poniedziałek, 10 marca 2014

"Odgłosy robaków. Zapiski mumii" 2009



Sylvia Plath napisała kiedyś, że umieranie, tak jak wszystko inne jest sztuką. I choć nieskromnie uznawała się za specjalistkę w tej dziedzinie, to z pewnością jednej rzeczy nie wzięła pod uwagę. A mianowicie, że ze śmierci można zrobić starannie zaplanowane przedsięwzięcie obliczone na bardzo powolny proces. Tak jak w przypadku bezimiennego bohatera filmu "Odgłosy robaków. Zapiski mumii". To co on sobie zafundował przechodzi - wcale nie przesadzając - ludzkie pojęcie i wyobrażenie. Jestem do teraz nie tylko poruszona, ale autentycznie zdruzgotana.

"Zapiski mumii" to specyficzny rodzaj dokumentu w którym nie występują żadne nazwiska, daty czy miejsca. Obraz rozpoczyna się informacją, że zimą dokonano na mokradłach dziwnego odkrycia. Otóż, przypadkiem natrafiono na zmumifikowane zwłoki skrajnie wychudzonego mężczyzny. Za przyczynę zgonu uznano śmierć z wygłodzenia. Dziennik znaleziony przy nim ujawnił szokującą prawdę, że było to świadome działanie. Od tego momentu cofamy się o kilka miesięcy wstecz, a narrator mówi teraz głosem owego nieszczęśnika płynącym wprost z jego przedśmiertnych zapisków.

Na początku sierpnia ten człowiek postanawia się popełnić samobójstwo. I nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że on postanawia się zagłodzić. To co innego umrzeć z głodu, a co innego zrobić to celowo. Od tej chwili staranie realizuje swój plan. W tym celu wyjeżdża w jakieś odludne rejony, do lasu gdzie robi sobie skromne schronienie. Tam chce umrzeć i tam przeżywa gehennę. Dzień po dniu, opisuje to na kartach dziennika. Nie mówi wiele o powodach swojej decyzji, skupia się niemal wyłącznie na teraźniejszości. Szczegółowo odnotowuje reakcje swojego organizmu na przymusową głodówkę, przedstawia swój strach, ból i powolną agonie. Jednocześnie z wielką determinacją dąży do samozagłady. Jego słowa za każdym razem są jak kubeł zimnej wody, trudno je znieść. Jednak nie można przestać ich słuchać. Czasami słychać w nich poezję jak w tym fragmencie: "Muszę napisać list do Urzędu Imigracyjnego Tamtego Świata. Moja dusza przybędzie tam za dwa, trzy dni. Proszę ją przyjąć jak należy".

I choć to padające słowa stanowią serce tego dokumentu, to nie miałyby one takiej siły rażenia gdyby nie towarzyszące im zdjęcia. Filmowcy postawili na minimalizm np. nie występuje tu ani jeden aktor. Jednak ich zamysł jest czytelny - obraz ma oddać to co widział/czuł bohater. Las, odgłosy natury, ciemność, dziwne dźwięki, surrealistyczne sceny rodem z koszmarów albo snów, w końcu halucynacje. Długie pauzy pomiędzy poszczególnymi wpisami tylko wzmagają uczucie niepokoju i dyskomfortu. Ten aspekt filmu robi piorunujące wrażenie; ja czułam się jakbym oglądała horror, ale bez krwi czy drastycznych widoków.


Kluczowe znaczenie ma geneza zaprezentowanej historii, bo tak naprawdę to ona determinuje odbiór filmu. Dokument powstał na podstawie powieści Masahiko Shimady pt. "Until I am a mummy". Japończyk z kolei zainspirował się autentycznymi wydarzeniami. Tak więc słowa padające w filmie nie są prawdziwe, są jedynie wymysłem pisarza i scenarzystów. A dokument jest tak naprawdę paradokumentem. Faktycznie, oryginalnych myśli, pięknych zdań kreślonych przez bohatera nie powstydziłby się żaden klasowy literat. Może gdybym miała tą wiedzę wcześniej, ten seans nie okazałby się dla mnie tak traumatycznym przeżyciem. Nie można jednak zupełnie odetchnąć z ulgą, bo za tym wszystkim kryje się wciąż prawdziwa historia.

Myślę, że nigdy nie odważyłabym się obejrzeć tego filmu, nawet gdyby mi go zachwalano pod niebiosa. To był przypadek, niespodziewany efekt bezmyślnego skakania po kanałach. To film jedynie dla ludzi odpornych psychicznie, o silnych nerwach. Ja taka nie jestem. W związku z czym ta historia będzie mnie jeszcze długo prześladować. Musiałam zneutralizować sobie ją kilkoma odcinkami lekkiego serialu, ale i tak skończyło się nieprzespaną nocą.

___________________________________________________________
"Odgłosy robaków. Zapiski mumii", dokument fabularyzowany, 2009 r.
reż. Peter Liechti
oryg."The sound of insects. Record of a mummy"

Moja ocena: 8/10

4 komentarze:

  1. Boże, jak Ty na to trafiłaś? To jest chore - i uwierz mi, nie mówię tego zbyt często :/ Dziwny film, ale nie mam jeszcze pewności, czy chcę go obejrzeć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sama się dziwię, w dodatku udało mi się trafić na początek, no może pierwszych paru minut nie widziałam. Nie mialam pojecia nawet co ogladam, ale to nie mialo wiekszego znaczenia.

      Usuń
  2. co to za historia... jestem w szoku, ale bardzo chcę obejrzeć

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam o głodowej śmierci ludzi w pamiętnikach o drugiej wojnie światowej. Konający ludzie próbowali jeść trawę, korę drzewa, papier. Zagłodzenie się to wyjątkowo okrutny rodzaj śmierci, trwający bardzo długo. To wiele tygodni straszliwych męczarni. Jaka musiała być determinacja człowieka, który dobrowolnie zdecydował się na takie coś...

    OdpowiedzUsuń

Wszystkie uwagi, spostrzeżenia, sugestie czy rekomendacje są mile widziane. Wszystkie zawsze czytam, choć nie zawsze odpisuje. Jeśli komuś faktycznie zależy na kontakcie ze mną to najlepszym sposobem będzie droga mailowa.

podobne

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...