Jak łatwo się domyślić "Metamorfozy" to album, którego motywem przewodnim jest obserwacja zmian zachodzących na przestrzeni lat w wizerunku Marilyn Monroe. Przyszła gwiazda zaczynała jako modelka we wczesnych latach 40. i trochę czasu upłynęło zanim podbiła Hollywood. Od momentu pierwszych profesjonalnych zdjęć zrobionych w fabryce samolotów Marilyn przeszła długą drogę zawodową, osobistą i wizerunkową. Książka Davisa śledzi kierunek tych przemian zewnętrznych i za sprawą
fotografii przybliża nam przeistaczanie się Normy Jeane w Marilyn
Monroe. "Jej styl, zarówno prywatny, jak i ten widoczny na ekranach kin podzielić można na pięć etapów, wyraźnie odznaczających się w ciągu 20 lat. W każdym z nich widoczna jest zarówno ówczesna moda, jak i zmiany, które Marilyn świadomie wprowadzała, aby rozwinąć swą karierę lub całkowicie zmienić jej bieg". Pozycja ta opatrzona jest również bardzo ciekawym wstępem autora, na końcu zaś dołączono ostatni wywiad udzielony przez aktorkę. Całość dopełniają wypowiedzi najbliższych, przyjaciół, osób z branży filmowej na jej temat. Marilyn jest niezwykła zarówno w ich wspomnieniach jak i na zaprezentowanych zdjęciach.
"Metamorfozy" dopełniły w mojej świadomości obraz zjawiskowej urody MM. Bo dla mnie są kobiety piękne, kobiety piękniejsze i Marilyn Monroe. Korzystając z okazji podzielę się kilkoma refleksjami na jej temat, ale wyłącznie pod względem cech zewnętrznych (w oparciu o powyższą książkę jak i inne źródła).
Jednym z najczęściej wykorzystywanych przez Marilyn środków wyrazów była fotografia. Na pewno była jedną z najczęściej fotografowanych osób w historii. Zastanawiam się czy na dźwięk jej nazwiska pomyślicie najpierw o jakimś filmie czy może przed oczami stanie wam jedno z jej kultowych zdjęć. Ja widzę Marilyn przede wszystkim na fotografiach; przed oczami przelatuje mi ich tyle, że sama nie wiem które wybrać, na którym się skupić. Jej twarz uwieczniona na kliszach to istny fenomenem stanowiący rezultat wyczucia i swobody przed obiektywem, makijażu, gry świateł oraz wprawnej ręki/oka fotografa. Sesje fotograficzne sprawiały Marilyn samą przyjemność (w przeciwieństwie do kręcenia filmów), często sama była ich inicjatorką. "Dla Marilyn w ostatnich latach jej życia, zawsze gdy wpadnie w depresję, fotografia będzie ostatnią deską ratunku. O ile perspektywa kręcenia filmu, powtarzania po
dwadzieścia razy sceny w obecności setki osób wprawiała ją w
przerażenie, o tyle balet mężczyzny z aparatem fotograficznym w ręku,
który wiruje wokół niej, stanowił zaporę przed lękiem"*.
Marilyn Monroe na zdjęciach nieustannie się zmienia, choć nigdy nie ulega wątpliwości, że to właśnie ona. Wydaje się, że w ten sposób potrafiła wyrazić każdą emocję; jej repertuar zachowań przed aparatem był znacznie bogatszy niż jej popularne, ale jednowymiarowe filmowe oblicze. Dźwięk migawki i błysk flesza wyzwalały w niej wyjątkowe pokłady ekspresji; wszystkie nastroje potrafiła mieć doskonale wymalowane na twarzy. Sama Marilyn była świadoma swojej urody oraz niezwykłej zdolność do pozowania: "Mogę kazać swojej twarzy zrobić wszystko, tak jak na białym płótnie tworzy się obraz z niczego". Efekty mówią same za siebie. Z niektórych zdjęć tęsknym wzrokiem spogląda na nas dziecko, innym razem patrzy już prawdziwa bogini. Marilyn równie często bywa "dziewczyną z sąsiedztwa" co uwodzicielką czy femme fatale. Potrafi się olśniewająco uśmiechać, kipieć radością, ale potrafi też być refleksyjna czy smutna. W zależności od ujęcia przypomina burzę energii albo zupełne przeciwieństwo, jest ciszą przed burzą. W zasadzie jedyną stałą w wyglądzie Marilyn jest subtelność; zawsze wygląda tak delikatnie jak płatek róży.
Mówiono o Marilyn, że sprawiała wrażenie jakby biła od niej jasność. Promieniała, lśniła, otaczała ją jasna poświata, przyćmiewała innych swoich blaskiem, skupiała na sobie światło itp. We wspomnieniach ludzi, którzy ją znali i widzieli na żywo często pojawiają się tego typu określenia, a czasami faktycznie można dostrzec to na zdjęciach. Ta eteryczna blondynka nie potrzebowała diamentów dla uzyskania takiego efektu. Po prostu miała to w sobie. Świetlista cera, jasne włosy, kreacje podkreślające bladość jej skóry wystarczały Marilyn. Trafnie ujął to reporter "New York Herlad Tribune": "Panna Monroe jak zwykle wygląda tak, że mogłaby lśnić w ciemnościach".
W stosunku to MM pojawia się również określenie, że była niczym kobieta-dziecko. Abstrahując od zawiłości jej charakteru, a skupiając się wyłącznie na wyglądzie można znaleźć w tym stwierdzeniu wiele prawdy. Jej delikatne rysy, które nigdy nie uległy wyostrzeniu oraz wielkie, szeroko otwarte oczy odejmowały Marilyn lat, a dodawały niewinności i bezbronności. Dzięki temu budziła ciepłe i opiekuńcze uczucia u innych; Natalie Wood tak to opisała "kiedy widzisz Marilyn na ekranie nie chcesz żeby stało się jej coś złego. Naprawdę zależy ci na tym żeby wszystko było w porządku i by była szczęśliwa". Klasycznym przykładem tego image'u stanie się słynna sesja "Ballerina" wykonana przez Miltona Greene'a w 1954 roku. To niebywałe połączenie cech dorosłej osoby i twarzy dziecka można też oddać w takich słowach Franza Kline'a: "Gdy człowiek na nią patrzył, to miał wrażenie, że gdyby ją ugryźć, to wypłynęłyby z niej mleko i miód".
*Cytat z "Marilyn, ostatnie seanse", Michael Schneider
Pozostałe cytaty pochodzą z
"Metamorfozy Marilyn Monroe", David Wills,
"Metamorfozy" dopełniły w mojej świadomości obraz zjawiskowej urody MM. Bo dla mnie są kobiety piękne, kobiety piękniejsze i Marilyn Monroe. Korzystając z okazji podzielę się kilkoma refleksjami na jej temat, ale wyłącznie pod względem cech zewnętrznych (w oparciu o powyższą książkę jak i inne źródła).
MM pozuje Frankowi Powolnemu |
Bogini (fot. Frank Powolny) |
Marilyn Monroe na zdjęciach nieustannie się zmienia, choć nigdy nie ulega wątpliwości, że to właśnie ona. Wydaje się, że w ten sposób potrafiła wyrazić każdą emocję; jej repertuar zachowań przed aparatem był znacznie bogatszy niż jej popularne, ale jednowymiarowe filmowe oblicze. Dźwięk migawki i błysk flesza wyzwalały w niej wyjątkowe pokłady ekspresji; wszystkie nastroje potrafiła mieć doskonale wymalowane na twarzy. Sama Marilyn była świadoma swojej urody oraz niezwykłej zdolność do pozowania: "Mogę kazać swojej twarzy zrobić wszystko, tak jak na białym płótnie tworzy się obraz z niczego". Efekty mówią same za siebie. Z niektórych zdjęć tęsknym wzrokiem spogląda na nas dziecko, innym razem patrzy już prawdziwa bogini. Marilyn równie często bywa "dziewczyną z sąsiedztwa" co uwodzicielką czy femme fatale. Potrafi się olśniewająco uśmiechać, kipieć radością, ale potrafi też być refleksyjna czy smutna. W zależności od ujęcia przypomina burzę energii albo zupełne przeciwieństwo, jest ciszą przed burzą. W zasadzie jedyną stałą w wyglądzie Marilyn jest subtelność; zawsze wygląda tak delikatnie jak płatek róży.
Lauren Bacall, Humphrey Bogart i MM |
W stosunku to MM pojawia się również określenie, że była niczym kobieta-dziecko. Abstrahując od zawiłości jej charakteru, a skupiając się wyłącznie na wyglądzie można znaleźć w tym stwierdzeniu wiele prawdy. Jej delikatne rysy, które nigdy nie uległy wyostrzeniu oraz wielkie, szeroko otwarte oczy odejmowały Marilyn lat, a dodawały niewinności i bezbronności. Dzięki temu budziła ciepłe i opiekuńcze uczucia u innych; Natalie Wood tak to opisała "kiedy widzisz Marilyn na ekranie nie chcesz żeby stało się jej coś złego. Naprawdę zależy ci na tym żeby wszystko było w porządku i by była szczęśliwa". Klasycznym przykładem tego image'u stanie się słynna sesja "Ballerina" wykonana przez Miltona Greene'a w 1954 roku. To niebywałe połączenie cech dorosłej osoby i twarzy dziecka można też oddać w takich słowach Franza Kline'a: "Gdy człowiek na nią patrzył, to miał wrażenie, że gdyby ją ugryźć, to wypłynęłyby z niej mleko i miód".
MM (fot. Milton Greene) |
*Cytat z "Marilyn, ostatnie seanse", Michael Schneider
Pozostałe cytaty pochodzą z
"Metamorfozy Marilyn Monroe", David Wills,
wyd. Znak, 290 stron, 2011 r.
oryg. "Marilyn Monroe. Metamorphosis"
też mam ten album i nieustannie mnie zachwyca :)
OdpowiedzUsuń