"Lektor", dramat obyczajowy, 2008 r.
reż. Stephan Daldry
na podstawie powieści Bernharda Schlinka
oryg. "The reader"
Wierny jak lektor
Czasami gdy oglądam jakiś film mam wrażenie, że wszystko w nim tworzy spójną, idealną całość. Od warstwy fabularnej przez zdjęcia, muzykę po obsadę aktorską, wszystko doskonale do siebie pasuje. Jak elementy układanki tworzącej razem ten sam obraz. Bez żadnych zgrzytów - wszystko jest na swoim miejscu. Przy czym nie mam tu na myśli gatunków obarczonych złożonymi intrygami kryminalnymi (jak np. w "Memento"), ale po prostu dramaty czy filmy obyczajowe. Ostatnio takie uczucie miałam gdy oglądałam "Lektora".
Jednak wcale nie spieszyło mi się by go obejrzeć, wręcz porzuciłam ten zamiar jakiś czas temu. Otóż, kiedyś usłyszałam o filmie o dwa zdania za dużo i stwierdziłam, że nie jestem zainteresowana tego rodzaju kinem. Melodramaty mnie nie ruszają, tym bardziej ubarwione jakimś erotycznymi uniesieniami. Udało mi się jednak wyjść poza ramy własnych preferencji i nie tylko obejrzeć film, ale także go docenić.
Obsadzony w niemieckich, powojennych realiach film opowiada o romansie 15-letniego chłopaka z kobietą w średnim wieku, oraz co ważniejsze o konsekwencjach tej relacji. Hanna nie jest powabna, zmysłowa, wręcz przeciwnie jest surowa i chłodna. To jednak nie przeszkadza Michaelowi by zakochać się w niej po uszy. Szczególnie, że związek ten cementują erotyczne doznania i ... książki, które z uporem maniaka Hannie czyta Michael. To właśnie on jest tytułowym lektorem i pozostanie nim bez względu na okoliczności. Film rozkręca się wraz z tym nieobyczajnym związkiem. Pewnego dnia Hanna znika bez śladu i słowa pożegnania. Ponownie ich drogi krzyżują się dopiero po 8 latach w najmniej spodziewanych okolicznościach. Prawdę mówiąc dopiero w tym miejscu i czasie na dobre zaczyna się "Lektor". To także dobry moment by zamilknąć na temat jego dalszej części.
Film można rozpatrywać na wiele sposobów. Można skupiać się na jego kontrowersyjnych aspektach jak romans dojrzałej kobiety z "nieletnim" czy epatowaniu erotyką. Wciąż jednak występują w nim poważne kwestie takie jak proces rozliczania się z trudną przeszłością. Myślę, że niewielu spodziewało się takiej roli Hanny, nasze oczekiwania na szczęśliwe zakończenie zostały brutalnie rozwiane wraz z zeznaniami (anty)bohaterki. I po tym wszystkim co dalej widzi w niej Michael? I to jest właśnie piękne, że mimo różnicy wieku, szokującej przeszłości on dalej będzie przy niej trwał oraz wykona w jej stronę wyjątkowy gest (choć zajmie mu trochę czasu by do niego dojrzeć). Natomiast opromieniona jego głębokim uczuciem postać Hanny staje się łagodniejsza w swojej wymowie.
Poza tym nachodzi mnie jeszcze jedna, poboczna refleksja: jak wielką rolę w ludzkich losach odgrywa próżność. Hanna zrezygnuje z linii obrony ze względu właśnie na próżność oraz wstyd. Michael zrobi to samo i nie odezwie się słowem w jej obronie, bo nie chce by ich kontrowersyjna znajomość ujrzała światło dzienne - zwyczajnie jej się wstydzi.
Pod względem personalnym "Lektor" również prezentuje się imponująco. Reżyserem obrazu jest Stephan Daldry, którego bogata i pełna sukcesów filmografia mówi sama za siebie. W "Lektorze" współpracował on z aktorami z wysokiej półki, mam tu na myśli Kate Winslet i Ralpha Fiennesa. To niesamowite oglądać jak Kate rozwinęła się jako aktorka; czego również zwieńczeniem był Oscar w 2009 roku. A samą klasę "Lektora" potwierdza nominacja do Oscara w kategorii głównej.
Moja ocena: 9/10
Obsadzony w niemieckich, powojennych realiach film opowiada o romansie 15-letniego chłopaka z kobietą w średnim wieku, oraz co ważniejsze o konsekwencjach tej relacji. Hanna nie jest powabna, zmysłowa, wręcz przeciwnie jest surowa i chłodna. To jednak nie przeszkadza Michaelowi by zakochać się w niej po uszy. Szczególnie, że związek ten cementują erotyczne doznania i ... książki, które z uporem maniaka Hannie czyta Michael. To właśnie on jest tytułowym lektorem i pozostanie nim bez względu na okoliczności. Film rozkręca się wraz z tym nieobyczajnym związkiem. Pewnego dnia Hanna znika bez śladu i słowa pożegnania. Ponownie ich drogi krzyżują się dopiero po 8 latach w najmniej spodziewanych okolicznościach. Prawdę mówiąc dopiero w tym miejscu i czasie na dobre zaczyna się "Lektor". To także dobry moment by zamilknąć na temat jego dalszej części.
Film można rozpatrywać na wiele sposobów. Można skupiać się na jego kontrowersyjnych aspektach jak romans dojrzałej kobiety z "nieletnim" czy epatowaniu erotyką. Wciąż jednak występują w nim poważne kwestie takie jak proces rozliczania się z trudną przeszłością. Myślę, że niewielu spodziewało się takiej roli Hanny, nasze oczekiwania na szczęśliwe zakończenie zostały brutalnie rozwiane wraz z zeznaniami (anty)bohaterki. I po tym wszystkim co dalej widzi w niej Michael? I to jest właśnie piękne, że mimo różnicy wieku, szokującej przeszłości on dalej będzie przy niej trwał oraz wykona w jej stronę wyjątkowy gest (choć zajmie mu trochę czasu by do niego dojrzeć). Natomiast opromieniona jego głębokim uczuciem postać Hanny staje się łagodniejsza w swojej wymowie.
Poza tym nachodzi mnie jeszcze jedna, poboczna refleksja: jak wielką rolę w ludzkich losach odgrywa próżność. Hanna zrezygnuje z linii obrony ze względu właśnie na próżność oraz wstyd. Michael zrobi to samo i nie odezwie się słowem w jej obronie, bo nie chce by ich kontrowersyjna znajomość ujrzała światło dzienne - zwyczajnie jej się wstydzi.
Pod względem personalnym "Lektor" również prezentuje się imponująco. Reżyserem obrazu jest Stephan Daldry, którego bogata i pełna sukcesów filmografia mówi sama za siebie. W "Lektorze" współpracował on z aktorami z wysokiej półki, mam tu na myśli Kate Winslet i Ralpha Fiennesa. To niesamowite oglądać jak Kate rozwinęła się jako aktorka; czego również zwieńczeniem był Oscar w 2009 roku. A samą klasę "Lektora" potwierdza nominacja do Oscara w kategorii głównej.
Moja ocena: 9/10
Świetny film, przede mną jeszcze książka. Niestety w złej kolejności...
OdpowiedzUsuńCzasami czuje niedosyt po obejrzeniu filmu i chce przeczytać jeszcze książkę [ostatnio tak miałam z "Życiem PI", i fakt książka jest o wiele lepsza]. Jednak w przypadku "Lektora" jestem w zupełności usatysfakcjonowana filmem, bo jak piszesz jest po prostu świetny.
UsuńWidziałam "Lektora" dość dawno temu. Podobał mi się, ale dla mnie nie jest to pozycja, do której się wraca. Czytałam też książkę, chyba po seansie. Nie jest to łatwa lektura - jest pełna smutku, niezrozumienia, kłamstw i tajemnic. Warto ją przeczytać, bo daje dużo do myślenia, ale tak jak film, nie jest łatwo do niej wrócić.
OdpowiedzUsuńJeden z moich ulubionych filmów. Kate Winslet zagrała niesamowicie przekonująco i stworzyła jedną z najbardziej złożonych postaci. Zawsze chętnie wracam do tej historii.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie bardziej podobała mi się książka, choć kreacje głównych bohaterów w filmie są fenomenalne!
OdpowiedzUsuńnie czytalam nigdy ksiazki ale film bardzo mi sie podobal !
OdpowiedzUsuń