"Proszę nie pukać", dramat, 1952 r.
reż. Roy Baker
na podstawie powieści Charlotte Armstrong "Mischief"
oryg. "Don't bother to knock"
reż. Roy Baker
na podstawie powieści Charlotte Armstrong "Mischief"
oryg. "Don't bother to knock"
"Proszę nie pukać" to antidotum na przesyt przesłodzonym wizerunkiem Marilyn Monroe związanym z jej komediowymi występami. Zanim aktorka dała się na dobre wmanewrować w cały szereg komedii miała już na swoim koncie kilka ciekawych produkcji. W jej wczesnej filmografii pojawiają się takie tytuły jak "Asfaltowa dżungla", "Na krawędzi" czy "Niagara". W 1952 roku Roy Baker nakręcił kameralny thriller "Proszę nie pukać", a w głównej roli obsadził właśnie wschodzącą gwiazdę Hollywood, Marilyn Monroe.
Film rozpoczynają luźne scenki z życia eleganckiego hotelu w Nowym Jorku. Starsze małżeństwo gderające recepcjoniście jak to hotel schodzi na psy. Piosenkarka i barman rozmawiający o jej nieudanym związku - w międzyczasie ona zabawi jeszcze gości (i nas) swoim pięknym śpiewem. Mężczyzna, który będzie próbował ją odzyskać. Młoda kobieta wynajęta do opieki nad dzieckiem. Jeszcze tego samego wieczoru ich drogi zbiegną się ze sobą na skutek nieprzewidzianych okoliczności.
Akcja zawiązuje się gdy mężczyzna (Richard Widmark) dostrzega kobietę (M. Monroe) w oknie przeciwległego skrzydła hotelu. Nie tracąc czasu dzwoni do niej i wprasza się do jej apartamentu. On nie wie o tym, że ona jest tu w charakterze opiekunki do dziecka, a ona, Nell, że Jed szuka pocieszenia po tym jak dostał kosza od innej. Nell już zdążyła się rozgościć w pokoju swoich nieobecnych pracodawców; wygląda olśniewająco w stroju i biżuterii swojej gospodyni. Udaje zamożną damę, a tym trudniej pozbyć się przybranej roli gdy ma się przed sobą przystojnego mężczyznę. W wyniku tej z pozoru niewinnej intrygi o mały włos nie dojdzie do tragedii.
Około 75 minut wystarczyło reżyserowi by wszystkie wydarzenia, wątki ułożyły się w jeden spójny obraz. Jednak to zwarte tempo akcji osłabia wymowę filmu - reżyser mógł dłużej potrzymać widza w niepewności, zamiast od razu wykładać wszystkie karty na stół. Zbyt prędko domyślamy się w czym tkwi problem Nell. Przekucie w dłuższy motyw i zasianie wątpliwości co do jej prawdziwej natury i zamiarów przyniosłoby lepszy efekt. Opcji znalazłoby się wiele: femme fatale, nieobliczalna, niebezpieczna albo szalona bohaterka itp.
Panna Monroe pokazała klasę, "Proszę nie pukać" to film Marilyn Monroe - myślę, że w ówczesnych kronikach filmowych przeważał taki właśnie ton. Scenariusz dał jej szansę się wykazać, a ona wykorzystała potencjał drzemiący w roli. Postać Nell nie jest jednostajna, ale bardzo urozmaicona pod względem psychologicznym - jej temperament zmienia się w ciągu chwili. Słowa wypowiadane przez Jeda również to potwierdzają - przypomina jedwab albo papier ścierny w zależności od zaistniałej sytuacji. Oto Marilyn w tym filmie: uwodzicielska, groźna, ale również wystraszona, zagubiona i zdezorientowana przebiegiem zdarzeń.
Podczas gdy Marilyn pokazała, że potrafi grać, inna aktorka, Anne Bancroft pokazała, że potrafi śpiewać. Lynn, grana przez Bancroft mimochodem tworzy całkiem przyjemny podkład muzyczny do filmu. Tak więc w towarzystwie takich kobiet Richard Widmark nie może narzekać na nudę. Tym sposobem powstał obraz na przyzwoitym poziomie, lecz do pełnokrwistego thrillera wciąż brakuje mu jeszcze sporej dawki dramatyzmu i napiętej atmosfery rodem z filmów grozy.
Moja ocena: 7/10
(Za polecenie dziękuję Annette Cinnamon)
Film rozpoczynają luźne scenki z życia eleganckiego hotelu w Nowym Jorku. Starsze małżeństwo gderające recepcjoniście jak to hotel schodzi na psy. Piosenkarka i barman rozmawiający o jej nieudanym związku - w międzyczasie ona zabawi jeszcze gości (i nas) swoim pięknym śpiewem. Mężczyzna, który będzie próbował ją odzyskać. Młoda kobieta wynajęta do opieki nad dzieckiem. Jeszcze tego samego wieczoru ich drogi zbiegną się ze sobą na skutek nieprzewidzianych okoliczności.
Akcja zawiązuje się gdy mężczyzna (Richard Widmark) dostrzega kobietę (M. Monroe) w oknie przeciwległego skrzydła hotelu. Nie tracąc czasu dzwoni do niej i wprasza się do jej apartamentu. On nie wie o tym, że ona jest tu w charakterze opiekunki do dziecka, a ona, Nell, że Jed szuka pocieszenia po tym jak dostał kosza od innej. Nell już zdążyła się rozgościć w pokoju swoich nieobecnych pracodawców; wygląda olśniewająco w stroju i biżuterii swojej gospodyni. Udaje zamożną damę, a tym trudniej pozbyć się przybranej roli gdy ma się przed sobą przystojnego mężczyznę. W wyniku tej z pozoru niewinnej intrygi o mały włos nie dojdzie do tragedii.
Około 75 minut wystarczyło reżyserowi by wszystkie wydarzenia, wątki ułożyły się w jeden spójny obraz. Jednak to zwarte tempo akcji osłabia wymowę filmu - reżyser mógł dłużej potrzymać widza w niepewności, zamiast od razu wykładać wszystkie karty na stół. Zbyt prędko domyślamy się w czym tkwi problem Nell. Przekucie w dłuższy motyw i zasianie wątpliwości co do jej prawdziwej natury i zamiarów przyniosłoby lepszy efekt. Opcji znalazłoby się wiele: femme fatale, nieobliczalna, niebezpieczna albo szalona bohaterka itp.
Panna Monroe pokazała klasę, "Proszę nie pukać" to film Marilyn Monroe - myślę, że w ówczesnych kronikach filmowych przeważał taki właśnie ton. Scenariusz dał jej szansę się wykazać, a ona wykorzystała potencjał drzemiący w roli. Postać Nell nie jest jednostajna, ale bardzo urozmaicona pod względem psychologicznym - jej temperament zmienia się w ciągu chwili. Słowa wypowiadane przez Jeda również to potwierdzają - przypomina jedwab albo papier ścierny w zależności od zaistniałej sytuacji. Oto Marilyn w tym filmie: uwodzicielska, groźna, ale również wystraszona, zagubiona i zdezorientowana przebiegiem zdarzeń.
Podczas gdy Marilyn pokazała, że potrafi grać, inna aktorka, Anne Bancroft pokazała, że potrafi śpiewać. Lynn, grana przez Bancroft mimochodem tworzy całkiem przyjemny podkład muzyczny do filmu. Tak więc w towarzystwie takich kobiet Richard Widmark nie może narzekać na nudę. Tym sposobem powstał obraz na przyzwoitym poziomie, lecz do pełnokrwistego thrillera wciąż brakuje mu jeszcze sporej dawki dramatyzmu i napiętej atmosfery rodem z filmów grozy.
Moja ocena: 7/10
(Za polecenie dziękuję Annette Cinnamon)
Richard Widmark & Marilyn Monroe
(z materiałów reklamowych do filmu) |
Ależ smakowite kadry z filmu wybrałaś:)
OdpowiedzUsuńKiedyś szukałem tego filmu, ale niestety bez powodzenia, to jeden z niewielu filmów z udziałem Marilyn, którego jeszcze nie obejrzałem. Czas trwania, zaledwie 75 minut, sugeruje raczej kino klasy B, ale to jeszcze bardziej mnie zachęca do obejrzenia - lubię filmy krótkie i oszczędne ;)
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię, gdy zbyt szybko wykłada się karty na stół, wolę niepewność, bo czasem tylko ona jest w stanie podtrzymać zainteresowanie widza do końca seansu.
Ja oglądałam w angielskiej wersji językowej, znalazłam wprawdzie kilka polskich stron z filmem jak ekino itp, ale akurat ja nie mam do nich dostępu. Poszukaj myślę, że spokojnie znajdziesz, bo film wart obejrzenia; ma wiele smaczków :)
UsuńPrzyznaję, fabuła "Prosimy nie pukać" nie jest może tak ambitna, jak "Skłóceni z życiem", ale Marilyn podobała mi się bardziej w powyższym filmie, dlatego musiałam Ci go polecić ;)
OdpowiedzUsuńMam pytanie: oglądałaś może "We're Not Married"? (Ugh, nie znoszę polskiej wersji tego tytułu). Bardzo chciałabym zobaczyć ten film, ale nigdzie nie mogę go zdobyć :(
faktycznie polski tytuł jest lekko przydługawy heh, a filmu nie widziałam i pewnie nie zobaczę, bo komedie to nie moja działka :) ale może znajdziesz na zagranicznych stronach gdzie można obejrzeć filmy online.
UsuńAleż mam zaległości w klasyce. Dobrze, że oglądasz i piszesz o starych filmach, to może w końcu i ja się za nie wezmę:)
OdpowiedzUsuńOj, zachęciłaś mnie bo po "Słomianym wdowcu" naprawdę chcę obejrzeć Marylin w jakiejś innej roli!
OdpowiedzUsuńnie znam tego filmu , ale zachęciłaś mnie i na pewno obejrzę :)
OdpowiedzUsuń