"Niemożliwe", dramat, katastroficzny, 2012 r.
reż. Juan Antonio Bayona
oryg. "Lo imposible"
reż. Juan Antonio Bayona
oryg. "Lo imposible"
Gdy już myślałam, że żaden film jest w stanie mnie pochłonąć to w akcie swoistej desperacji postanowiłam obejrzeć głośny film Boyony z ubiegłego roku. Ostatnio moje zniechęcenie do filmów bierze się z ciągłych rozczarowań produkcjami, które powinny idealnie trafiać w mój gust. Tymczasem one trafiają jak kulą w płot, a mnie trafia szlag. Marzyłam o filmie, który choć na chwilę oderwie mnie od rzeczywistości, nie znudzi w połowie i nie będę marudzić o jego nieudolności. Tak więc, nie spodziewałam się zbyt wiele po "Niemożliwe" i byłam przygotowana na kolejną większą lub mniejszą porażkę ze mną w roli widza. I właśnie w tych okolicznościach poznałam naprawdę wartościowy obraz.
Historia taka jak ta, która przydarzyła się rodzinie Belón Álvarez z Hiszpanii trafia się raz na milion. Osoby, które wcześniej mogły ją usłyszeć pewnie skwitowały ją słowem "niemożliwe!". Nic dziwnego, że filmowcy dostrzegli tu spory potencjał. W telegraficznych skrócie, film opisuje ciężkie przejścia pięcioosobowej rodziny, która zostaje rozdzielona i porwana przez fale tsunami. Dramatyczną walkę o przeżycie obserwujemy z perspektywy matki, Marii oraz jej najstarszego syna, Lucasa. Przekonani o tym, że z całej rodziny tylko oni ocaleli stają przed trudnym zadaniem pogodzenia się z losem i uratowaniem własnego życia.
Wydaje się, że taki film z racji swojej gatunkowej przynależności nie może niczym szczególnym zaskoczyć. A jednak ja znalazłam w nim wiele niestandardowych scen - niektóre wręcz były zachwycające. Chyba najbardziej podobała mi się postawa Marii, która potrafiła zachować ludzką twarzy i ludzkie odruchy nawet w chwilach największego zagrożenia; wtedy gdy człowiek myśli tylko o sobie. Mówi się, że to właśnie w sytuacjach ekstremalnych z człowieka wychodzą najlepsze lub najgorsze instynkty. W filmie swoje dobro Maria odkłada na bok; jest matką i zrobi wszystko dla swojego dziecka. Zrobi też wiele więcej. Nigdy nie spodziewałabym się tak intymnych relacji czy ujęć w filmie, jakby nie patrzeć katastroficznym. Chociaż produkcja zmierza wyraźnie w stronę dobrego dramatu to również doskonale obrazuje bezbronność człowieka wobec szalejącego żywiołu. Nie oznacza to jednak, że twórcy wszem i wobec bombardują nas tanimi efektami specjalnymi - te w filmie stosowane są z umiarem, rozmysłem i zachowaniem realizmu.
Od tamtych wydarzeń minęła niemal dekada. Przyznam, że dopiero teraz z tej wezbranej fali anonimowego, ludzkiego cierpienia wyłoniły mi się konkretne twarze i imiona. Wraz z filmem "Niemożliwe" okoliczności tej okropnej tragedii dotarły do mnie z równie wielkim impetem co opóźnieniem. Efekt jest naprawdę mocny. Pod względem technicznym i aktorskim film prezentuje się wyjątkowo okazale, a fabularnie nie żeruje tylko na współczuciu widza względem bohaterów. Osobiście najbardziej poruszył mnie nie finał (tego akurat się domyślałam), ale małe-wielkie gesty Marii, Lucasa czy mieszkańców wobec innych, zupełnie obcych ludzi. "Niemożliwe" to pochwała nie tylko woli przetrwania, ale też altruizmu.*
Moja ocena: 8/10
* Ten odbiór skutecznie zakłóca jedna scena, ostatnia. Lot prywatnym samolotem z zaledwie kilkoma pasażerami na pokładzie z terenów ogarniętych chaosem i zniszczeniem. Dziwię się, że filmowcy nie dostrzegli jak złe wrażenie i niesmak budzi ta scena.
Noami Watts w roli Marii, Ewan McGregor w roli Henry'ego, i miłe zaskoczenie w postaci Toma Hollanda w roli Lucasa |
Od tamtych wydarzeń minęła niemal dekada. Przyznam, że dopiero teraz z tej wezbranej fali anonimowego, ludzkiego cierpienia wyłoniły mi się konkretne twarze i imiona. Wraz z filmem "Niemożliwe" okoliczności tej okropnej tragedii dotarły do mnie z równie wielkim impetem co opóźnieniem. Efekt jest naprawdę mocny. Pod względem technicznym i aktorskim film prezentuje się wyjątkowo okazale, a fabularnie nie żeruje tylko na współczuciu widza względem bohaterów. Osobiście najbardziej poruszył mnie nie finał (tego akurat się domyślałam), ale małe-wielkie gesty Marii, Lucasa czy mieszkańców wobec innych, zupełnie obcych ludzi. "Niemożliwe" to pochwała nie tylko woli przetrwania, ale też altruizmu.*
Moja ocena: 8/10
* Ten odbiór skutecznie zakłóca jedna scena, ostatnia. Lot prywatnym samolotem z zaledwie kilkoma pasażerami na pokładzie z terenów ogarniętych chaosem i zniszczeniem. Dziwię się, że filmowcy nie dostrzegli jak złe wrażenie i niesmak budzi ta scena.
Sponiewierał mną ten film, emocjonalnie wykończył. Nie jest to może kino wybitne, ale bardzo ważne, takie filmy zdecydowanie powinno się kręcić. Nie miałam wcześniej pojęcia, że tsunami było aż taką tragedią. Jasne, oglądałam wiadomości, ale dopiero przybliżenie tej katastrofy poprzez losy konkretnej rodziny uświadomiło mi jej ogrom...
OdpowiedzUsuńJak to powiedział Stalin "jedna śmierć to tragedia, milion to statystka", wiedział co mówi i trafnie to ujął...
UsuńJa się mogę tylko podpisać pod tym, co napisała Beatriz. Nie spodziewałam się, że ten film tak mnie poruszy.
OdpowiedzUsuńBardzo podobał mi się ten film. Uwielbiam katastroficzne i dramaty :)
OdpowiedzUsuńja nie lubię i nie oglądam kina katastroficznego, bo mnie po prostu śmieszy zamiast przerażać. Wśród nielicznych wyjątków znajduje się ten powyższy.
UsuńPrzyznaję, że dopóki nie przeczytałem Twojej recenzji, nie zwróciłem większej uwagi na ostatnią scenę w samolocie. Może dlatego, że wciąż byłem pod wielkim wrażeniem całego filmu? Rzeczywiście, można ją było sobie darować, choć film jest naprawdę dobry.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!