poniedziałek, 26 września 2016

"W królestwie lodu" Hampton Sides

Nie ma chyba lepszego motta, które trafniej oddawałoby ducha pionierskich wypraw polarnych niż słowa Alfreda Tynnesona pochodzące z "Ulissesa": "walczyć i szukać - i nie ustępować". Ich uniwersalny charakter sprawiał, że chwalono nimi tak zwycięzców jak oddawano hołd zwyciężonym. Podobna dewiza i wielkie nadzieje musiały towarzyszyć też uczestnikom wyprawy polarnej Jeannette, która latem 1879 roku wypływała na podbój bieguna północnego. Ich poprzednicy albo przepadli bez wieści gdzieś w lodach dalekiej północy albo - jeśli mieli więcej szczęścia - zostali odnalezieni na wpół żywi przez zapuszczające się z rzadka w tamte regiony statki. Wyprawa Jeannette miała nie podzielić ich losu. 

Po latach dramatyczne przejścia tej ekspedycji doczekały się zainteresowania ze strony współczesnego autora. Hampton Sides, bo o nim mowa miał słuszne powody sądzić, że ta historia zasługuje na przypomnienie. W końcu niewielu już dziś pamięta o amerykańskiej wyprawie arktycznej pod dowództwem kapitana De Longa. Wówczas jednak było to ogromne wydarzenie mające - przynajmniej w zamyśle - przynieść rozwiązanie zagadki bieguna północnego. Zatem Jeannette wyruszała praktycznie w nieznane opierając swe plany jedynie na niepewnych teoriach i przypuszczeniach. Jak zwykle w takich wypadkach liczono się z ryzykiem, ale myślano przede wszystkim o potencjalnej szansie i nowych odkryciach. Załoga Jeannette, choć niewątpliwie twarda, zaprawiona w bojach nie spodziewała się takiego rozwoju wypadków, które stały się jej udziałem wkrótce po opuszczeniu bezpiecznych przystani stałego lądu. 

Zanim jednak Jeannette z wielką pompą odbije od portu w San Francisco i skieruje się ku północy i przeznaczeniu, Hampton Sides wtajemniczy nas nieco w ówczesne realia. Stan wiedzy na temat obszarów podbiegunowych, a także nieodparta potrzeba człowieka by przekonać się o tym osobiście zasługują tutaj na szczególną uwagę. Spektakularne fiaska wypraw Terror czy Polaris były jeszcze wciąż żywe, gdy załoga Jeanette podejmowała własną próbę. Ekspedycja De Longa za radą "ekspertów" popłynęła zupełnie nowym szlakiem i miała być niesiona ciepłym prądem Kuro Siwo, który w międzyczasie okazał się – a jakże by inaczej - prądem zimny. I tak, niesprawdzona oraz skąpa wiedza na temat najbardziej niegościnnych regionów globu ziemskiego podziałały na zgubę Jeannette.

Przy okazji Hampton Sides odpłynął nam trochę od tematu - zwłaszcza na początku. Chyba żaden inny sponsor wyprawy polarnej nie doczekał się więcej uwagi i miejsca niż otrzymał na kartach "W królestwie lodu" James Bennett Jr. Trzeba wprawdzie przyznać, że owy patron i ekscentryczny wydawca "The New York Herald" miał tutaj swoje zasługi - udzielone przez niego niemal nieograniczone wsparcie finansowe sprawiło, że amerykańską ekspedycję ominęły wszelkie problemy z budżetem. Jeannette wyruszała więc znakomicie przygotowana i wyekwipowana, a załogę nie dręczyły żadne koszty czy długi; a to już stanowiło ewenement wśród takich przedsięwzięć. Większość jednak opisanych przez autora ekscesów Bennetta nie ma związku z właściwym tematem książki. W rezultacie odciąga to uwagę od prawdziwych bohaterów, których losy są w gruncie rzeczy dokładnym zaprzeczeniem stylu życia reprezentowanego przez Bennetta. 

Trudno przejść do porządku dziennego nad tym, co przydarzyło się załodze Jeannette. "W królestwie lodu" gdy już osiągnie swój punkt kulminacyjny staje się klasyczną polarną tragedią, gdzie z każdej strony wyziera przenikliwy mróz, głód oraz niechybna śmierć. Jednocześnie jest to też opowieść o odwadze, przetrwaniu oraz woli życia, co zresztą stanowi doświadczenia tak charakterystyczne dla pierwszych polarników. Nie wiem czy Shackleton, Amundsen albo Scott wychowali się na opowieściach o wyprawie De Longa, ale pozostaje on ich wielkim, choć zapomnianym poprzednikiem. Kto jednak przeczyta przemawiającą do wyobraźni książkę Hamptona Sidesa, ten prędko nie zapomni De Longa i jego towarzyszy.

______________________________________________________
"W królestwie lodu", Hampton Sides, Rebis, 488 stron, 2016 r.
oryg. "In the Kingdom of Ice"

Moja ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wszystkie uwagi, spostrzeżenia, sugestie czy rekomendacje są mile widziane. Wszystkie zawsze czytam, choć nie zawsze odpisuje. Jeśli komuś faktycznie zależy na kontakcie ze mną to najlepszym sposobem będzie droga mailowa.

podobne

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...