Z filmu "The Truman Show" [źródło zdjęcia] |
O mały włos a umknąłby mi najbardziej gorący news tej chłodnej wiosny: właśnie ruszył kolejny sezon "Warsaw Shore". To 3 albo 4 część przygód naszych rodzimych amatorów ekshibicjonizmu. Właściwe to mało istotne, bo to zawsze o te 3 lub 4 sezony za dużo. Ale nie dla stacji MTV, której słupki oglądalności gwałtownie podskoczyły w górę wraz z emisją "Ekipy z Warszawy". Wierzyć się nie chce, ale ten program jest najchętniej oglądany w historii polskiej MTV. Skacząc po kanałach miałam okazję fragmentarycznie przekonać się o wyczynach tego towarzystwa. Pozostawię to bez komentarza. W każdym razie jestem pewna, że tym razem przejdą samych siebie i wzniosą się na wyżyny swojej głupoty.
W zasadzie mogłabym nawet przejść do porządku dziennego nad tym programem. W końcu guzik mnie on obchodzi. Jednak cały czas byłam święcie przekonana, że nikt tego nie ogląda. Dopiero przypadkiem dowiedziałam się, że wręcz przeciwnie. Ku mojej konsternacji okazało się więc, że nikt nie spalił się ze wstydu ani nikt nie zakończył tego cyrku tak szybko jak tylko ujrzał on światło dzienne. To mnie zszokowało o wiele bardziej niż łajdaczenie się przed kamerami. Nie minęło wiele czasu a tu proszę, "Warsaw Shore" ma się lepiej niż kiedykolwiek wcześniej, a jego uczestnicy nie mogli wymarzyć sobie lepszej reklamy. Wniosek jest z tego prosty: bycie idiotą popłaca.
W zasadzie mogłabym nawet przejść do porządku dziennego nad tym programem. W końcu guzik mnie on obchodzi. Jednak cały czas byłam święcie przekonana, że nikt tego nie ogląda. Dopiero przypadkiem dowiedziałam się, że wręcz przeciwnie. Ku mojej konsternacji okazało się więc, że nikt nie spalił się ze wstydu ani nikt nie zakończył tego cyrku tak szybko jak tylko ujrzał on światło dzienne. To mnie zszokowało o wiele bardziej niż łajdaczenie się przed kamerami. Nie minęło wiele czasu a tu proszę, "Warsaw Shore" ma się lepiej niż kiedykolwiek wcześniej, a jego uczestnicy nie mogli wymarzyć sobie lepszej reklamy. Wniosek jest z tego prosty: bycie idiotą popłaca.
Niskie i wątpliwe standardy dla "Ekipy z Warszawy" wyznaczyli jej zagraniczni poprzednicy. Zaczęło się jak zwykle od Amerykanów i ich "Jersey Shore". Muszę jednak przyznać, że w przeciwieństwie do całej reszty byli oni w swojej głupocie i naiwności po prostu śmieszni. Taka Snookie niejednokrotnie doprowadzała mnie ze śmiechu do łez. Ale wraz z pojawianiem się na świecie kolejnych edycji tego samego reality show było już tylko gorzej. Następni uczestnicy za punkt honoru postawili sobie to by swoim zachowaniem zaszokować widzów jeszcze bardziej - w sumie nie mieli nic innego do zaoferowania i roboty. Z czasem idea tego programu zaczęła sprowadzać się do zamknięcia bandy idiotów w ekskluzywnej willi i zapewnienie im odpowiedniej ilości alkoholu i prezerwatyw. Oni zrobią już resztę.
[źródło zdjęcia] |
Szlak dla reality show takich jak choćby "Jersey Shore" przetarł inny program stacji MTV, "Real world". W 1992 roku wystartował pierwszy sezon, a bodaj największym jego wydarzeniem była zupełnie niepoprawna politycznie kłótnia uczestników z rasowymi podtekstami. Od tamtej pory nakręcono już ponad 20 edycji "Real world", przez co program stał się najdłużej emitowanym reality show w historii telewizji. Jednak prawdziwy boom na reality przypadł na koniec lat 90. i początek nowego wieku. Producenci zaczęli się prześcigać w poszukiwaniu nowych koncepcji dla tego rodzaju programów. Dzisiaj można powiedzieć, że widzieliśmy już chyba wszystko. W tym mniej lub bardziej zacnym gronie reality shows z cyklu "SHORE" osiągnęły ekstremum dosłowności, wulgarności i braku jakichkolwiek zahamowań.
Jednak widzowie szybko się nudzą i to zapewne spędza też sen z powiek producentom. Dlatego nie wróżę wielkiej przyszłości dla "Ekipy z Warszawy", bo w końcu ile można oglądać ludzi robiących z siebie idiotów? O sukcesie (i nieuniknionej porażce) tego programu decydują zwykli ludzie, a jak wiadomo, łaska pańska na pstrym koniu jeździ. Pytanie tylko co będzie następne oraz do czego posuną się stacje telewizyjne takie jak MTV by przyciągnąć widzów.
PS. Miałam jeszcze napisać w tym temacie o paradokumentach, bo to też ciekawe zjawisko, ale pomyślałam, że za dużo gniotów jak na jeden raz i dałam sobie spokój.
PS. Miałam jeszcze napisać w tym temacie o paradokumentach, bo to też ciekawe zjawisko, ale pomyślałam, że za dużo gniotów jak na jeden raz i dałam sobie spokój.
[źródło zdjęcia] |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wszystkie uwagi, spostrzeżenia, sugestie czy rekomendacje są mile widziane. Wszystkie zawsze czytam, choć nie zawsze odpisuje. Jeśli komuś faktycznie zależy na kontakcie ze mną to najlepszym sposobem będzie droga mailowa.