Społecznością małego
japońskiego miasteczka wstrząsa seria tajemniczych uprowadzeń. Dowodów jest niewiele
- sprawca zostawia kartę do gry w domach swoich ofiar, a te dosłownie
rozpływają się w powietrzu. Bezsilność policji w tej sprawie przerwa dopiero
pisemne zeznanie pewnego mężczyzny, który bierze całą winę na siebie. Jednak po
aresztowaniu i w trakcie procesu nie wyjawia już na ten temat ani słowa. Nie
broni się ani nie tłumaczy, nie zdradza też co stało się z porwanymi.
Konsekwentnie milczy i nawet najwyższy wymiar kary tego nie zmieni. Swoje
milczenie wkrótce ma przepłacić życiem.
Do tych wydarzeń po wielu latach powraca autor (a zarazem narrator) Jesse Ball. Poszukiwanie prawdy staje się jego prywatną obsesją. Nie zraża się napotkanymi trudnościami jak niechętna we współpracy rodzina czy problemy w dotarciu do niektórych świadków. W książce wykorzystuje głównie zapisy stenogramów, artykuły prasowe, fragmenty wywiadów. To wygląda bardzo przekonująco i autentycznie. Na początku pada nawet informacja, że "historia jest częściowo oparta na faktach", lecz książkę należy traktować wyłącznie w kategoriach fikcji. Autor zrobił wszystko by nadać całości pozory prawdy, co nawet nieźle mu to wyszło.
Do tych wydarzeń po wielu latach powraca autor (a zarazem narrator) Jesse Ball. Poszukiwanie prawdy staje się jego prywatną obsesją. Nie zraża się napotkanymi trudnościami jak niechętna we współpracy rodzina czy problemy w dotarciu do niektórych świadków. W książce wykorzystuje głównie zapisy stenogramów, artykuły prasowe, fragmenty wywiadów. To wygląda bardzo przekonująco i autentycznie. Na początku pada nawet informacja, że "historia jest częściowo oparta na faktach", lecz książkę należy traktować wyłącznie w kategoriach fikcji. Autor zrobił wszystko by nadać całości pozory prawdy, co nawet nieźle mu to wyszło.
"Kiedy zapadła cisza" to książka, która rodzi wiele
(zamierzonych) pytań i wątpliwości. Nie tylko w kwestii pierwowzoru wydarzeń w
niej zawartych (do nich nie sposób dotrzeć). Choć autor rozkłada całą historię
na czynniki pierwsze to nadal występują w niej poważne niejasności. Każdy z
rozmówców Balla ma do przedstawienia własną historię i własny przebieg
wydarzeń. Mamy więc romantyczną, praktyczną czy bardzo osobistą (rodzinną)
wersję zdarzeń, a pomiędzy nimi spore rozbieżności. To daje do myślenia. Sam
finał niestety sprowadza nas z powrotem na ziemię, bo dotychczas unosiliśmy się
w gęstej atmosferze tajemniczości oraz absurdu. Rozwiązanie zagadki okazuje się
naiwne i mało satysfakcjonujące.
Wydaje się, że w przypadku książki Balla
występuje pewien problem z przypisaniem jej do konkretnego gatunku. Niektórzy
próbują ustawić ją w jednym rzędzie z kryminałami i thrillerami. Na okładce
zasugerowano z kolei podobieństwo do "Procesu" Kafki. Nie przekonuje mnie
ani jedno ani drugie. Moje skojarzenia natomiast wędrują w kierunku
sztandarowego dzieła japońskiej kinematografii pt. "Rashomon".
Prawda, jej relatywizm czy ludzka hipokryzja to te punkty w których spotykają
się obie pozycje.
"Kiedy zapadła cisza", Jesse Ball, wyd. PWN, 240 stron, 2014 r.
oryg. "Silence once begun"
Moja ocena: 6/10
"Kiedy zapadła cisza", Jesse Ball, wyd. PWN, 240 stron, 2014 r.
oryg. "Silence once begun"
Moja ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wszystkie uwagi, spostrzeżenia, sugestie czy rekomendacje są mile widziane. Wszystkie zawsze czytam, choć nie zawsze odpisuje. Jeśli komuś faktycznie zależy na kontakcie ze mną to najlepszym sposobem będzie droga mailowa.