"Dzieciństwo Jezusa” to najlepszy dowód na
to, że John M. Coetzee w 10 lat po otrzymaniu literackiej nagrody Nobla nie
spoczął na laurach. Wręcz przeciwnie jako pisarz prezentuje świetną formę. W
2003 roku został doceniony za „intelektualną szczerość” oraz za „jasne
rozróżnienie dobra od zła”, a teraz jego proza emanuje spokojem i
tajemniczością. Pozwala to snuć wnioski, że Coetzee jest jak wino, im straszy
tym lepszy.
Wszystko
zaczyna się w Novilli
Novilla to rzeczywistość z pogranicza snu i
jawy (która nawiasem mówiąc z pewnością spodobałaby się F. Kafce). Ludzie
przybywają tu na łodzi, po czym spędzają kilka tygodni w obozie dla
przesiedleńców aż stają się pełnoprawnymi obywatelami miasta. Taki los spotyka
wszystkich mieszkańców tego miejsca, którego próżno szukać na mapie (co
najwyżej w wyobraźni). Wyczuwalny dystans determinuje tu relacje międzyludzkie.
Nie jada się tam mięsa, a na wszelkie wzmianki o potrzebach cielesnych
mężczyźni i kobiety oblewają się rumieńcem. Wydaje się, że bardziej interesują
ich filozoficzne dysputy – w tym prym wiodą szczególnie robotnicy portowi. Novilla
to jednak przede wszystkim początek nowego życia a koniec starego.
Taki świat stoi u stóp nowoprzybyłych:
5-letniego Davida oraz jego opiekuna Simona. "Przybyłem tu, aby doprowadzić
to dziecko do jego matki", konsekwentnie powtarza Simon. Zważywszy na to, że
nic o niej nie wie zakrawa to na cud by mógł ją odnaleźć. Ale jak nie
spodziewać się cudów w książce o takim tytule?
Najbardziej tajemniczy jest oczywiście
David. Sam tytuł sugeruje dobitnie w jakich kategoriach należy go postrzegać.
Sprawa jednak nie jest tak oczywista jak się wydaje. Coetzee wykreował Davida
na postać wieloznaczną – w jednej chwili jest rozpieszczonym malcem, a w
drugiej mówi jak natchniony. Z całą pewnością można o nim powiedzieć, że żyje
we własnym świecie. W powieści występują też inne wyraźne analogie pomiędzy
bohaterami, wydarzeniami a motywami biblijnymi.
Choć to David jest sercem powieści to jej
sumieniem na pewno jest Simon. Z czasem staje się on przewodnikiem zarówno dla
Davida jak i dla nas. Porusza wszystkie ważne tematy, prowokuje dyskusje,
wskazuje na granice między dobrem i złem. Jednocześnie Simon utożsamia wszystko
to co ludzkie i znajome. "[Ludzie z Novilli] nie mają żadnych potajemnych
tęsknot, nie kusi ich inny rodzaj życia. Tylko on jest odmieńcem, tylko jemu
czegoś brakuje. Co z nim jest nie tak? Czy chodzi po prostu o stary sposób
myślenia i odczuwania, który jeszcze w nim nie umarł, który jednak kopie i
rzuca się w przedśmiertnych drgawkach?"
"Dzieciństwo Jezusa” z całym swoim zapleczem
pełnym analogii i aluzji daje szerokie pole do własnych interpretacji. W tym
specyficznym świecie przeważają pytania nad odpowiedziami, a wskazówki do jego
odczytania i odkrycia rozsiane są po całej książce. Ponadto Coetzee przy użyciu
nader skromnych środków podaje prozę aż gęstą od filozofii. Jedynym
niebezpieczeństwem jest nadinterpretacja. Warto pamiętać, że najlepsze
rozwiązania to z reguły te najprostsze.
"Dzieciństwo Jezusa", J.M. Coetzee, wyd. Znak, 304 strony, 2013 r.
oryg. "The childhood of Jesus"
Czy jeśli nie słyszałem o tym autorze, to powinienem się do tego przyznawać? :D No cóż, pierwszy raz słyszę :)
OdpowiedzUsuńw takim razie nie gadam z Tobą, gdzieś tyś się uchował ;p
UsuńŻART of course
przeciez nie trzeba znac wszystkich i wszystkiego co nie ? :>
A mnie Coetzee fascynuje od dawna, chociaż nigdy miałam okazji sięgnąć po książki jego autorstwa. O "Dzieciństwie Jezusa" czytałam już na kilku blogach i widzę, że warto się skusić na tę pozycję.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Czytałam tylko 'Hańbę" dotąd, która zresztą bardzo mi się podobała i zrobiła na mnie duże wrażenie, dlatego do Coetzee na pewno wrócę i tym bardziej cieszą mnie przychylne recenzje jego książek, które co jakiś czas pojawiają się na blogach.
OdpowiedzUsuńRewelacyjna książka :) Coetzee jest dla mnie geniuszem :)
OdpowiedzUsuńNa początku wydawała mi się dziwna ta książka, wręcz dziwaczna, ale później coraz bardziej mi się podobała. Ciekawe polaczenie prostej retoryki z enigmatycznością ;p
UsuńTytuł wskazywał mi na to, że będzie to pozycja o Jezusie właśnie. A po prostu zawiera analogie biblijne. Hmm, może będzie to wartościowa książka, jeśli natknę się na nią, to przynajmniej zajrzę :)
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu "Hańby", jestem pewna poziomu literackiego Coetzee, więc czytam go hurtowo:)
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńO autorze słyszałam wiele pozytywnych komentarzy, ale nie miałam jeszcze przyjemności przeczytać żadnej z jego książek:)
Pozdrawiam:)
Piękna recenzja, książkę mam na oku jakiś czas, teraz wiem, że warto:)
OdpowiedzUsuń