Charlie Chaplin
" (...) wie, że trzeba się śmiać ze wszystkiego co boli, aby zachować równowagę i nie dać się zwariować. Wie, że nie ma nic bez bólu, wie, że mnie piecze kciuk, dziewczyna ma obdartą pierś, a lekarz stracił binokle, lecz nie pozwala, by zawarty w tym komizm został przysłonięty przez ból, tak samo jak nigdy by nie pozwolił, żeby ból został przysłonięty przez komizm."
"Lot nad kukułczym gniazdem", Ken Kesey
Czyli ...
Mój subiektywny przegląd filmów optymistycznych
Annie Hall (1977)
reż. Woody Allen
"Annie Hall", oscarowy komediodramat z 1977 roku stanowi sztandarowe dzieło Allena. Reżyser choć wielokrotnie stosował podobny schemat nie powtórzył już takiego sukcesu z żadnym innym filmem. Tytułowa Annie Hall to młoda kobieta, która "pakuje się" w związek z uroczym, aczkolwiek mocno znerwicowanym komikiem Alvy'm. Osią filmu są złożone osobowości głównych bohaterów oraz ich błyskotliwe dialogi. Allen bez ogródek śmieje się i kpi sobie z tego wszystkiego co wszyscy traktujemy śmiertelnie poważnie. Jedna z ostatnich kwestii Alvy'ego jest ujmującą: "zdecydowałam się na szczęśliwe zakończenie ponieważ w życiu rzadko się takie zdarzają."
Billy Elliot (2000)
reż. Stephan Daldry
"Billy Elliot" ma w sobie moc oddziaływania, która sprawia, że po seansie można uwierzyć, że nie ma rzeczy niemożliwych. Być może brzmi jak banalne i wyświechtane powiedzenie, ale film nie ma z tym nic wspólnego. Surowy, przemysłowy krajobraz, rodzina rządzona twardą ręką przez ojca i 11-letni Billy, który odkrywa w sobie niezwykłą pasję do baletu. Billy nie mógł sobie znaleźć bardziej niesprzyjających warunków do rozwijania swojego talentu. Ta energetyczna, pozytywna produkcja wsparta przez dobrze dobraną ścieżkę dźwiękową spotkała się z ciepłym przyjęciem zarówno wśród widzów jak i krytyków.
Pod słońcem Toskanii (2003)
reż. Audrey Walls
oryg. "Under the tuscan sun"
Jest taka scena w filmie kiedy Frances (grana przez Diane Lane) daje wyraz swoim wątpliwościom co do zamieszkania we Włoszech mówiąc co ona tu właściwie robi, sama w tym wielkim domu. Bohaterka właśnie zostawiła swoje stare życie oraz byłego męża w Ameryce i pod wpływem impulsu zakupiła stary, popadający w ruinę dom w Toskanii. Naturalną koleją rzeczy wydaje się aby na drodze zagubionej Amerykanki stanął jakiś przystojny Włoch by ponownie przywrócić jej wiarę w życie. Jednak nic z tego. Frances nie jest łatwo - przeżywa gorzkie rozczarowania, ale poznaje także uroki prostego życia o którym nie miała wcześniej pojęcia. Z filmu płynie pokrzepiające i wartościowe przesłanie pięknie ujęte w jednej z ostatnich scen.
Bridget Jones (2001, 2004)
reż. S. Maguire, B. Kidron
Seks w wielkim mieście (1998-2004)
oryg."Sex and the city"
4. piętro (2003)
reż. Antonio Mercero
oryg. "Planta 4a"
Nietykalni (2011)
reż. Olivier Nakache, Eric Toledano
oryg. "Intouchables"
Shrek (2001)
reż. Andrew Adamson, Vicky Jenson
Jeśli wszystkie powyższe propozycje wydają ci się pretensjonalne to nie pozostaje ci nic innego jak obejrzeć "Shreka". Albo co bardziej prawdopodobne obejrzeć go po raz kolejny - odkryć niuanse, ponownie zapałać sympatią do uroczego osła. Obejrzeć to wszystko jeszcze raz oczami dziecka, bo bajka właśnie nadaje się do tego najlepiej.
Część z tych filmów to i ja uważam za potężną dawkę dobrego nastroju. Właśnie poszukuję jakiejś ciekawej ekranizacji na wieczór ;)
OdpowiedzUsuńWybrałaś ciekawe filmy - niedawno oglądałam "Nietykalnych" i nadal jestem pod wrażeniem tej produkcji, w końcu coś orzeźwiającego.
OdpowiedzUsuń4 piętro było wspaniale,sama zdziwiłam się z jaką lekkością i radością można opowiedzieć historię choroby.
OdpowiedzUsuńZ tych filmów podobały mi się najbardziej "Pod słońcem Toskanii" i "Nietykalni". Za Bridget nie przepadam, widziałem raz i nie miałem ochoty na więcej. "Shreka" też widziałem dawno, ale dość dobrze wspominam ten film, nieźle się na nim uśmiałem :)
OdpowiedzUsuńOglądałem Annie Hall niedawno. Nie jestem zafascynowany. Niezły film, ale myślałem, że będzie bardziej zabawnie ;)
OdpowiedzUsuńZ tych filmów na mnie najlepiej działa Dzienni Bridget Jones! Przezabawny! Idealny na zimowe dla
OdpowiedzUsuństarej panny' (czyli mnie :D). Aż go chyba sobie obejrzę!
Podpisuję się przede wszystkim pod "Bridget...". :)
OdpowiedzUsuń"Shrek" też jest niezawodny. "Nietykalni" podbili moje serce łącząc dramat z komedią. Podobnie zresztą było z filmem "4. piętro". Tematy niełatwe, a tu zamiast depresyjnego nastroju - tyle ciepła i optymizmu, że zdrowi mogą go pozazdrościć.
"Pod słońcem..." wolę w wersji książkowej, choć film był niezły.
Dwóch pierwszych filmów jeszcze niestety nie widziałam.
Z mojej listy zabrałabym tylko Seks w wielkim mieście. A tak zgadzam się ze wszystkich! Może dodałabym jeszcze "Epokę lodowcową" i "Madagaskar".
OdpowiedzUsuńOch.. uwielbiam "Pod słońcem Toskanii" zawsze mi się robi tak jakoś cieplej na sercu. "Nietykalnych" oglądałam niedawno i muszę powiedzieć, że naprawdę podobał mi się ten film, ale tak to już jest z francuskimi komediami :D
Pozdrawiam