W powieści Arundhati Roy suma rzeczy małych doprowadza do tragedii, która następnie kładzie się cieniem na życie szanowanej hinduskiej rodziny. Estha i Rahel - wówczas jeszcze dzieci, tak bliscy sobie jak tylko potrafią być bliźnięta - mieli w tym swój udział. Wszystko zaczyna się do przyjazdu z Londynu ich kuzynki, Sophie Mol, która jednak do domu żywa już nie wróci. Estha i Rahel po latach rozłąki spotykają się by uporać się ze spustoszeniem jakie w ich życiu poczyniła tragedia z dzieciństwa. Splot nieszczęśliwych okoliczności w połączeniu z (niezawodną w takich wypadkach) ludzką ingerencją pozbawił ich kuzynki, matki, dzieciństwa oraz siebie.
Osadzona w realiach indyjskich powieść może się wydawać nieco odległa i egzotyczna, ale jest bliższa niż myślimy. Już główni bohaterowie - co nieco zaskakujące - są chrześcijanami wywodzącymi się z wyższej warstwy. Jednak "Bóg rzeczy małych" odnosi się przede wszystkim do uniwersalnych wartości. W zasadzie wszystko sprowadza się tu do jednego: "Wszyscy łamali normy. Wszyscy chodzi po zakazanych terenach. Wszyscy majstrowali przy prawach, które mówią, kogo i jak należy kochać. I jak bardzo". Powieść stanowi niejako rozszerzenie tej myśli.
Na zabiegi stylistyczne autorki można patrzeć na przemian z irytacją i z podziwem. Niektóre sceny w książce przedstawione są z niezwykłą pomysłowością i odwagą, inne z kolei nużą zbyt długimi opisami. Tak jakby Roy zatraciła się we swoim własnym świecie, którego tempo i zasady są całkowicie niezależne od nas. Pytanie czy potrafisz się zatracić razem z nią. Zaburzona chronologia, niejasne odwołania, wtrącenia z języka malajalam wprowadzają zamęt w odbiorze powieści. Przez większą część tekstu autorka robi aluzje do wydarzeń, o których czytelnik nie może mieć jeszcze pojęcia, co najwyżej może się jedynie ich domyślać. To wystawia na próbę naszą cierpliwość, ale wzbudza też ciekawość.
Gdzieś między patosem a komizmem, przeszłością a teraźniejszością, światem dorosłych a światem dzieci unosi się "Bóg rzeczy małych". W tym warunkach Roy otwiera drzwi do dziecięcego świata, jednego z najpiękniejszych jakie można spotkać w literaturze. Estha i Rahel jako dzieci są wyjątkowi - ich beztroska, energia, niewinność ukazane są w nietuzinkowy sposób. Wyprawa rodziny na lotnisko (i z powrotem) należą do najlepszych tego przykładów. A tam Rahel martwiąca się, że mama "kocha ją trochę mniej" albo jej miłość do Sophie uzasadniona jedynie faktem, że kuzynkami. Aż szkoda, że to tak szybko się kończy. Później już nic z tego nie pozostaje; dorośli wkraczają w ten świat zakłócając jego niewinność i spokój.
Trudno uwierzyć, że "Bóg rzeczy małych" to jedyna powieść w dorobku Arundhati Roy. Pierwsza i ostatnia. Godna Bookera. To dobrze pokazuje jak wysokie wymagania stawia sobie sama autorka. Na pewno nie uznaje poślednich rozwiązań i nie zadowala się byle czym. Jeśli powróci kiedyś do fikcji literackiej to na pewno w wielkim stylu. Po "Bogu rzeczy małych" tylko pozornie zamilkła, bo teraz zajmuje się przede wszystkim działalnością społeczną. Nie umniejszając jej dokonań na tym polu, gdyby tylko wiedziała jak świat literacki za nią tęskni!
_____________________________________________________
"Bóg rzeczy małych", Arundhati Roy, wyd. Zysk i s-ka, 320 stron, 1997 r.
oryg. "The God of small things"
Moja ocena: 7/10
_____________________________________________________
"Bóg rzeczy małych", Arundhati Roy, wyd. Zysk i s-ka, 320 stron, 1997 r.
oryg. "The God of small things"
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wszystkie uwagi, spostrzeżenia, sugestie czy rekomendacje są mile widziane. Wszystkie zawsze czytam, choć nie zawsze odpisuje. Jeśli komuś faktycznie zależy na kontakcie ze mną to najlepszym sposobem będzie droga mailowa.