czwartek, 24 marca 2011

"Córka Grabarza" Joyce Carol Oates

Urodziła się u bram Nowego Świata na Ellis Island w Nowym Jorku. Przez to miejsce przewijało się miliony emigrantów z całego świata. Tu miało się zacząć ich nowe, lepsze życie. Patrzyli z nadzieją w przyszłość, bo Ameryka miała zapewnić im prace, dostatek i bezpieczeństwo. Nie inaczej było z rodziną Schwart’ów. Jednak ich „American dream” zmienił się raczej w ‘American nightmare’. Ona miała na imię Rebeka, a zanim została żoną i matką, była córką grabarza. 

Jesteśmy z Rebeką przez całe jej życie – obserwujemy jej dzieciństwo, dorosłość, w końcu starość. Nie będę zgłębiać się w szczegóły by nie psuć przyjemności przyszłym czytelnikom. Powiem tylko, że Rebeka nie miała w życiu lekko – ranili ją ci których najbardziej kochała. Rebeka nosiła na barkach piętno swojej przeszłości i doświadczeń. Na jej miejscu nie jedna osoba poddałaby się i popadłaby w rozpacz. Mamy tutaj cała paletę uczuć i emocji od miłości do nienawiści. Rebeka choć była ofiarą, nigdy nie miała mentalności ofiary.

Co mnie najbardziej urzekło w tej powieści to jej prawdziwość i naturalność. To po prostu życie, z jego wzlotami i upadkami. Wcale nie zdziwił mnie fakt, że książka jest oparta na losach babki Oates. Choć w życiu Rebeki nie brakuje cierpienia czy porażek, to jest też wiele radości. Każdy z nas może znaleźć w sobie coś z córki grabarza, ale już nie każdy może odnaleźć w sobie tyle odwagi i siły co ona. Dlatego ta powieść pokrzepia i dodaje siły, wiary. Można ją także odczytywać jako walkę o szczęście, o własna tożsamość, o pogodzenie się z własną przeszłością.

Ale „Córka Grabarza” to nie typ książki, która pochłania się w trybie przyspieszonym. Wręcz przeciwnie – czyta się ciężko i wolno. Nie dziwie się, że wiele osób poległo na tej książce lub po prostu uznało ją za mało absorbującą. Z jednej strony momentami nie mogłam się oderwać od książki, a z drugiej zdarzały mi się przestoje. Pewien fragment wywołał u mnie szok i pozostanie mi w pamięci na długo. Choć Oates ma tendencje do obdzierania swoich bohaterów z intymności, tu była raczej powściągliwa i oszczędziła czytelników.

Dla mnie „Córka Grabarza” ma słodko-gorzki smak. Książka jest bogata w szczegóły i może dlatego wydaje się ‘rozwlekła’. Niemniej jednak kreacja głównej bohaterki doprowadzona jest do perfekcji. Ostatecznie stwierdzam, że książka a szczególnie główna bohaterka podobały mi się.  Nie powiedziałabym, że to szczyt pisarskich możliwości Oates, ale poziom w dalszym ciągu jest wysoki – niedostępny i nieosiągalny dla wielu pisarzy. „Córka Grabarza” to efekt 12 lat pracy autorki, dlatego warto ją przeczytać i wyrobić sobie zdanie. A przede wszystkim warto poznać Rebekę! 


"Córka grabarza", Joyce Carol Oates, wyd. Rebis, 571 stron, 2007 r.
oryg. "The gravedigger's daughter" 

Moja ocena: 4/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wszystkie uwagi, spostrzeżenia, sugestie czy rekomendacje są mile widziane. Wszystkie zawsze czytam, choć nie zawsze odpisuje. Jeśli komuś faktycznie zależy na kontakcie ze mną to najlepszym sposobem będzie droga mailowa.

podobne

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...