niedziela, 27 kwietnia 2014

"Godziny" 2002

 "Godziny", dramat, 2002,
na podstawie powieści M. Cunninghama
 reż. Stephen Daldry
oryg. "The hours"


Początkowo "Godziny" miałam wciągnąć pod post o filmach biograficznych poświęconych pisarzom. Stwierdziłam jednak, że ten film zasługuje na większe przywileje, osobną uwagę i tym samym na post "na wyłączność". Chociaż tak mogę go wyróżnić. Poza tym określanie "Godzin" mianem filmu biograficznego byłoby nadużyciem. Wprawdzie jedna z trzech głównych bohaterek to Virginia Woolf lecz pozostałe postaci kobiece są fikcyjne. A one wszystkie w równej mierze tworzą ten wspaniały spektakl. Ta doskonale przemyślana fikcja wnosi powiew świeżego powietrza do filmu, który nie jest już dłużej ograniczany sztywnymi ramami kina biograficznego.

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Filmy biograficzne o pisarzach (ciąg dalszy)

Swego czasu napisałam post o kilku filmach biograficznych poświęconych  pisarzom. Dziś mogę wzbogacić tę listę o kolejne tytuły, które miałam okazję obejrzeć ostatnio. 



"Anioł przy moim stole" 1990
oryg. "An angel at my table"
na podstawie autobiograficznych powieści Janet Frame, 
reż. Jane Campion

O Janet Frame, nowozelandzkiej pisarce.


poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Skazani na plagiat?

Właściwie miałam już gotowy tekst do opublikowania, ale po ostatnich numerach odechciało mi się cokolwiek nowego dodawać. Zaczynam myśleć, że moje teksty bardziej służą plagiatorom niż czytelnikom. Dlatego na dzień dzisiejszy całkowicie zmieniłam koncepcję i wysmażyłam takie oto "zażalenie"... Przynajmniej istnieje duża szansa, że nikt nie zechce tego skopiować. A może ktoś zechce przeczytać.

piątek, 4 kwietnia 2014

O "Titanicu" inaczej



Od jakiś 15 lat nie myślałam zbyt wiele o "Titanicu" Jamesa Camerona. Kolejne powtórki w telewizji omijam szerokim łukiem. Wtedy coraz częściej zastanawiam się co ja w tym filmie takiego widziałam, że przez kilka miesięcy od seansu dostałam na jego punkcie lekkiej fiksacji. Moim jedynym usprawiedliwieniem był wiek i głupota. Teraz bywam trochę zniesmaczona swoim zachowaniem. Ale wówczas nie byłam jedyna. Nigdy przedtem ani potem nie widziałam tylu ludzi w kinie na jakimkolwiek filmie. Prawdziwe kino, takie starej daty było wypełnione po brzegi; mieściło prawie 600 osób. Na kilka godzin przed seansem należało się zatroszczyć o bilet, a na pół godziny przed rozpoczęciem trzeba było zadbać o jakieś dobre miejsce. "Titanic" naprawdę porwał ludzi, nie tylko do kina. Wcale nie zdziwię jeśli będzie jednym z najbardziej dochodowych filmów wszech czasów.