wtorek, 21 kwietnia 2015

"Kompleks Portnoya" Philip Roth

Trzeba mieć talent, żeby napisać  t a k ą  książkę, trzeba mieć jaja, żeby ją wydać i trzeba mieć grubą skórę by krytyka nie pożarła cię potem żywcem. W posiadaniu takich przymiotów jest niewątpliwie Philip Roth, który publikując pół wieku temu "Kompleks Portnoya" naraził się całej rzeszy odbiorców na czele z feministkami i Żydami. Środowisko psychoanalityków też pewnie nie było zadowolone, choć może podeszło z większą pobłażliwością do odważnego tworu Rotha. Jednak kontrowersje nie cichną nawet dziś, bo "Kompleks Portnoya" nadal sieje zgorszenie wśród czytelników. Z tym, że obecnie Philip Roth to pisarz z którym należy się liczyć; do tego stopnia, że stale wymieniany jest wśród kandydatów do literackiej Nagrody Nobla. 

W swojej książce Philip Roth powołuje do życia niejakiego Aleksandra Portnoya, młodego mężczyznę ze skłonnością do licznych perwersji, ale i samorefleksji. To sprawca całego zamieszania. Na skutek problemów natury osobistej nasz bohater trafia w końcu na kozetkę do psychoanalityka. W swoim nieprzerwanym monologu Aleksander wyrzuca z siebie strumień wspomnień, żalów oraz skarg. A dręczy go swoista wewnętrzna sprzeczność: "mam dość roli grzecznego chłopca, który publicznie sprawia przyjemnością rodzicom, a prywatnie wali konia!". To wbrew pozorom nie błahostka a poważna sprawa, odbijająca się negatywnie na wszystkich sferach życia bohatera i przyprawiająca go o ciągłą zgryzotę. 

Alex szybko się rozkręca i okazuje się, że na masturbacji się nie kończy, a właściwie dopiero zaczyna. To preludium przed dalszymi wyczynami bohatera na tym polu. Rola kobiet w tej książce sprowadza się właściwie do jednego, tak jak przełomowe odkrycie nastoletniego Alexa: "każda napotkana dziewczyna ma przecież między nogami prawdziwą pizdę! Niesłychane! Tylko pierdolić!". W powieści nieźle obrywa się też Żydom, zresztą takiego też pochodzenia jest książkowy Portnoy (jak i sam autor). Philip Roth nie szczędzi więc ostrych słów pod adresem swoich pobratymców: "już mi uszy puchną od tej całej sagi cierpiących Żydów! Bądźcie tak łaskawi, moi kochani i wsadźcie sobie to dziedzictwo cierpienia w swoje cierpiące dupy!".

Philip Roth we własnej osobie.
fot. Bob Peterson, Time & Life Pictures

Po co więc te skandalizujące słowa? Tak się składa, że to wszystko razem wzięte tworzy całkiem przekonujący i wiarygodny psychologicznie portret tytułowego bohatera. On się nie chwali, a żali. Jest niespełniony człowiekiem, żyjącym w ciągłym strachu przed karą i w wiecznej rozterce co mu przystoi a co nie. Ten żałosny biedak nie jest zdolny do zbudowania normalnych relacji z kobietami, bo wykorzystuje je notorycznie do swoich zachcianek, co jednak wciąż nie przynosi mu przyjemności a poczucie winy. Alex widzi w tym echa wychowania w opresyjnej żydowskiej rodzinie i dobitnie to udowadnia. Mówi: "zahamowania nie rosną na drzewach - wymagają cierpliwości, skupienia, oddanych i pełnych poświęcenia rodziców, no i posłusznego, pracowitego dziecka, a już po kilku latach wyrośnie z niego wiecznie spięty, zablokowany człowiek"

Z premedytacją cytowałam tu wielokrotnie Rotha by pokazać w jak śmiałym tonie utrzymana jest jego powieść. Na pewno jednak nie udało mi się oddać humoru i swady z jaką jest napisana. Warto więc wziąć sobie więc poprawkę na fakt, że to w gruncie rzeczy przekomiczna książka, taka z kategorii pół żartem, pół serio. Niezbyt często można się spotkać z tak żywą, bezpośrednią, niepoprawną politycznie i prześmiewczą prozą. To prawdziwy literacki ewenement. 

_________________________________________________
"Kompleks Portnoya", Philip Roth, wyd. Zysk i s-ka, 240 stron, 2002 r. 
oryg. "Portnoy's Complaint" 

Moja ocena: 7/10

5 komentarzy:

  1. Najostrzejszym krytykiem dla Philipa Rotha okazał się sam Philip Roth, bo zrecenzował się sam i postanowił więcej nie pisać. Szkoda.

    Dodam, że tak książka jak i inne Rotha miał olbrzymi wpływ na twórczość Woodiego Allena. Może Allen nie jest tak obrazoburczy, ale drążą ich obydwu podobne fabie i obsesje, choć może w tych nowych filmach już nie aż tak mocno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że nim zakończył karierę to sporo się literacko naprodukował. A o Allenie nie wiedziałam, ciekawe.

      Usuń
    2. Najmocniej widać Rotha u Allena w "Przejrzeć Harry'ego", można nawet podejrzewać, że jego postać jest trochę na Rotha wzorowana, choć to mocno pogmatwany film, jest tam sporo autobiograficznych wkrętów. Polecam pod tym kątem oglądać.

      Usuń
  2. Kilka lat temu sięgnęłam po tę książkę, ale nie dokończyłam jej, bo jedna ze scen mnie zbrzydziła :)
    Na szczęście nie zraziłam się do Rotha, sięgnęłam po kolejne jego książki i w tej chwili mogę powiedzieć, że najbardziej lubię "Cień pisarza" i "Nemezis". Nieco mniej podobał mi się "Everyman". A podczas czytania "Dziedzictwa" miałam mieszane uczucia. Roth opisał w niej, jak opiekował się chorym na raka ojcem i niestety miałam wrażenie, że zdradza zbyt wiele wstydliwych tajemnic staruszka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Roth ma "niewyparzoną gębę", ale taki jego urok albo styl. Oczywiście, z chęcią będę czytać go dalej :)

      Usuń

Wszystkie uwagi, spostrzeżenia, sugestie czy rekomendacje są mile widziane. Wszystkie zawsze czytam, choć nie zawsze odpisuje. Jeśli komuś faktycznie zależy na kontakcie ze mną to najlepszym sposobem będzie droga mailowa.

podobne

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...