Intuicja nie zawiodła Hanyi Yanagihary gdy na okładkę swojej książki zaproponowała zdjęcie wykonane przez Petera Hujara przedstawiające mężczyznę, którego grymas twarzy na długo zapada w pamięć. Ta fotografia do amerykańskiego wydania "A Little Life" stała się kwestią, która na chwilę podzieliła autorkę i jej wydawcę. Kontrowersje wzbudził nie tylko sam poruszający i wymowny wizerunek, ale jego niecodzienny kontekst - w rzeczywistości mężczyzna przedstawiony na zdjęciu zamiast w bólu znajduje się w stanie najwyższej ekstazy... Ostatecznie jednak Hanya Yanagihara zdołała przeforsować swoją propozycję i na pierwszym amerykańskim wydaniu (jak i kolejnych jego dodrukach) umieszczono fotografię Petera Hujara z 1969 roku zatytułowaną - i przy okazji nazywającą rzeczy po imieniu - "Orgasmic Man".
Przed pojawieniem się rzeczonej fotografii na okładce powieści Yanagihary niewielu jednak ją znało, nie mówiąc już o okolicznościach jej powstania. Peter Hujar był niszowym artystą, którego surowe prace dotykały sfer intymności, a nierzadko ocierały się bezpośrednio o erotyzm. Charakter wielu z tych fotografii nie pozostawia złudzeń co do ich autora: Hujar był zadeklarowanym homoseksualistą i zarazem jedną z wielu ofiar epidemii HIV/AIDS w jej szczytowym okresie. Jego twórczość byłaby pewnie znana i rozpoznawalna tylko w niektórych kręgach gdyby nie Hanya Yanagihara, która oprócz talentu literackiego ma też dobry zmysł artystyczny. Pisarka bowiem już od dawna inspiracji do swoich powieści szukała m.in. w zdjęciach, a w "Orgasmic Man" zobaczyła odzwierciedlenie przeżyć swoich bohaterów (i być może emocje swoich czytelników podczas lektury).
Pomysł z umieszczeniem fotografii Hujara na okładce okazał się strzałem w dziesiątkę - efekt jest niesamowity, rzucający się od razu w oczy, wywołujący konkretne emocje. Do podobnych wniosków doszedł w końcu i wydawca słusznie zakładając, że wielu zainteresuje się książką już z powodu jej odważnej okładki. Wówczas jeszcze nikomu się nie śniło, że "Małe życie" stanie się sukcesem na taką skalę (właściwie to liczono się faktem, że będzie klapą a ta wyszukana, w pewnym sensie też pretensjonalna fotografia może się do tego przyczynić). Sprawy potoczyły się jednak zupełnie inaczej - obawy wydawnictwa okazały się nieuzasadnione, a nadzieje autorki spełniły się z nawiązką. Powieść w krótkim czasie stała się fenomenem, a okładka jej znakiem rozpoznawczym oraz inspiracją do takich zdjęć jak to poniższe (więcej podobnych można zobaczyć tutaj).
![]() |
David Wheeler [źródło zdjęcia] |
O sile przyciągania drzemiącej w tej reprodukcji mogłam się zresztą przekonać osobiście. Odkąd zobaczyłam ją w grudniu tamtego roku, ta książka nie dawała mi spokoju. I chociaż od tego czasu niecierpliwie wyglądałam polskiego wydania to ostatecznie zdecydowałam się - a rzadko pozwalam sobie na takie fanaberie - na to amerykańskie. Jeszcze jej nie przeczytałam, a już wiedziałam, że pierwsze wrażenie jakie wywołuje ta fotografia u odbiorcy jest zbieżne z treścią jaką książka wywołuje w czytelniku. Idealna zgodność. Hanya Yanagihara powiedziała, że chciała napisać powieść gdzie los nie szczędziłby bohatera, a jeden z krytyków napisał - nawiązując zresztą do fotografii Petera Hujara - że w "Małym życiu" więcej jest cierpienia niż przyjemności.
Mój kolega po przeczytaniu "Małego życia" (czytał po polsku, a w pracy miał do czynienia tylko z okładką brytyjską), zobaczył wydanie amerykańskie i stwierdził, że na tej okładce jest spoiler.
OdpowiedzUsuńJa jej jeszcze nie czytałam, ale mam w planach. Słyszę o niej same dobre recenzje. I zniknęła nam z półek w ciągu dwóch dni od dostawy - a to jest dobry znak.
Pozdrawiam :)
Spoilera pewnie można dopatrzyć się prędzej po przeczytaniu książki niż przed. Ja w każdym razie nic na ten temat nie wiem; chyba, że chodzi o to, że jest to "gay novel", co akurat wyczytałam nie z okładki, ale z wielu recenzji. A brytyjskie wydanie jest po prostu poprawne, wolałam to amerykańskie od momentu gdy je po raz pierwszy zobaczyłam. Już to pisałam, ale zazdroszczę Ci dostępu do tych wszystkich książek, masz w czym wybierać :)
UsuńDługo zastanawiałam się, czy sięgnąć po "Małe życie". Słyszałam, że ta książka niesamowicie wciąga, ale też, że są w niej momenty, w trakcie których masz ochotę rzucić książkę w kąt i zapomnieć o niej raz na zawsze. Bałam się, ale jednocześnie chciałam mieć swoje zdanie i w końcu się przemogłam. Dziś wiem, że to była bardzo dobra decyzja.
OdpowiedzUsuńZarówno ci, którzy mówią, że momentami książka odrzuca, jak i ci, którzy ją zachwalają mają rację. To tytuł, wobec którego nie można pozostać obojętnym. Myślę, że ta książka pokazuje bolesną prawdę o życiu bogatych, nowoczesnych metropolii tak, jak "Slumdog" obnaża prawdę o świecie bollywood - gdy czytam róże amerykańskie książki, często mam wrażenie, że czytam o innym, kolorowym i lepszym świecie. "Małe życie" pokazuje, że pod kolorową fasadą kryją się te same lęki, obawy, cierpienia, żale. Czasami uciekamy w książki, by zapomnieć o naszym życiu, by zapomnieć o beznadziei, braku nadziei lub perspektyw. "Małe życie" pokazuje, że mamy się czym cieszyć i trzeba brać życie takim, jakim jest.
Co do okładki - chyba jednak wolę tę polską... w tej brytyjskiej nie widzę ani cierpienia, ani rozkoszy - widzę grymas po zjedzeniu cytryny - nie przemawia do mnie :(
Cóż, mogę tylko napisać - musisz przeczytać ;-)
OdpowiedzUsuńPięknie koresponduje to zdjęcie z okładki książki z treścią w niej zawartą. Dziękuję za ten post, bo właśnie przypomniała mi się historia tej okładki, ale nigdzie nie mogłem wysondować, czyjego autorstwa jest praca. I znalazłem ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń