Właściwie miałam już gotowy tekst do opublikowania, ale po ostatnich numerach odechciało mi się cokolwiek nowego dodawać. Zaczynam myśleć, że moje teksty bardziej służą plagiatorom niż czytelnikom. Dlatego na dzień dzisiejszy całkowicie zmieniłam koncepcję i wysmażyłam takie oto "zażalenie"... Przynajmniej istnieje duża szansa, że nikt nie zechce tego skopiować. A może ktoś zechce przeczytać.
Nigdy nie uważałam się za specjalnie wrażliwą na punkcie tego co pisze. Z pewnością zaś nie jest przewrażliwiona i nie szukam dziury w całym. Jednak czy chcę tego czy nie, pisanie staje się zajęciem bardzo osobistym, które pochłania zarówno mój czas jak i mnie. A więc, dopiero wtedy gdy zobaczyłam mój tekst skopiowany w całości bądź jeszcze "z zachowaniem pozorów" to poczułam na własnej skórze co to jest plagiat. Zabolało. Pewnie wiele osób było w podobnej sytuacji.
Nigdy nie uważałam się za specjalnie wrażliwą na punkcie tego co pisze. Z pewnością zaś nie jest przewrażliwiona i nie szukam dziury w całym. Jednak czy chcę tego czy nie, pisanie staje się zajęciem bardzo osobistym, które pochłania zarówno mój czas jak i mnie. A więc, dopiero wtedy gdy zobaczyłam mój tekst skopiowany w całości bądź jeszcze "z zachowaniem pozorów" to poczułam na własnej skórze co to jest plagiat. Zabolało. Pewnie wiele osób było w podobnej sytuacji.
Niestety niewiele da się z tym zrobić. W zasadzie publikując w sieci jesteśmy skazani na wykorzystywanie przez innych naszych artykułów. Albo się z tym pogodzimy albo możemy dać sobie spokój. Cały problem polega na tym, że nikt nie jest w stanie kontrolować publikowanych w internecie treści. Jak buchną ci rower to przynajmniej się o tym dowiesz, a jak podprowadzą ci tekst (albo zdjęcie) to bardzo prawdopodobne, że będziesz długo żył w stanie błogiej nieświadomości. Do czasu gdy przeczytasz znajome zdania zamieszczone w zupełnie innym miejscu niż twoja strona.
Z doświadczenia wiem, że na niewiele zdają się te groźno-brzmiące regułki typu "nie wyrażam zgody na kopiowanie...". To broń, która zapewnia poczucie złudnego bezpieczeństwa. Choć i tak uważam, że nawet o pozory warto zadbać (patrz po prawej). Praktycznie rzecz biorąc, gdy ktoś nie widzi nic złego w kopiowaniu cudzych prac, nie szanuje ich to taka ochrona nic nie znaczy. Wszelkie kody w html też nie powstrzymają zdeterminowanego złodzieja. Mi zdarzyło się zaledwie kilka razy by ktoś zapytał mnie o zgodę na wykorzystanie treści. Możliwe, że moje teksty są zbyt słabe by ktokolwiek zawracał sobie tym głowę, ale są wystarczająco dobre by cichcem je kopiować.
Plagiat to powszechne zjawisko. Wielu ma coś za uszami, na czele ze sprzedawcami internetowymi. Nagminnie kopiowane są opinie kosmetyków, opisy książek i filmów. Im bardziej entuzjastyczna recenzja tym lepiej! Sprytny sprzedawca dostrzeże w tym szansę dla siebie. Najgorsze jest w tym to, że my tu piszemy za darmo, na pewno nie dla chęci zysku, a później ktoś wykorzystuje to tylko i wyłącznie po to by zarobić.
Inna para kaloszy to użytkownicy portali gdzie można zamiesić np. recenzje filmowe, książkowe. Oni chyba są przekonani, że pisząc np. na blogach siedzimy w jakimś bardzo ciemnym kącie internetu - czy w ogóle ktoś tu zagląda??? Dlatego takie recenzje są łatwym łupem na którym później ktoś buduje sobie profil i reputacje. Dlaczego to robią i komu próbują zaimponować tego nie wiem.
Najlepsi są jednak ci, którzy bardzo by chcieli coś napisać (ale nie bardzo potrafią) bądź osoby, które muszą koniecznie coś napisać. Np. na potrzeby własnej strony. Dlatego gdy widzą taką opinie/artykuł często ze zdumieniem odkrywają, że to idealnie odzwierciedla ich refleksje czy ogólny stan rzeczy. Bingo! W dodatku cóż więcej można napisać skoro wszystko już zostało powiedziane? A skoro mają to już na tacy to trudno oprzeć się takiemu smakowitemu kąskowi czy raczej gotowcowi. Niektórzy próbują jeszcze na różne sposoby coś zmieniać, próbują zachować pozory. Nie wiedzą tylko, że gdy ktoś ślęczał nad tekstem nie będzie miał żadnych wątpliwości co do jego źródła.
Zastanawialiście się nad tym?
Zastanawialiście się nad tym?
Możesz podać przykłady swoich tekstów? Jestem bardzo ciekawy kto sobie pozwala na taki proceder.
OdpowiedzUsuńwiesz wolałabym nie, już wszystko sobie wyjaśniliśmy z tymi osobami...o dziwo można wszystko kulturalnie załatwić. Nie chce robić nagonki na nikogo:> Ale regularnie spotykam się z takimi sprawami na blogach, bo ludzie często się żalą.
UsuńNo niezła jazda :) Ja jestem świeżak w blogosferze i choć z prawami autorskimi muszę się borykać codziennie (branża reklamowa), z kopiowaniem mojej recenzji filmowej się nie spotkałem. Ciężko więc mi się postawić w takiej sytuacji. Zapewne próbowałbym wyjaśnić tą sytuację (to zrozumiałe, tak trzeba). Choć napiszę szczerzę, że niejako połechtałoby to moje ego (ktoś mnie kopiuje :):). Pozdrawiam
UsuńJa nic nie wiem, by mnie ktoś kopiował, ale też od kilku miesięcy odwiedzam blogi tylko "starych" blogerów :) O plagiatach w naszej blogosferze sporo słyszałam i na pewno nie jest to przyjemne. Mnie najbardziej wkurza, gdy ktoś sobie kopiuje recenzje i zamieszcza na swoim blogasku, by wyłudzić książki od wydawnictw... Trzeba naprawdę się nie szanować.
OdpowiedzUsuńczasami lepiej nie wiedzieć :)
UsuńNo niestety, tak jak napisałaś - publikując w sieci musimy mieć w świadomości to, że ktoś może przywłaszczyć sobie nasz tekst/pomysł. To chyba największa zmora internetu.
OdpowiedzUsuńNie ma jednak jak satysfakcja ze SWOJEGO udanego kawałka tekstu... Plagiator tego nie zazna, choć to słaba pociecha... Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTeż mi się to przytrafiło. Nieprzyjemna sytuacja, nawet bardzo. Bardzo lubię Twój blog i Twoje teksty - zawsze czytam je z uwagą, zatem mi służą (w razie, gdybyś potrzebowała zapewnienia). Z plagiatorami problem jest taki, że zawsze byli, są i zawsze będą. Ale wkurzają jak mało co. Dla mnie słowa są bardzo ważne, więc gdy ktoś kradnie moje, wyzwala się we mnie ogromna agresja - choć czasem faktycznie można załatwić coś po ludzku, ale nie zawsze.
OdpowiedzUsuńNie warto się denerwować, choć trudno tego nie robić, szczególnie gdy ktoś idzie w zaparte albo w ogóle nie poczuwa się do odpowiedzialności. Ta bezsilność też jest wkurzająca.
UsuńTaka sytuacja jest bardzo przykra. Też miałam sytuację, że pewna blogerka skopiowała duże fragmenty mojego tekstu. Wyjaśnienie tej sprawy było niemiłe. Czasami znajduję kawałki swoich opinii na stronach antykwariatów lub na allegro. W takich sytuacjach natychmiast piszę do właściciela strony i domagam się usunięcia tekstu.
OdpowiedzUsuńPlagiaty recenzji to najbardziej przykra strona blogowania. Plagiatorzy kradną czyjąś pracę i nawet im do głowy nie przyjdzie, że są złodziejami. W ich przekonaniu złodziej to ktoś, kto kradnie pieniądze bądź towar ze sklepu, a recenzje i zdjęcia zamieszczone w internecie to dobro wspólne, z którego można czerpać do woli.
Nie martw się :)
Spotkałam się już wielokrotnie z takimi zażaleniami, ponieważ czytam głównie blogi kosmetyczne, to przede wszystkim tam. Niestety, jak sama wspomniałaś, czasem trudno nawet się dowiedzieć, że koś skopiował nasz tekst czy zdjęcia. Osobiście się z tym jeszcze nie spotkałam (w sensie skopiowania mojej pracy), ale znam kilka osób, którym się to przytrafiło. W Internecie wszyscy uważają, że są bezkarni, wydaje im się, że są anonimowi i wolno im więcej niż w realnym świecie. Ale kłamstwo, jak mawiają, ma krótkie nogi i w końcu zawsze wyjdzie na jaw. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCzytam raptem dwa blogi kosmetyczne i na jednym z nich ostatnio dziewczyna skarżyła się, że jej artykuły znalazły się na stronie jakiejś kosmetyczka. I pewnie na tych blogach jeszcze występuje plaga podkradania zdjęć, bo są one raczej integralną częścią takich stron.
UsuńPóki co nie miałam bliskich kontaktów z plagiatorami, ale spotkałam się z uwagami innych blogerów, więc podejrzewam, ze to dość częste zjawisko. Niestety złodziejstwo szerzy się wszędzie, ale dobrze wiedzieć, ze nawet takie nieprzyjemne stacje udaje się rozwiązać polubownie :)
OdpowiedzUsuńNiestety. Ja też się z tym spotykam u siebie. Mam zainstalowany program i po prostu wiem co i kiedy jest kopiowane, ile słów ile obrazków, już na obrakach mi tam nie zależy ale na własnej treści bardzo. Bo nie po to siedzi się nad tekstem poświęca czas, żeby później ktoś żywcem ściągnął. Zastanawiałam się nawet nad zablokowaniem prawego przycisku myszy i cały czas chodze z tym zamiarrem. Najgorsze jest to ze nikogo za rękę nie złapałam i że nie wiem kto gdzies później to publikuje. No ale i co bym zrobiła, napisałabym nie kopiuj? Co to da.... nic. Takie błędne koło. Znajomi mówią, że powinnam sie cieszyć, że komus sie coś podoba i że chce kopiować, ale gdzie tu logika?!
OdpowiedzUsuńJa osobiście nie chciałabym mieć takiego programu, chyba bym dostała paranoi od tego. Jak napisałam wyżej: czasem lepiej nie wiedzieć. Wiesz, ja nie wstydzę się napisać do kogoś jeśli widzę swój kawałek - przynajmniej niech się wie, że o takich rzeczy nietrudno się dowiedzieć. Drugi raz zastanowi się zanim jeszcze raz to zrobi. I nic a nic mi to nie schlebia, bo wiem, że tacy ludzie idą totalnie na łatwiznę i nie są zbytnio wybredni.
Usuń