To nie są wyznania skruszonego przestępcy,
któremu po latach sumienie nie daje spać. To nie jest historia czarnego
charakteru rodem z hollywoodzkich filmów, którego mimo wszystko da się polubić.
To j e s t historia gangstera, który mordował z zimną
krwią, okładał dla zabawy, wymuszał i bił dla adrenaliny, a narkotyki przemycał
dla pieniędzy. Bez usprawiedliwień i wymówek, że nie chciał, ale musiał. To
jest historia Jona Robertsa, który sam siebie określał mianem bardzo złego
człowieka. Dla pozostałych to socjopata.
W 2009 roku Jon Roberts (aka Jon Riccobono) opowiadał o swoim
życiu Evanowi Wrightowi, który poskładał wszystko w całość i stworzył książkę. A
było o czym opowiadać! Roberts był szczery do bólu, obnażając brutalną prawdę o
swoim życiu. Amerykańskie wydanie „Prawdziwego gangstera” ukazało się w
listopadzie 2011 roku. Miesiąc później Roberts już nie żył. Po przeczytaniu
książki łatwo dorobić sobie do tego osobną historię – jakaś zemsta, może dawne
porachunki, może Jon powiedział za dużo… Prawda jest jednak zupełnie inna – Jon
zmarł na raka. To dobra śmierć jak na gangstera jego kalibru. Po raz kolejny
Jon popisał się także doskonałym wyczuciem czasu.
Welcome to his world
Swoje życie i swój „sukces” Roberts zbudował
na prostej postawie wedle której zło jest silniejsze od dobra. Wychowany we
włoskiej rodzinie w Nowym Jorku, Jon od zawsze miał styczność z mafią. Miał też
głowę na karku, a nie tylko pieści czy zdolności do krzywdzenia innych. Szybko
zaczął działać na własny rachunek. Jon wstrzelił się idealnie w czas kiedy
kokaina zaczęła wypierać na amerykańskim rynku marihuanę. U szczytu swojej
nielegalnej działalności Jon wraz z kilkoma wspólnikami zajmował się transportem
kokainy liczonej w tonach, a wartej miliardy dolarów.
Welcome to Miami
„Prawdziwy gangster” nie ogranicza się tylko
do życiorysu jednego człowieka. W tle pojawiają się znane postacie oraz
ciekawe, a czasem szokujące fakty. Książka stanowi też sugestywny obraz Miami
lat 70. i 80., które przeżywało wtedy prawdziwą „kokainową gorączkę”. Oczywiście
nie byłoby to możliwe gdyby nie Jon Roberts. Przez Florydę przewijało się
wówczas mnóstwo narkotyków, pieniędzy, szalonych Kolumbijczyków i nieobliczalnych
Kubańczyków. Sytuacja była równie niebezpieczna co absurdalna. Przykładowo, do
banków w Miami trafiło tyle gotówki, że sprawą zainteresował się sam Bank
Rezerw Federalnych. Kolejny ciekawy
rozdział to sposób w jaki kokaina z Kolumbii trafiła na amerykański rynek – to
bolesny policzek wymierzony amerykańskim władzom.
"Normalni, prości ludzie nie mają o tym pojęcia"
To słowa Jona Robertsa, który
słusznie stwierdził, że normalni ludzie nie mają pojęcia o wpływach, którymi
dysponują baroni narkotykowi. Nie mają też pojęcia ile przez ich ręce
przepływa pieniędzy za które można kupić wszystko i wszystkich.
"Prawdziwy gangster” to bardzo dobra książka
o bardzo złym człowieku. Dzięki niej zrozumiecie co Roberts miał na myśli
mówiąc, że "dobrzy ludzie nie są w stanie zrozumieć, jak bardzo złym można
być". Takie lektury mają to do siebie, że bywają niepoprawne, gorszące, ale
nigdy nie będą nudne. Ten kto spodziewa się znaleźć w niej rynsztokowy język, sylwetki
recydywistów, działalność przestępczą, oraz przekręty na wielką skalę na pewno
się nie zawiedzie. Mocne wrażenia gwarantowane!
"Prawdziwy gangster.
Moje życie: od żołnierza mafii do kokainowego kowboja i tajnego współpracownika władz", wyd. Znak, 528 stron, 2012 r.
oryg. "American desperado"
Moja ocena: 5/6
Generalnie Miami kojarzy mi się z przestępczością (nie tylko ze względu na serial Kryminalne zagadki Miami :)). Książka jest z pewnością mocna i nie ma co w niej szukać umoralniających treści, a raczej silnych wrażeń. Już sam podtytuł podpowiada, że bohater może się "pochwalić" bujnym życiem. Coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńMamy też "Policjantów z Miami" i "Dextera" ...
UsuńBardzo ciekawa recenzja, to powieśc zapewnie dla tych ze stalowymi nerwami:)
OdpowiedzUsuń