Przez wielu krytyków film "Kto się boi Virginii Woolf?" uznawany jest za najlepszy w bogatym dorobku Elizabeth Taylor. Słowa te znajdują potwierdzenie choćby w nominacjach do Oscara w 1967 roku - na 8 nominacji film zgarnął w sumie 5 statuetek w tym za najlepszą rolę pierwszoplanową dla Taylor. Natomiast sama Liz przyznała, że to właśnie film "Kto się boi Virginii Woolf?" jest jej ulubionym. Być może to ze względu na Richarda Burtona, który był jej partnerem nie tylko na planie tej produkcji, ale także przez długie lata w życiu ...
Można odnieść wrażenie, że w filmie Elizabeth i Richard nie mieli trudnych ról, ponieważ zagrali właściwie siebie samych. Tak jak i w życiu tak w filmie pili i kłócili się na potęgę. Prywatnie zdążyli się nawet rozwieść, ale tylko po to by znów wrócić do siebie (a później nastąpiła powtórka z rozrywki czyli ponowny rozwód). W dodatku postać grana przez Burtona żyje w cieniu swojej żony i jest przez nią zdominowana. Jednak te zbieżności to czysty przypadek ponieważ film "Kto się boi Virginii Woolf?" został nakręcony na podstawie sztuki. Ambitnego zadania przeniesienia jej na ekran podjął się Mike Nichols, który musiał ujarzmić także niesfornych aktorów.Taylor wciela się tu w rolę żywiołowej Marthy, kobiety na skraju szaleństwa. By postać ta wypadła jak najbardziej przekonująco Liz dodała sobie lat oraz kilogramów. Postać Marthy jest tak widowiskowa, że wszyscy inni bledną przy niej. Amerykańska Akademia Filmowa jednak zauważyła i doceniła także "aktorów drugiego planu" - wszyscy aktorzy otrzymali nominacje ( w sumie 4 włączając Taylor), a Sandy Dennis otrzymała statuetkę za najlepszą aktorkę drugoplanową.
Apogeum wzajemnej wrogości i nienawiści pomiędzy Marthą i Georgem zostaje osiągnięte w pewną noc. Można przypuszczać, że to ich niespodziewani goście czyli młode małżeństwo będą katalizatorem wybuchu tej awantury. Być może Martha i George też kiedyś tacy byli - zakochani i pełni wiary w przyszłość. Jednak życie obdarło ich ze złudzeń. Miłość prysła, a jej miejsce zajęło rozczarowanie, a w końcu obrzydzenie drugą osobą. Martha jawnie ośmiesza George'a; kpi sobie z niego jako mężczyzny jak i jego pracy. Tak się dzieje gdy związek jest oparty na złudzeniach, a nie rzeczywistości. Pytanie jak George wytrzymał tyle z taką kobietą. Choć w ciągu tej nocy nie wytrzyma i dwukrotnie "porywie się" na jej życie ... Ona odwdzięczy się mu, ale w lepszym i odważniejszym stylu ... Mówi zaskoczonym gościom o ich synu, choć jej mąż prosi by chociaż tego nie robiła. Jak rozstrzygnie się ta dziwna i pełna emocji noc? Czy nowy dzień przyniesie pojednanie małżonków? I dlaczego to właśnie Martha przyzna, że to ona boi się Virginii Woolf?
Zaskakujący, odważny i kontrowersyjny. "Kto się boi Virginii Woolf?" to klasyka gatunku - dramat psychologiczny w najlepszym wydaniu i w najlepszej obsadzie. Nie ma wątpliwość, że to także film, w którym Liz dała popis swoich aktorskich umiejętności i możliwości. Zamknęła usta krytykom i sceptykom, którzy zarzucali jej, że jest aktorką z przypadku. Powiem szczerze, że o wiele bardziej niż sam film podoba mi się właśnie Taylor w roli Marthy. Bez niej film nie miałby takiej siły rażenia.
Moja ocena: 7/10
"Kto się boi Virginii Woolf?", dramat, 1966 r.
w reżyserii Mike'a Nicholsa
oryg. "Who's afraid of Virginia Woolf?"
Moja ocena: 7/10
Cytat: "Ambitnego zadania przeniesienia (sztuki) na ekran podjął się Mike Nichols, który musiał ujarzmić także niesfornych aktorów."
OdpowiedzUsuńW dodatku Nichols był wówczas debiutantem i na pewno nie łatwo mu było się dogadać z takimi wielkimi gwiazdami. Ale Nichols miał jednak dobrą rękę do aktorów, co udowodnił rok później filmem "Absolwent".
Nie oglądałem niestety "Virginii Woolf", ale ponoć jest to nie tylko najlepszy film w dorobku Taylor, ale również ostatni Wielki film tej aktorki. Chętnie bym go obejrzał, choć pewnie nie jest to kino łatwe i przyjemne ;)
Zatem pozostaje mi czekać na Twoją profesjonalną recenzje! Mam nadzieje, ze takowa się pojawi :>
UsuńKocham, kocham, UWIELBIAM ten film. A Elizabeth jeszcze bardziej. Bardzo wartościowa aktorka, prawdziwa artystka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Film jeszcze na mnie czeka, ale widziałam jego fragmenty i wiem, że jest naprawdę wart obejrzenia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Wielbię stare kino, dlatego też ten film jest dla mnie pozycją obowiązkową.
OdpowiedzUsuńNie oglądałam, ale jak widzę warto to zmienić:)
OdpowiedzUsuńFilm jak i sama sztuka są rewelacyjne, bardzo mi się podobały :) Samo rozwiązanie co takiego stało się z synem nadaje kompletny inny wymiar i związku i tej sztuki. Jest jeszcze aspekt polityczny z tego co pamiętam - zobrazowanie zimnej wojny gdzie Martha i George to demokracja a goście to Związek Radziecki ;P
OdpowiedzUsuń