piątek, 27 grudnia 2013

Słoneczna dziewczyna

Sylvia Plath podczas wakacji, lato 1954 r. © The Lily Library, Indiana University

Z Gordonem Lameyerem, 1954 r. © The Lily Library, Indiana University

© The Lily Library, Indiana University


 

Jak widać na załączonych fotografiach amerykańska poetka i pisarka, Sylvia Plath odżywała na łonie natury, w szczególności na słonecznych plażach. Słońce zawsze działało na nią kojąco, co także często podkreślała w swoich prywatnych zapiskach. Ponure zimy (zwłaszcza te angielskie) były dla niej ciężkim okresem.

W listopadzie 1961 roku Sylvia pisze z Londynu do matki:

"Nadchodzi pięć ponurych miesięcy. Odczuwam zawsze żal za odchodzącym latem, gdy wczesnym popołudniem zapada mrok, więc przez najbliższy miesiące będę dogadzać swemu organizmowi, gdyż jest to w moim przypadku najlepsze lekarstwo na chandrę".

Na kilka miesięcy przed śmiercią, po odkryciu zdrady męża, będąc w trakcie rozwodu Sylvia kilka razy wspomina jak dobroczynny wpływ mają na nią cieplejsze klimaty: "muszę odetchnąć, pobyć na słońcu, poprawić się" albo "jeśli mi się uda spędzić zimę w słonecznej Hiszpanii, być może odzyskam wagę i zdrowie utracone podczas ostatnich sześciu miesięcy".

Pisarce niestety nie udaje się opuścić Anglii na zimę – w rezultacie jedną z najsurowszych zim stulecia spędza samotnie z dwójką małych dzieci w londyńskim domu (tym samym, w którym wcześniej mieszkał poeta, W. B. Yeats), gdzie ogrzewanie i elektryczność często szwankują. W tych iście spartańskich warunkach Sylvia przeżywa rozkwit sił twórczych: "Piszę teraz najlepsze wiersze mego życia, które zdobędą mi nazwisko". Wielokrotnie podkreśla też, że pisze jak szalona.

W październiku 1962 roku skończy swoją pierwszą powieść (chodzi o "Szklany klosz" ), ma również pomysły na dwie następne. De facto Sylvia nie miała chyba wysokiego mniemania o "Szklanym kloszu", a już na pewno nie spodziewała się takiego sukcesu – twierdziła, że "chałturzy" pod pseudonimem Victorii Lucas, a pod takim nazwiskiem ukazała się właśnie jej pierwsza powieść. Miesiąc po jej wydaniu Sylvia Plath już niczego więcej nie napisze.

_______________________________________________________________

[To taki wstęp przed szerszymi refleksjami o treści i zawartości „Listów do domu” Sylvii Plath. Tak wiele chciałabym o nich napisać, tak wiele słów ich autorki przytoczyć. Muszę jednak to ogarnąć, bo wyszedłby pewnie tekst, który odstraszyłby swoją długością.]


Wszystkim zainteresowanym twórczością i życiem pisarki polecam interesujący artykuł pt. What Sylvia Plath loved.

5 komentarzy:

  1. Ja jednak czekam na tekst, ciesząc się tą namiastką. Jednak przede wszystkim, czekam aż sama będę mogła przeczytać "Listy"...

    OdpowiedzUsuń
  2. To co my w Polsce, zwłaszcza ja na swoim biegunie, mamy powiedzieć? ;) Tu zima zdaje się nie mieć końca...

    OdpowiedzUsuń
  3. A moim zdaniem pisz dalej. Zaczytałam się w Twoim poście i nagle się urwał... Zawsze mnie zadziwia jak bardzo twarz ludzi nie przystaje do ich wnętrza. Sylvia wcale nie wygląda na "tę" Sylvię. Ale może powinnam się z nią bliżej zapoznać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne zdjęcia S.P. Widziałam je po raz pierwszy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakie śliczne zdjęcia Sylwii! Nie znałam ich, zawsze spotykałam jakieś czarno-białe. Rzeczywiście, była piękną, słoneczną dziewczyną. Skąd ta depresyjność widoczna w jej utworach?
    Chyba schowała ją głęboko w środku.

    OdpowiedzUsuń

Wszystkie uwagi, spostrzeżenia, sugestie czy rekomendacje są mile widziane. Wszystkie zawsze czytam, choć nie zawsze odpisuje. Jeśli komuś faktycznie zależy na kontakcie ze mną to najlepszym sposobem będzie droga mailowa.

podobne

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...