piątek, 27 lipca 2012

"Marilyn, ostatnie seanse" Michel Schneider

Bardzo niewiele jest dobrych książek o Marilyn Monroe. Wiarygodnych jeszcze mniej. To paradoks ponieważ opisy życia i śmierci gwiazdy zapełniają dziesiątki tysięcy stron. Ktoś naliczył, że książek poświęconych Marilyn powstało chyba ponad 600. Każdy pisarz, który decyduje się aby wziąć na warsztat jej życiorys staje przed trudnym dylematem i wielką pokusą. Bo oto rozciąga się przed nimi szerokie połacie sensacji, kontrowersji i teorii spiskowych, które dodają rumieńców całej tej historii. Już wcześniej ktoś wyszedł z założenia, że gdyby nawet nic takiego nie miałoby miejsca, należałoby to wymyślić. Jak słusznie zauważa Michel Schneider, autor "Ostatnich seansów" jedynie ci, którzy naprawdę kochali Marilyn nigdy nie napisali o niej książki. 

Ralph Greenson, jej psychoanalityk, lekarz i przyjaciel w jednym również jej nie napisał. W ciągu 3 latach ich intensywnej terapii zdążył pokochać swoją pacjentkę jak własną córkę. Ona odwdzięczyła mu się tym samym; widziała w nim ojca, którego nigdy nie miała. Jego rodzina stała się jej rodziną. Marilyn miała Greensona na wyłączność - psychoanalityk poświęcił się tylko jej. Zażyłość stosunków tych dwojga będzie później szeroko krytykowana. Choć Ralph Greenson nie napisał książki o Marilyn to często przytaczał jej przypadek podczas wykładów czy w artykułach naukowych. Nigdy jednak nie wspomniał jej z nazwiska. W jednej ze swoich prac naukowych na temat błędów w terapii z pacjentami opisał dokładnie "to wszystko, co robił z Marilyn przez 30 miesięcy terapii".

Marilyn zapytana kiedyś o powody swojego psychicznego udręczenia i życiowej niestabilizacji odpowiedziała przewrotnie, że gdyby wiedziała co jej jest nie wydawałaby fortuny na lekarzy. Marilyn często mówiła także o sobie, że jest jak Dr. Jekyll i Mr. Hyde w jednej osobie co dobrze określa tą targaną sprzecznościami kobietę. Z kolei Truman Capote, który zauważył, że Marilyn potrafi godzinami wpatrywać się w swoje odbicie w lustrze zapytał ją dlaczego to robi. W odpowiedzi usłyszał, że patrzy na  n i ą. Sytuacja była tym bardziej skomplikowana, że nad Marilyn wisiało widmo chorób psychicznych, które od zawsze nękały jej najbliższych krewnych. Jej matka, Gladys była stałą pacjentką zakładów dla psychicznie chorych. Marilyn miała tego świadomość dlatego ratowała się jak mogła. Padały różne diagnozy - depresja, osobowość borderline, schizofrenia. Aktorka szukała i znajdowała chwilowe ukojenie w psychoanalizie, farmakologii i mężczyznach. Jako osoba podatna na uzależnienia szybko zatracała się w tym. 

Tytułowe ostatnie seanse odnoszą się do kilku taśm magnetofonowych, które aktorka miała nagrać dla swojego psychoanalityka w ostatnich miesiącach swojego życia. Marilyn podobno wpadła na pomysł by właśnie w takiej formie przekazywać swoje przemyślenia Greensonowi. Po śmierci aktorki lekarz przekazał je jednemu ze śledczych, który następnie pieczołowicie je spisał. Później owe taśmy zniknęły, ale notatki zostały. W 2005 roku John Miner decyduje się za hojnym wynagrodzeniem przekazać swoje zapiski "Los Angeles Times". Warto podejść jednak do tego z dystansem, bo żaden z poważnych biografów Monroe nie wspomina o istnieniu takich nagrań.

Na szczęście Schneider nie opiera się tylko i wyłącznie na zapisach Minera - wnika on znacznie głębiej. Skrupulatnie odnotowuje ulotne nastroje aktorki, jej osamotnienie, brak zrozumienia oraz problemy w branży filmowej. W rezultacie tworzy portret psychologiczny "kobiety całkowicie zaburzonej" jak niekiedy lekarze mówili między sobą o Marilyn. Czasami autor zapędza się wkraczając na tory niesprawdzonych informacji. Nieścisłości dotyczą głównie wątku z braćmi Kennedy. Można mu to jednak wybaczyć, bo generalnie stara się być wierny faktom. Książki Schneidera nie należy traktować jako biografii - to raczej urywki i epizody z życia gwiazdy dobrane pod odpowiednim kątem podkreślającym odpowiedni nastrój (książki jak i samej bohaterki). Jak w filmie noir - główna bohaterka Marilyn Monroe przytłoczona przez rzeczywistość i sławę, które powoli aczkolwiek konsekwentnie wymykają się z jej rąk. 

Autor - z zawodu psychoanalityk, z zamiłowania pisarz - ukazuje także Hollywood połowy XX wieku owładnięte fenomenem psychoanalizy. Przez gabinety lekarzy przewijały się wówczas całe tabuny ludzi kina - niedoszłe, upadłe gwiazdy oraz te święcące pełnym blaskiem. Jedni kierowani potrzebą, drudzy modą, jeszcze inni ciekawością. Psychoanalitycy mieli tak dobrą pozycję w Fabryce Snów, że proponowano im nawet pisanie scenariusze. Chętnie doradzali także swoim pacjentom w doborze ról. Jakby tego było mało to kręcono nawet filmy o psychoanalitykach i ich problematycznych pacjentach. 

Książka Schneidera tak jak relacje Greensona i Monroe jest wciągająca, uzależniająca i trudna do odłożenia. Jednak tak samo jak lekarz i jego pacjentka potrzebowali chwili oddechu od siebie trzeba czasami od tej lektury odpocząć ponieważ wprowadza toksyczną, duszną i przytłaczającą atmosferę. W oddali majaczy już upadek jednej z największych gwiazd kina, którego nikt nie zdoła powstrzymać. Michel Schneider podejmuje jednak próbę zrozumienia tego co się wydarzyło i robi to w sposób bardzo przekonujący.

____________________________________________________________
"Marilyn, ostatnie seanse", Michel Schneider, wyd. Znak, 380 stron, 2008 r.
oryg. "Marilin derniersw seances" 

Moja ocena: 8/10
***
Obrazowo rzecz ujmując Michel Schneider przedstawia taką Marilyn Monroe: 

fot. Andre de Dienes, 1946

fot. Richard Avedon, 1957

fot. Albert Eisenstaedt, 1953

fot. Milton Greene

Lee Strasberg i Marilyn
fot. Arnold Newman, 1962


fot. Bert Stern, 1962

5 komentarzy:

  1. Książka rzeczywiście wciągająca. Teraz zabieram się za Fragmenty - wiersze, zapiski intymne, listy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pomijając Fragmenty, to najlepsza książka o Marilyn jaką czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnie seanse są rewelacyjne. Czytałam z zapartym tchem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo chciałabym przeczytać tę książkę. Marylin jest bardzo oryginalną postacią, o której warto jest wiedzieć coś więcej. Poważnie rozważę zakup tej powieści.

    OdpowiedzUsuń
  5. Gdyby Marilyn nie była tak skomplikowana dawno przestałaby już fascynowac..."Ostatni seans" z pewnością będzie wartościową lekturą. Tytuł odnotowany i warto przeczytac, zwłaszcza z okazji okrągłej rocznicy...

    OdpowiedzUsuń

Wszystkie uwagi, spostrzeżenia, sugestie czy rekomendacje są mile widziane. Wszystkie zawsze czytam, choć nie zawsze odpisuje. Jeśli komuś faktycznie zależy na kontakcie ze mną to najlepszym sposobem będzie droga mailowa.

podobne

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...