czwartek, 2 stycznia 2014

Czytając "Listy do domu" Sylvii Plath

Listy Sylvii Plath obejmują 13 lat korespondencji, adresowanej głównie do matki. Wybory życiowe Plath (nauka, studia, małżeństwo) rzuciły ją daleko od domu rodzinnego. W tym czasie ich autorka zdążyła się przeistoczyć z młodej dziewczyny w dojrzałą kobietę. Nigdy jednak nie zaniedbywała swoich najbliższych; swoją nieobecność starała się wynagrodzić chociaż pełnymi czułości listami.

Te listy są przede wszystkim dowodem miłości córki do matki. Sylvia na przeróżne sposoby potrafiła okazać mamie, a także dziadkom swoje uczucia – z jej tekstów bije troska, wdzięczność i tęsknota. Sylvia zwyczajowo informuje też o bieżących sprawach takich jak osiągnięcia literackie, postępy w nauce, ambitne plany na przyszłość. Później dochodzą jeszcze tematy związane z mężem, Tedem Hughes i dziećmi.

 Wydaje się, że Sylvia tak kochała matkę, że nie chciała przydawać jej powodów do zmartwień. W istocie nie miała się czym martwić – "My oboje [ona i brat] naprawdę mamy wszystko. Życie rodzeństwa Plath płynie jakby w zaczarowanym świecie". Sylvia niewiele razy pozwala sobie na narzekanie czy pesymistyczny nastrój. Niemniej jednak w jej listach znajdziemy wyraźne sygnały poprzedzające poważne załamanie psychiczne w 1954 roku. Jego pierwszym symptomem jest silna niechęć do ... fizyki. Wtedy roztrzęsiona Sylvia wyznaje m.in. "Jeśli z powodu jednego nielubianego przedmiotu ma się ochotę rzucić college i pożegnać z życiem, sprawa staje się poważna". Uważny czytelnik znajdzie więcej tego typu uwag i wszechobecnego zniechęcenia w listach z tego właśnie okresu.

Zbiór korespondencji Plath zawiera również kilka listów do brata i przyjaciół. W nich Sylvia jest bardziej skłonna mówić o swoich problemach "z Tobą [z bratem] mogę mówić swobodnie o naszych planach, bo z Mamą nie. Ona tak się martwi, że musimy jej stworzyć bodaj iluzję stabilizacji". Wymowny jest list do brata tuż przed załamaniem (bezpośrednio po Nowym Jorku). Jeszcze wymowniejszy charakter ma list do przyjaciela po nieudanej próbie samobójczej – Sylvia tłumaczy w nim wszystko; jak/dlaczego zamierzała się zabić. 

Na dwa miesiące przed śmiercią Sylvia emanuje pozytywną energią: "Mogę powiedzieć z ręką na sercu, że w życiu nie byłam tak szczęśliwa". To po części efekt długo wyczekiwanej przeprowadzki do nowego domu. Poza tym poetka ma wiele planów na kolejne miesiące, lata, widzi przyszłość w różowych kolorach. Zapewnia matkę, że jej trudności mają przejściowy charakter, dokładnie je precyzuje: "Wiedz, że moje obecne problemy mają wyłącznie praktyczny charakter: pieniądze, odzyskanie sił fizycznych, sensowna dziewczyna albo wychowawczyni, chętna do brudnej roboty i gotowania (…)". Z kolei w październiku 1962 roku pisze "Jestem zdrowa na duchu i umyśle, ale chora i wycieńczona na ciele". Zatem można z tego ułożyć obraz odpowiedzialnej kobiety rozsądnej w swoich ocenach i decyzjach.

Sylvia jest jednak kompletnie sama, skazana na pomoc finansową od rodziny w Ameryce. Przyznaje, że "prowadzi ciężką nierówną walkę i jest sama", ale o powrocie do Stanów nie chce słyszeć. Odrzuca też sugestie lekarza o pobycie w szpitalu psychiatrycznym. W bardziej stanowczym tonie pisze do matki: "Nie opowiadaj mi o tym, że ludzie potrzebują pokrzepienia! Człowiek, który przeżył Belsen – fizycznie lub duchowo – nie ma ochoty słuchać o ptaszkach, które nadal ćwierkają ćwir-ćwir, chce mieć natomiast pełną świadomość, iż kto inny był tam również, że przeszedł najgorsze i wie, co to znaczy". Precyzuje również w zdecydowany sposób motto swojej twórczości: "Przestań mnie namawiać na pisanie o „dzielnych, porządnych ludziach” – możesz sobie o nich poczytać w „Ladies’ Home Journal”!...Moim zdaniem należy zgłębiać i dzielnie stawiać czoło temu, co najgorsze, a nie udawać, że tego nie ma". I dlatego właśnie tak lubię Sylvię Plath!

Takie są właśnie listy Sylvii Plath. Stanowią cenny zapis życia z jej własnej perspektywy, ale rodzą też wiele pytań i znaków zapytania. Dlaczego nie szukała pomocy? Czy robiła dobrą minę do złej gry? Ale to już pozostanie w sferze tajemnic.

Do tej pozycji mogę mieć jedynie techniczne uwagi. Mile widziane byłoby umieszczenie w książce krótkiego kalendarium typu konkretna data = wydarzenie, etap życia Plath. Wtedy listy nie byłyby tak bardzo wyrwane z kontekstu. Ja wspomagałam się źródłami z Internetu, zapisując daty ważnych momentów z życia Sylvii. Dobrym pomysłem byłoby też porównywanie zapisków z listów z wpisami z dziennika SP o mniej więcej podobnej dacie.

________________________________________________________
"Listy do domu", Sylvia Plath, wyd. Czytelnik, 480 stron, 1983 r.
Oryg. "Letters Home"

2 komentarze:

  1. "Listy" są dla mnie czymś w rodzaju pudełka z cukierkami. Gdy czuję się źle sięgam i delektuję się kilkoma listami i tak dalej. Kocham Sylvię niesamowicie. Jej wrażliwość, siła i zdecydowanie w dążeniu do celu inspirują. Poluję na dzienniki, ale jest ciężko.
    200zł to nie tak mało wbrew pozorom, ale czego nie robi się dla ukochanej osoby.
    Pozdrawiam ciepło w tym Nowym Roku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz, mam podobnie, [wbrew pozorom] Sylvia jest najlepsza na chandrę i jeszcze fakt, ze jest taka nieodgadniona ... Niestety ani listów ani dzienników nie posiadam, dlatego staram się wychwycić jak najwięcej jej słów. U mnie w bibliotece jeszcze się nie zdarzyło, że ich jej książki były wypożyczone, więc mam do nich nawet łatwy dostęp. Ja będę czekać na wznowienie dzienników i wtedy kupie, bo 200 zloty to dla mnie granda w biały dzień, zwykłe naciąganie [chodzi oczywiście o sprzedających, przesadzili].

      Usuń

Wszystkie uwagi, spostrzeżenia, sugestie czy rekomendacje są mile widziane. Wszystkie zawsze czytam, choć nie zawsze odpisuje. Jeśli komuś faktycznie zależy na kontakcie ze mną to najlepszym sposobem będzie droga mailowa.

podobne

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...