Swego czasu napisałam post o kilku filmach biograficznych poświęconych pisarzom. Dziś mogę wzbogacić tę listę o kolejne tytuły, które miałam okazję obejrzeć ostatnio.
oryg. "An angel at my table"
na podstawie autobiograficznych powieści Janet Frame,
reż. Jane Campion
O Janet Frame, nowozelandzkiej pisarce.
Wyboista droga przez życie pisarki Janet Frame, która z małomiasteczkowej Nowej Zelandii trafiła na na intelektualne salony Europy. Zanim jednak osiągnęła światowy rozgłos i literackie nagrody Janet przeżyła wiele trudnych chwil. Przede wszystkim na jej losach zaważył długoletni pobyt w szpitalu psychiatrycznym, który o mało nie skończył się lobotomią. W filmie wyraźnie widać, że Janet to wyobcowana, wrażliwa istota, która nie radzi sobie z własnym życiem. Doskonale odnajduje się za to w pisaniu i literaturze.
Historia Janet Frame jest równie oryginalna jak jej ruda, bujna czupryna. Twórcy filmu podzielili opowieść o Janet na trzy części, zresztą pod wyraźnie dyktando jej autobiograficznych książek. Zgodnie z tym cała historia rozpoczyna się już w czasach dzieciństwa Janet w Nowej Zelandii, a kończy osiągnięciem względnej stabilizacji zawodowej i emocjonalnej na drugim końcu świata. Nie jest to jednak typowy film z happy endem, jest raczej smutny i bardzo spokojny. Postać samej Janet budzi zarówno sympatię jak i współczucie.
Moja ocena: 7/10
Z pewnością każdy kto obejrzy Philipa S. Hoffmana w roli ekscentrycznego pisarza będzie zachwycony zarówno jego wykonaniem jak i fizycznym podobieństwem (film "Capote"). Wydaje się, że to wyjątkowa kreacja. Tymczasem w filmie z 2006 roku Toby Jones spisuje się również nie gorzej. W dodatku Jones miał jedną rzecz, której zabrakło Hoffmanowi - niski wzrost. Poza tym "Bez skrupułów" jest zrealizowany z większym rozmachem i naszpikowany gwiazdami jak Sandra Bullock, Sigourney Weaver czy Daniel Craig w roli mordercy. Gościnnie wystąpiła też Gwyneth Paltrow.
O Julii Child, słynnej amerykańskiej autorce książek kucharskich.
Nie wszystkie filmy biograficzne o pisarzach muszą być przygnębiające. Na pewno nie grozi nam to w przypadku filmu "Julie i Julia", który to obraca się wokół tak wdzięcznego tematu jak kulinaria. Film opisuje prawdziwą historię młodej Julie Powell, która podjęła się śmiałego wyzwania. Otóż, chciała w ciągu roku przyrządzić wszystkie dania z wydanej w latach 60. książki Julii Child (liczącej w sumie ponad 500 przepisów!). Swoje zmagania opisała na blogu, a później także w książce.
Rola Julii Child nie ogranicza się tu jednak do bycia symboliczną inspiracją. Julia Child jest tu równoprawną bohaterką. Film rozgrywa się bowiem na dwóch płaszczyznach czasowych, dzięki czemu śledzimy perypetie obu kobiet. Historia Julie przeplata się z losami Child, która w latach 50. intensywnie szukała pomysłu na życie. Swoją pasję czyli gotowanie odkryła dopiero we Francji w wieku ponad 40 lat. Z czasem Child poczuła się w tym temacie tak swobodnie, że wraz z przyjaciółkami postanawia opublikować w formie książki swoje przepisy na kuchnię francuską. Gdy w końcu publikacja się ukaże to stanie się wielkim bestsellerem i będzie z niej m.in. korzystać druga bohaterka filmu.
Historię Child łatwo odnieść do losów jej młodszej "koleżanki" - obie muszą solidnie zakasać rękawy by osiągnąć wyznaczone cele, obie mają pod górkę i wielokrotnie przeżywają chwile zwątpienia. Śledzenie ich zmagań gwarantuje poprawę humoru i być może wróży znalezienie w sobie energii na spełnianie własnych marzeń. "Julie i Julia" wpisuje się w kategorię filmów pozytywnych, ale nie grzeszy przesadnym optymizmem ani naiwnością (co akurat jest zmorą lekkiego kina).
Moja ocena: 8/10
Poprzednio (tutaj) napisałam o:
Historia Janet Frame jest równie oryginalna jak jej ruda, bujna czupryna. Twórcy filmu podzielili opowieść o Janet na trzy części, zresztą pod wyraźnie dyktando jej autobiograficznych książek. Zgodnie z tym cała historia rozpoczyna się już w czasach dzieciństwa Janet w Nowej Zelandii, a kończy osiągnięciem względnej stabilizacji zawodowej i emocjonalnej na drugim końcu świata. Nie jest to jednak typowy film z happy endem, jest raczej smutny i bardzo spokojny. Postać samej Janet budzi zarówno sympatię jak i współczucie.
Moja ocena: 7/10
reż. Douglas McGrath
O Trumanie Capote.
"Bez skrupułów" porusza dokładnie ten sam temat co zrealizowany rok wcześniej "Capote". Pisarz wyrusza do Kansas z zamiarem napisania reportażu o tym jak na życie mieszkańców małego Holcomb wpłynęło brutalne morderstwo dokonane w okolicy. Z czasem jednak artykuł przerodził się w pomysł powieści, której tworzenie zajęło lata. Capote zaczął ją pisać jeszcze wtedy gdy sprawcy byli na wolności. Ich ujęcie okazało się nowym impulsem dla Trumana, który dostrzegł w mordercach cenne źródło informacji.
"Bez skrupułów" porusza dokładnie ten sam temat co zrealizowany rok wcześniej "Capote". Pisarz wyrusza do Kansas z zamiarem napisania reportażu o tym jak na życie mieszkańców małego Holcomb wpłynęło brutalne morderstwo dokonane w okolicy. Z czasem jednak artykuł przerodził się w pomysł powieści, której tworzenie zajęło lata. Capote zaczął ją pisać jeszcze wtedy gdy sprawcy byli na wolności. Ich ujęcie okazało się nowym impulsem dla Trumana, który dostrzegł w mordercach cenne źródło informacji.
Główną bolączką filmu jest ciągłe porównywanie go do poprzednika. Trudno jednak tego uniknąć zwłaszcza gdy widziało się oba obrazy. "Bez skrupułów" cechuje się dynamiczniejszym scenariuszem, w związku z czym jest bardziej dosłowny i bezpośredni. Postać Capote jest trochę inaczej nakreślona; nacisk położono na jego ekscentryzm i specyficzne poczucie humoru. Z kolei w filmie "Capote" dominuje powaga i posępna atmosfera. Całe napięcie nagromadziło się wokół niejednoznacznej relacji pisarza z mordercą.
Z pewnością każdy kto obejrzy Philipa S. Hoffmana w roli ekscentrycznego pisarza będzie zachwycony zarówno jego wykonaniem jak i fizycznym podobieństwem (film "Capote"). Wydaje się, że to wyjątkowa kreacja. Tymczasem w filmie z 2006 roku Toby Jones spisuje się również nie gorzej. W dodatku Jones miał jedną rzecz, której zabrakło Hoffmanowi - niski wzrost. Poza tym "Bez skrupułów" jest zrealizowany z większym rozmachem i naszpikowany gwiazdami jak Sandra Bullock, Sigourney Weaver czy Daniel Craig w roli mordercy. Gościnnie wystąpiła też Gwyneth Paltrow.
"Julie i Julia" 2009
na podstawie książki Julie Powell
na podstawie książki Julie Powell
reż. Nora Ephron
O Julii Child, słynnej amerykańskiej autorce książek kucharskich.
Nie wszystkie filmy biograficzne o pisarzach muszą być przygnębiające. Na pewno nie grozi nam to w przypadku filmu "Julie i Julia", który to obraca się wokół tak wdzięcznego tematu jak kulinaria. Film opisuje prawdziwą historię młodej Julie Powell, która podjęła się śmiałego wyzwania. Otóż, chciała w ciągu roku przyrządzić wszystkie dania z wydanej w latach 60. książki Julii Child (liczącej w sumie ponad 500 przepisów!). Swoje zmagania opisała na blogu, a później także w książce.
Rola Julii Child nie ogranicza się tu jednak do bycia symboliczną inspiracją. Julia Child jest tu równoprawną bohaterką. Film rozgrywa się bowiem na dwóch płaszczyznach czasowych, dzięki czemu śledzimy perypetie obu kobiet. Historia Julie przeplata się z losami Child, która w latach 50. intensywnie szukała pomysłu na życie. Swoją pasję czyli gotowanie odkryła dopiero we Francji w wieku ponad 40 lat. Z czasem Child poczuła się w tym temacie tak swobodnie, że wraz z przyjaciółkami postanawia opublikować w formie książki swoje przepisy na kuchnię francuską. Gdy w końcu publikacja się ukaże to stanie się wielkim bestsellerem i będzie z niej m.in. korzystać druga bohaterka filmu.
W roli Julii Child wystąpiła Meryl Streep |
Moja ocena: 8/10
Poprzednio (tutaj) napisałam o:
- "Iris" reż. R. Eyre, 2001
- "Capote" reż. B. Miller, 2005
- "Bojaźń i drżenie" reż. A. Corneau, 2003
- "Enid" reż. J. Hawes, 2009
- "Marzyciel" reż. M. Foster, 2004
Nie widziałam żadnego z tych filmów (z wcześniejszych tylko "Iris" i "Marzyciela" mam za sobą), a to przecież takie ciekawe historie. Koniecznie, do nadrobienia.
OdpowiedzUsuńChętnie zobaczę film o Trumanie Capote...
OdpowiedzUsuń"Julie i Julia" to jeden z moich ulubionych fimów w ogóle! Cudowna Meryl Streep! Ona chyba wszystko potrafi doskonale zagrać.
OdpowiedzUsuńTak, Meryl jest równie wdzięczna co charakterystyczna w tej roli. Moim ulubionym filmem wprawdzie nie jest, ale jak najbardziej go doceniam.
UsuńNiestety mi film Julie i Julia nie przypadł do gustu aż na 8 ;) Może nie moje klimaty... :) Ale Meryl owszem pokazała klasę.
OdpowiedzUsuńŻadnego z tych filmów jeszcze nie oglądałam, ale "Julie i Julia" zainteresowała mnie najbardziej, bo bardzo lubię Amy Adams :) choć za każdym razem jak ją widzę, to staje mi przed oczami księżniczka z "Zaczarowanej" :)
OdpowiedzUsuń