Mówią, że trzeba
znaleźć się na samym dnie by móc się od niego odbić. Wyjątkowo twarde lądowanie
czeka na głównego bohatera filmu "Głową w mur". Cahit z równie wielką
desperacją co impetem rozbija się samochodem o ścianę. Bezskutecznie. Jeszcze w
szpitalu, oszołomiony i skacowany Cahit usłyszy zapewne najdziwniejszą
propozycję w swoim życiu: "Jesteś Turkiem? Ożenisz się ze mną?". Taka błagalna wręcz prośba płynie z ust pacjentki tego samego oddziału
psychiatrycznego. I Cahit znów znajduje się pod ścianą, bo odmowa szalonej
Sibel to kiepski pomysł. Oczywiście, dziewczyna ma swój interes w tym
zamążpójściu. Dochodzi więc do absurdalnego małżeństwa dwójki nieznajomych,
którzy akurat w jednym momencie znaleźli się nad przepaścią.
Jeśli ta
historia wydaje się naciągana i budzi podejrzenia o szybki, oczywisty finał to
nic z tego. W gruncie rzeczy, trudno z góry przewidzieć jak potoczy się ten przypadkowy
związek. Pozory mylą. O ile Cahit wydawał się tym, który wiódł prym w doprowadzaniu swojego
życia do ruiny to jednak Sibel sukcesywnie go przebija. W końcu dziewczyna sprowadzi na Cahita takie kłopoty, że ten prędko się z nich nie wygrzebie. Niespodziewanie
z tych zmagań i skomplikowanych okoliczności wyrasta całkiem dojrzałe uczucie.
"Głową w
mur" to film mocny, surowy i realistyczny. Wystarczy jedno spojrzenie na
Cahita by przekonać się, że nie mamy tu do czynienia niesfornym przystojniakiem
rodem z Hollywood. Cahit razi swoją powierzchownością i wulgarnością. Jest wyrzutkiem
społecznym obowiązkowo z butelką piwa, a okazyjnie z kreską kokainy. Choć unika
trudnych tematów i rozmów o przeszłości to można się domyślić, że gdzie tkwi
przyczyna jego problemów.
Fatalne
przyzwyczajenia, nieciekawy wygląd, a także wiek odstraszyły jednak Sibel. Jej
wybranek ma być Turkiem, reszta jest bez znaczenia. W Niemczech, gdzie toczy się akcja filmu, społeczność tureckich emigrantów pielęgnuje swoje tradycje. Turecki wymiar tego filmu od razu widać i słychać. Nie mogło być inaczej skoro reżyser
jest Niemcem tureckiego pochodzenia, podobnie zresztą jak główni aktorzy. A cała historia odnajdzie swój finał w Stambule, co stanowi jakby symboliczny powrót na łono ojczyzny.
Nie jestem zwolenniczką historii miłosnych, ale ta zaproponowana przez Fatiha Akina trafia do mnie bez żadnych przeszkód. Może dlatego, że nie kończy się ślubem, a właściwie to się nim zaczyna by wywrócić do góry nogami życie bohaterów. Ten związek odkupiony jest upadkiem, błędami oraz cierpieniem. To brzmi znajomo i bardzo ludzko. Gdy jeszcze dodamy sobie do tego błyskotliwy scenariusz, przekonujące aktorstwo to otrzymamy film na miarę Złotego Niedźwiedzia. Zdecydowanie, "Głową w mur" to kino europejskie z wyższej półki.
"Głową w mur", dramat, 2004 r.
reż. Fatih Akin
oryg. "Gegen die wand"
Moja ocena: 8/10
Nigdy nie słyszałam, ale poszukam...
OdpowiedzUsuńPierwsze słyszę, ale jestem maksymalnie zaintrygowana!
OdpowiedzUsuń