czwartek, 24 marca 2011

"Po to żyłem" Joyce Carol Oates

Ach ten Corky! (mowa tu o głównym bohaterze "Po to żyłem")

Jest jak żywy! Złożoność i bogactwo tego charakteru została rozwinięta na ponad 800 stronach powieści. Jest politykiem i businessmanem; "patrząc na niego człowiek myśli: oto facet, któremu się w życiu powiodło", aczkolwiek ma za sobą traumatyczne przeżycia z dzieciństwa. Choć uważa się za milionera to jest w kłopotach finansowych. Jest Irlandczykiem, zawieszonym pomiędzy amerykańską rzeczywistością i irlandzkim pochodzeniem. Otacza go wianuszek kobiet, ale pojęcie miłości jest mu obce. Ma ponad 40 lat, a zachowuje się jak szczeniak. Zalewa się w trupa, często urywa mu się film, ale sam przed sobą nie chce przyznać się, że ma problem z alkoholem. Bardziej niż widmo alkoholizmu przeraża go … życie w trzeźwości. 

800 stron życia Corky’ego zamkniętych w zaledwie kilku dniach; życia intymnego, uczuciowego i najskrytszych myśli. Wydarzenia, ludzie, kobiety kręcą się w oszałamiającym tempie wokół Corky’ego; a sam Corky kręci się w miejscu i wokół pewnej sprawy dotyczącej śmierci młodej kobiety. Sprawa ta snuje się przez cała powieść, ale nie ma wątpliwości kto  jest tu najważniejszy.

Ach ta Oates! ( to z kolei autorka „Po to żyłem”)

Stworzyła faceta z krwi i kości, z wszelkimi szczegółami. J.C. Oates jest w tej kwestii bezpruderyjna i bezwstydna – przyzwyczaiłam się już chyba do tego, bo nic nie wywołuje u mnie żadnych rumieńców, ani tym bardziej mnie nie gorszy.
Oates czasami karci swojego bohatera: "gdyby myślał głową a nie członkiem", "kundel-Corky" (to ostatnie genialne!); czy współczuje mu: "biedny Corky". Wnikliwość charakteru mężczyzny, często będącego napalonym samcem jaki stworzyła ta kobieta jest imponujący.


O mieście, którego nie ma

Union City w stanie Nowy York. Nad kanałem o dziwacznej nazwie - Chautauqua [CzaTaKua]. W oddali Buffalo przy granicy z Kanadą. Przy dobrej widoczności masz nawet szanse zobaczyć światła drapaczy chmur w Ontario. W oddali tli się wielkie jezioro Erie. Wieją tu chłodne wiatry znad Kanady i Wielkich Jezior. Nie sposób nie wspomnieć o zapierającej dech w piersiach Niagarze, która także jest usytuowana jest w tym regionie.

Union City to miasto stosunkowo małe jak na amerykańskie standardy, a także mało ciekawe – nie uświadczysz tu atrakcji turystycznych ściągających zwiedzających. Union City liczy sobie około 300 tysięcy mieszkańców, a lata rozkwitu ma już dawno za sobą … Ma jednak bogatą historię. Swego czasu było napłynęło tu sporo emigrantów – Irlandczyków, Włochów czy Niemców. 


Można by zaryzykować stwierdzenie - miasto jak każde inne, czym się zachwycać, a tym bardziej rozpisywać - jednak mnie ujęły i zachwyciły te amerykańskie klimaty. Tak różne i nader skromne od tych wielkich metropolii i życia znanego z amerykańskich filmów ... Prawie czułam, że książka dała mi przywilej bycia tam.


Wszystko pięknie – tylko, że to miasto to nic innego jak fikcja literacka. Istnieje i dosłownie tętni życiem tylko na kartach powieści Joyce Carol Oates. Choć czas trwania akcji w tej powieści to zaledwie 4 dni to dla Oates jest to wystarczający czas, by stworzyć nie tylko nader interesującego i skomplikowanego bohatera, ale także całe miasto!

Uzbrojona w wszystkie szczegóły geograficzne opisujące to miejsce, przeszukiwałam z nadzieją mapy…Fizyczna lokalizacja Union City dopełniłaby dzieła, która zaczęła Oates. Ile ja się naszukałam tego miejsca – bez skutku!

W dalszym ciągu nie mogę uwierzyć, że to miasto nie istnieje nigdzie poza tą  książką. Zwiodły mnie detale, szczegółowość ulic, przyrody, architektury budynków czy krajobrazu. Union City było integralną częścią tej powieści – bez niego książka nie byłaby taka sama. Zwykle nie mam w zwyczaju rozczulać się na miejscami wymienionymi w książkach, ale w tym przypadku było inaczej. Być może to za sprawą talentu pisarskiego Oates, zapragnęłam to wszystko zobaczyć na własne oczy.

Teraz wiem, że w ponowną podróż do Union City zabierze mnie tylko książka, a moim przewodnikiem będzie główny bohater Corky Corcoran, którego życie splotło się bezpośrednio z tym miastem. Union City podobnie jak sam bohater
"istnieje tylko w tej historii.I póki się ją opowiada".



Oates udowodniła tą książką, że jest pisarka taka samo utalentowaną jak i wszechstronną. Jeśli wyjście poza krąg swoich doświadczeń, poglądów jest miarą talentu pisarza to Oates spisała się pierwszorzędnie. J.C Oates otarła się tą powieścią o Nagrodę Pulitzera; była tak blisko a jednak odeszła z pustymi rękoma - taka sytuacja powtórzyła się jeszcze dwukrotnie. Z trzech książek Oates nominowanych do tej prestiżowej nagrody to właśnie "Po to żyłem" lub "Blondynka" zasłużyły na tę nagrodę najbardziej. Być może jestem subiektywna, bo Oates to niewątpliwie odpowiedź na moje wymagania i potrzeby jako czytelnika.


Moja ocena: 6/6 

"Po to żyłem", wyd. Muza, 836 stron, 1998 r.
data pierwszego wydania 1994 r. 
oryg. "What I lived for"

Okładkowa wariacja; całkiem fajnie wyszła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wszystkie uwagi, spostrzeżenia, sugestie czy rekomendacje są mile widziane. Wszystkie zawsze czytam, choć nie zawsze odpisuje. Jeśli komuś faktycznie zależy na kontakcie ze mną to najlepszym sposobem będzie droga mailowa.

podobne

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...