"Kobieta pod presją", dramat, 1974 r.
w reżyserii Johna Cassavetesa.
w reżyserii Johna Cassavetesa.
oryg. "A woman under the influence"
John Cassavetes, reżyser filmu „Kobieta pod presją” powiedział kiedyś „reżyseria nie jest niczym innym, jak rodzajem prostytucji, która mnie kompletnie nie interesuje”. W praktyce oznaczało to tworzenie tak samo niezależnych jak nietuzinkowych produkcji. Oglądając „Kobietę pod presją” trzeba zapomnieć o nagłych zwrotach akcji ani chwytach typowych dla hollywoodzkiego kina. Odpowiednie podejście do tego filmu oszczędzi widzowi przyszłych rozczarowań. Należy więc nastawić się na film głęboki, aczkolwiek długi, niewygodny i trudny w odbiorze.
Szaleństwo może przybierać różne formy. Mało tego szaleństwo może skutecznie ukrywać się pod maską normalności. Ale nie dla Mabel, tytułowej „Kobiety pod presją”. Ona jest oficjalnie „wariatką” i wszyscy wkoło o tym wiedzą. Sama bohaterka nie zamierza tego ukrywać - dziwnie się zachowuje, dziwnie patrzy, dziwnie mówi. Ludzie odsuwają się od niej na ulicy; inni starają się unikać jej towarzystwa. Mabel odgrywa swoiste przestawienia – śpiewa, tańczy, nuci – przed zażenowaną widownią, którą stanowią jej bliscy tudzież przypadkowi ludzie. W rzeczywistości Mabel jest jednak zupełnie niegroźna; w dodatku wydaje się zagubiona i bezbronna jak mała dziewczynka. Raz lepiej, raz gorzej radzi sobie z obowiązkami żony i matki. A jak z Mabel i jej niecodziennymi zachowaniami radzi sobie jej mąż Nick? Początkowo dobrze, twierdzi nawet, że jego żona jest niezwykła, a nie szalona. Jednak później on sam zaczyna już w to wątpić. Zaczyna wpadać w rodzaj szaleństwa zarezerwowany dla „normalnych” ludzi …
Cassavetes zafundował widzom bezpardonowy wgląd kamery w intymne relacje rodzinne. Skontrastował niewinne zachowania Mabel z nieprzewidywalnymi zachowaniami jej męża. W końcu nakreślił przepaść między nimi. Dociekliwe oko kamery śledzi ich wzloty i upadki - częściej te drugie. Kto lub co w tej rodzinie stanowi prawdziwy problem niech oceni sam widz. To wszystko w 2, 5 godziny (!), co niekoniecznie w tym wypadku stanowi zaletę… Dla mnie jednak o godzinę za długo … Doceniam trud reżysera jak i aktorów, ale nie zawsze długość idzie w jakość. Trzeba wiele wysiłku by po 1,5 godzinie widz się „nie wyłożył” . Być może w przypadku „Kobiety pod presją” skondensowanie fabuły tudzież scen by wystarczyło.
Moja ocena: 6/10
Moja ocena: 6/10
Gina Rowlands jako Mabel |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wszystkie uwagi, spostrzeżenia, sugestie czy rekomendacje są mile widziane. Wszystkie zawsze czytam, choć nie zawsze odpisuje. Jeśli komuś faktycznie zależy na kontakcie ze mną to najlepszym sposobem będzie droga mailowa.