przeczytać. Choć nie lubię czytać książek po tym jak wcześniej obejrzałem ich ekranizację, to w tym przypadku chyba zrobię wyjątek:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Film tak sobie mi się podobał, więc mam nadzieję, że ksiązka zrobi na mnie lepsze wrażenie. Odniosłam trochę wrażenie, że ekranizacja postawiła na piękne zdjęcia, trochę spłycając filozofię, przesłanie książki.

    OdpowiedzUsuń
  5. zawsze ksiązka ;d dodaje do obserwowanych aby byc na biezaco

    OdpowiedzUsuń
  6. Moim zdaniem film został nieco "spłycony", książka jest o wiele bardziej filozoficzna i to sprawia, że jest niesamowitym dziełem.

    OdpowiedzUsuń

Wszystkie uwagi, spostrzeżenia, sugestie czy rekomendacje są mile widziane. Wszystkie zawsze czytam, choć nie zawsze odpisuje. Jeśli komuś faktycznie zależy na kontakcie ze mną to najlepszym sposobem będzie droga mailowa.

podobne

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...