Joyce Carol Oates, literacka specjalistka od trudnych tematów i jeszcze trudniejszych charakterów o piórze ostrym jak brzytwa, tym razem wzięła na warsztat kulisy głośnego morderstwa sześcioletniej łyżwiarki Bliss Rampike. Inspiracja dla tej powieści były autentyczne wydarzenia, bo oto mała wschodząca gwiazdka łyżwiarstwa - JonBenet Ramsay, zostaje zabita we własnym domu, a morderca zapadł się pod ziemie. Sprawa ta ogromnie poruszyła amerykańskie społeczeństwo i była pożywką dla mediów jeszcze przez długie lata. Autorka dyplomatycznie zastąpiła prawdziwe nazwiska i miejsca fikcyjnymi, ale skojarzenia są jednoznaczne.
Ale celem Oates nie było napisanie kryminału o rozwikłaniu po latach tego morderstwa. Możecie więc zapomnieć o jakimś przełomie w śledztwie i nagłych zwrotach akcji. Z pewnością książka wykracza poza ramy kryminału czy ckliwego melodramatu. A jeśli myślicie, że autorka nie wykorzystała potencjału tej historii to czytajcie dalej...
To Skyler Rampike, starszy brat zamordowanej Bliss wprowadza nas posępną historie rodziny Rampike'ów. Skyler spisuje swoje wspomnienia w formie memuaru w 10 latach po tragiczniej śmierci siostry. Skyler, bystrooki i satyryczny narrator, swoim dokumentem piętnuje i ośmiesza amerykańska klasę średnią i tym samym własnych rodziców. Bo jego siostra zanim padnie ofiarą niezidentyfikowanego mordercy, będzie ofiara swoich, własnych rodziców. W zasadzie owi nieszczęśni rodzice stanowią osobną historią i odsłonę tej powieści. Malutka Bliss będzie kartą przetargową swojej matki, jej wejściówką na niedostępne i snobistyczne salony klasy średniej. W końcu dziewczynka wpadnie w szpony mitu „american dream” i chorych ambicji swojej matki. Bliss nie żyła długo i długo nie pożyje; jej kariera kończy się tak szybko jak zaczęła; zostaje zamordowana a podejrzenia padają na wszystkich członków rodziny Rampike'ów. „I już odtąd wszyscy troje żyli upiornie”.
Co jest prawdziwą wartością tej książki? Narracja Skylera; jego spostrzeżenia, wspomnienia i refleksje przywodzące na myśl strumienie świadomości. Skyler pisze "zamierzam bowiem podejść do tematy wyłącznie od wewnątrz, jako człowiek, który to wszystko przeżył". On sam jest bardzo wdzięcznym narratorem, bo konwersuje i droczy się z czytelnikiem. Co ważne (a może najważniejsze?) Sky ma nam do opowiedzenia swoją własną historię, bo 10 lat po śmierci siostry jest wrakiem człowieka. Swoją drogą to niesamowite jak 70letnia pisarka "weszła w skórę" butnego i trudnego nastolatka!
Jak wszystko co wyszło spod pióra Joyce Oates, książka zrobiła na mnie piorunujące wrażenie, bowiem autorka tak wprawnie operuje słowem pisanym, że prawie odczułam to wszystko na własnej skórze. "Moja siostra, moja miłość" (tytuł alternatywny: Na samo dno ze Skylerem Rampikiem) nie należy do poczytnego grona łatwych i przyjemnych książek. To przede wszystkim smutna, poruszająca i złożona opowieść. Osobiście ta historia przypomniała mi zaginięcie małej Madeline, której sprawa rozeszła się głośnym echem po Europie. "Przebijanie" się przez kolejne warstwy tej książki zajęło mi ponad dwa tygodnie; poczułam niejako radość, że to już koniec, bo Skyler nie będzie mnie już nękał swoją historią. Sam Skyler przyznaje: "ten cholerny dokument/wyznanie wysysa moją duszę niczym wampir, który wczepił mi się w tętnice szyjną", a czytelnik może tylko odetchnąć z ulgą, że to nie przydarzyło się jemu.
Jeśli przebrnąłeś przez tę recenzje i dalej zastanawiasz się czy warto sięgnąć po to grube tomiszcze. Odpowiem, że tak jeśli tylko nie boisz się złożonej tematyki i ponurych klimatów z których właśnie Oates słynie. Poza tym, nawet jeśli ta książka wywoła w czytelniku jakieś uczucie przygnębienia to sam finał mu to wynagrodzi!
Moja ocena: 5/6
"Moja siostra, moja miłość", wyd. Rebis, 622 stron, 2009 r.
oryg. "My sister, my love"
Moja ocena: 5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wszystkie uwagi, spostrzeżenia, sugestie czy rekomendacje są mile widziane. Wszystkie zawsze czytam, choć nie zawsze odpisuje. Jeśli komuś faktycznie zależy na kontakcie ze mną to najlepszym sposobem będzie droga mailowa.