Gdy około 10 lat temu sięgałam po "Szklany Klosz" Sylvii Plath zupełnie nie wiedziałam czego się spodziewać. Ani tytuł ani nazwisko autorki nic mi wtedy nie mówiło. Ale od tamtej chwili miało to się zmienić. Dlatego gdy teraz sięgałam po "Dzienniki" dokładnie wiedziałam co mnie czeka. Wiedziałam już po jakich przejściach była Plath oraz jak ciemną stronę ludzkiej psychiki potrafi wyeksponować.
Zasadność publikacji jakichkolwiek prywatnych dzienników zawsze wzbudzała pewne wątpliwości, a czasem nawet i kontrowersje. Jednak w przypadku dzienników Sylvii Plath sprawa przedstawia się następująco: z zapisków pisarki przemawia do nas jej niezwykły talent; Plath opisuje swoje życie w niebanalny sposób. Choć Sylvia pisała tylko dla siebie, robiła to w imponującym, ciekawym i barwnym stylu. Skłonność do dramatyzmu i przesady to nieodłączny element jej postrzegania własnej osoby jak i otoczenia. Poza tym jak wiadomo Sylvia pozostawiła po sobie skromną spuściznę literacką, więc wszystko co wyszło spod jej pióra warte jest uwagi i poznania.
Z dzienników wyłania się postać Sylvii Plath o wielu twarzach. Sylvia w euforii, pełna życia, radosna, zdeterminowana. Sylvia w depresji, zniechęcona i załamana. I ten przejmujący wewnętrzny głos rozsądku, który każe jej się pozbierać i wziąć w garść: „Nie jesteś martwa, chociaż byłaś. Dziewczyna, która umarła i została wskrzeszona”. Czasami trudno uwierzyć, że to jedna i tak sama osoba. Jednak nieodłącznymi cechami Sylvii pozostają niezwykła wrażliwość i determinacja by rozwijać się zarówno jako człowiek i jako pisarka. Plath to jedna z tych osób, które od początku dokładnie wiedziały co chcą w życiu robić: „To smutne cytować innych poetów. Ja chcę aby to m n i e ktoś cytował”. Jednak Sylvia nie popełnia błędu wielu niedoszłych pisarzy - nie kończy na chęciach – ona działa, pisze, pracuje nad swoim warsztatem i stylem. Plath ma wręcz obsesje na tym punkcie - cały czas stawia sobie nowe terminy, wyzwania i cele. „Codziennie pisać. Nie ważne jak źle. Coś wyjdzie z tego. W jakim błędzie byłam myśląc, że to przyjdzie szybko: bez pracy i potu”.
Zawsze fascynowali mnie ludzie, którzy robili wszystko by trzymać się życia, by przeżyć oraz ci, którzy robili wszystko, żeby je stracić. Dwa przeciwstawne bieguny i ocean różnic pomiędzy nimi. Sylvia należała do tej drugiej grupy, różnymi drogami i z różnych powodów dążyła do samounicestwienia. Czy w jej pamiętnikach znajdziemy odpowiedź dlaczego? Jestem skłonna przypuszczać, że sama Plath tego nie wiedziała – cóż niektórzy (a w szczególności ludzie sztuki czy literatury) po prostu tak mają… Jak przyznaje sama Plath: „najgorsze jest właśnie to, że tak wiele milionów ludzi chciałoby się znaleźć na moim miejscu (…)”. W dodatku same zapiski zostały okrojone i zredagowane pod wyraźne dyktando Teda Hughesa, który również przyznał, że zniszczył ostatni dziennik z okresu poprzedzającego jej tragiczną śmierć.
Trudno ocenić czy Sylvia Plath jest bardziej znana ze swojego dorobku pisarskiego czy ze swojej tragicznej i przedwczesnej śmierci. Można oczywiście stwierdzić dużą zależność pomiędzy jej prozą a depresją z która się zmagała. Niemniej jednak w przypadku takich jednostek jak Plath zawsze pojawia się retoryczne, ale oczywiste pytanie: jak mógł rozwinąć się jej talent, co jeszcze mogła napisać i co osiągnąć? Szkoda, że tego się już nie dowiemy. Możemy za to poznać lepiej Sylvie i próbować ją zrozumieć – z jej książek, które są jak puzzle składające się na całościowy obraz pisarki. „Dzienniki” w znaczny sposób przyczyniają się do przybliżenia nam jej nietuzinkowej postaci.
*Wszystkie cytaty pochodzą z "Dzienników"; tyle tylko, że w moim tłumaczeniu. Recenzja dotyczy wydania książki z 1982 roku, edytowanego przez Teda Hughesa.
Zasadność publikacji jakichkolwiek prywatnych dzienników zawsze wzbudzała pewne wątpliwości, a czasem nawet i kontrowersje. Jednak w przypadku dzienników Sylvii Plath sprawa przedstawia się następująco: z zapisków pisarki przemawia do nas jej niezwykły talent; Plath opisuje swoje życie w niebanalny sposób. Choć Sylvia pisała tylko dla siebie, robiła to w imponującym, ciekawym i barwnym stylu. Skłonność do dramatyzmu i przesady to nieodłączny element jej postrzegania własnej osoby jak i otoczenia. Poza tym jak wiadomo Sylvia pozostawiła po sobie skromną spuściznę literacką, więc wszystko co wyszło spod jej pióra warte jest uwagi i poznania.
Z dzienników wyłania się postać Sylvii Plath o wielu twarzach. Sylvia w euforii, pełna życia, radosna, zdeterminowana. Sylvia w depresji, zniechęcona i załamana. I ten przejmujący wewnętrzny głos rozsądku, który każe jej się pozbierać i wziąć w garść: „Nie jesteś martwa, chociaż byłaś. Dziewczyna, która umarła i została wskrzeszona”. Czasami trudno uwierzyć, że to jedna i tak sama osoba. Jednak nieodłącznymi cechami Sylvii pozostają niezwykła wrażliwość i determinacja by rozwijać się zarówno jako człowiek i jako pisarka. Plath to jedna z tych osób, które od początku dokładnie wiedziały co chcą w życiu robić: „To smutne cytować innych poetów. Ja chcę aby to m n i e ktoś cytował”. Jednak Sylvia nie popełnia błędu wielu niedoszłych pisarzy - nie kończy na chęciach – ona działa, pisze, pracuje nad swoim warsztatem i stylem. Plath ma wręcz obsesje na tym punkcie - cały czas stawia sobie nowe terminy, wyzwania i cele. „Codziennie pisać. Nie ważne jak źle. Coś wyjdzie z tego. W jakim błędzie byłam myśląc, że to przyjdzie szybko: bez pracy i potu”.
Zawsze fascynowali mnie ludzie, którzy robili wszystko by trzymać się życia, by przeżyć oraz ci, którzy robili wszystko, żeby je stracić. Dwa przeciwstawne bieguny i ocean różnic pomiędzy nimi. Sylvia należała do tej drugiej grupy, różnymi drogami i z różnych powodów dążyła do samounicestwienia. Czy w jej pamiętnikach znajdziemy odpowiedź dlaczego? Jestem skłonna przypuszczać, że sama Plath tego nie wiedziała – cóż niektórzy (a w szczególności ludzie sztuki czy literatury) po prostu tak mają… Jak przyznaje sama Plath: „najgorsze jest właśnie to, że tak wiele milionów ludzi chciałoby się znaleźć na moim miejscu (…)”. W dodatku same zapiski zostały okrojone i zredagowane pod wyraźne dyktando Teda Hughesa, który również przyznał, że zniszczył ostatni dziennik z okresu poprzedzającego jej tragiczną śmierć.
Trudno ocenić czy Sylvia Plath jest bardziej znana ze swojego dorobku pisarskiego czy ze swojej tragicznej i przedwczesnej śmierci. Można oczywiście stwierdzić dużą zależność pomiędzy jej prozą a depresją z która się zmagała. Niemniej jednak w przypadku takich jednostek jak Plath zawsze pojawia się retoryczne, ale oczywiste pytanie: jak mógł rozwinąć się jej talent, co jeszcze mogła napisać i co osiągnąć? Szkoda, że tego się już nie dowiemy. Możemy za to poznać lepiej Sylvie i próbować ją zrozumieć – z jej książek, które są jak puzzle składające się na całościowy obraz pisarki. „Dzienniki” w znaczny sposób przyczyniają się do przybliżenia nam jej nietuzinkowej postaci.
*Wszystkie cytaty pochodzą z "Dzienników"; tyle tylko, że w moim tłumaczeniu. Recenzja dotyczy wydania książki z 1982 roku, edytowanego przez Teda Hughesa.
Informacje do polskiego wydania:
"Dzienniki 1950 - 1962", 670 stron, wyd. Prószyński i s-ka, 2004 r.
oryg. "The journals of Sylvia Plath"
Jeden z przejmujących wpisów Sylvii ... |
Szklany klosz był cudny! Pamiętniki stoją u mnie na półce i muszę przyznać, że po Twojej zachęcającej recenzji szybciej do nich sięgnę niż myślałam.
OdpowiedzUsuńKurczę, ta książka to moje wielkie marzenie! Od kilku lat wciąż poza zasięgiem... :(
OdpowiedzUsuńMogę dodać Twojego bloga do listy linków? Chciałabym obserwować, ale boję się, że zapomnę.
Tettisheri - prawdziwa z Ciebie szczesciara skoro masz ta ksiazke na wlasnosc. Ceny na allegro sa zawrotne. Ja swoj egzemplarz mam z biblioteki; pewnie dlatego dostepny bo po angielsku.
OdpowiedzUsuńOliwia - moze jakies wydawnictwo skusi sie na ponowne wydanie ? Kto wie ? Jestem ciekawa ile Dzienniki kosztowaly w 2004, kiedy je wydano. Pewnie, ze mozesz obserwowac!
Pozdrawiam.
Sylvia była dwubiegunowcem, a choroba stała się dla niej tak samo zbawieniem jak i przeklęciem. Niektórzy mówią, że to własnie dzięki niej tworzyła takie poruszające dzieła. A mnie się wydaje, że to była kobieta z wizją, jedna z pierwszych nomen omen feministek i czasy zwyczajnie były dla niej niewłaściwe. No i ten Ted... ach Ci mężczyźni.
OdpowiedzUsuńShe - nie da się ukryć, ze depresja Plath miała istotny wpływ na jej twórczość. Być może dzięki niej pisała tak jak pisała. Ale faktem jest tez to, że depresja podcinała jej skrzydła, by ostatecznie zebrać swojej krwawe żniwo. Niestety - nic nie jest czarno-białe.
OdpowiedzUsuńOch, zazdroszczę Ci! Bardzo chciałabym przeczytać dzienniki Sylvii!
OdpowiedzUsuń'Szklany klosz' to była i jest jedyna, jak do tej pory, książka której nie odłożyłam ani na chwilę podczas lektury. Rozłożyła mnie na łopatki.
OdpowiedzUsuń'Dzienniki' mam i kilka razy się do niech przybierałam, nigdy jeszcze nie udało mi się ich doczytać do końca.
Swego czasu chciałam o Sylvii pisać pracę licencjacką ale nie podołałam. Chyba miała na mnie zgubny wpływ (...). Doczytałam się jednak wtedy paru rzeczy o niej, i między innymi dlatego jeszcze 'Dzienników' nie przeczyt
ałam. Wiem, że są 'uładzoną' wersją bo w końcu pieczę nad nimi (i nie tylko nad nimi) miał Ted. A Ted nie pokazał światu tego, co w jakimś sensie niewygodne.
Wiem, wiem, może chciał chronić nie tylko siebie ale również dzieci, rodzinę (matkę Sylvii) itd. bo - jak wiadomo - Sylvia miała swoje 'schizy' ale myślę, że są wśród nas, czytelników, takie osoby, które właśnie TO, co Ted ukrył, chciałyby przeczytać.
Jestem ciekawa, czy czytałaś/czytasz jej wiersze. I czy wolisz je czy jej prozę.
Ściskam!
Kuszą już mnie te "Dzienniki" od dłuższego czasu. Jak na razie kończę takowe Gombrowicza i chyba z tego co wyczytałam z twojej recenzji zasadniczo różnią się od zapisków Plath. Zresztą Gombrowicz wiedział, że jego zapiski będą wydane i pisał je z myślą o odbiorcach. A Sylwię koniecznie przeczytać:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Czytałem tylko "Szklany klosz", było to chyba ćwierć wieku temu, mam wielką ochotę na "Dzienniki", trochę się o Sylvi dowiedziałem od tamtej pory. Pozdrawiam i zazdroszczę lektury:)
OdpowiedzUsuńMnie tak zachwyciły Dzienniki Virginii Woolf, sięgnę pewnie i po tą autorkę, bo jeszcze nie czytałam nic z jej książek.
OdpowiedzUsuńUmieściłam link do Twojego artykułu na mojej stronie o Sylvii na FB. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJej były mąż spalił większość z Dzienników Sylvii (już po Jej śmierci), tłumacząc to dobrem dzieci...
OdpowiedzUsuń