Mianem "Ostatniej wyprawy Scotta" określono dzienniki, które dowódca wyprawy polarnej w latach 1910-1912, Robert Falcon Scott prowadził przez cały swój pobyt na Antarktydzie*. Ich początek wyznacza wypłynięcie okrętu "Terra Nova" z portu w Nowej Zelandii w listopadzie 1910 roku. Przez blisko półtorej roku Scott z zadziwiającą dokładnością notował swoje wrażenia, opisy życia (nie)codziennego w bazie czy wreszcie przygotowania do wielkiej wyprawy na południe. Nadrzędnym celem Scotta i jego towarzyszy miało być właśnie zdobycie Bieguna. Podróż ta jednak przeobraziła się w prawdziwy dramat. "Te proste notatki i nasze martwe ciała niech opowiedzą nasze dzieje". I tak po wielu miesiącach odnaleziono zwłoki Scotta i jego dwóch towarzyszy, a przy nich również dzienniki. Ich ostatnie fragmenty odczytano zdruzgotanym pozostałym członkom wyprawy by mogli zrozumieć jak doszło do tej tragedii. A czytając je nawet dziś pozostajemy nie mniej wstrząśnięci jak oni wtedy.
Robert F. Scott nie był jednym, który prowadził wówczas dzienniki. Jednak nikt chyba nie poświęcał się temu zajęciu z taką regularnością i skrupulatnością jak on. Nie pisał wprawdzie tylko dla siebie, bo najpewniej nosił się zamiarem ich publikacji w przyszłości. Choć notatki Scotta formą nie odbiegają wiele od rzeczowych sprawozdań z poczynionych prac to pozostają fascynującym zapisem polarnej rzeczywistości. Widać w nich również ciągłe poczucie odpowiedzialności za powodzenie całego przedsięwzięcia oraz nieustanną troskę zarówno o ludzi jak i zwierzęta. W Scotcie imponuje także jego ciekawość świata i ogólna wiara pokładana w naukę. Nie było takiej dziedziny, która by Scotta nie interesowała, ale pragnął on też dzielić się tą wiedzą z innymi organizując m.in. cykle wykładów.
Dzienniki mówią równie dużo o ich autorze co o pozostałych członkach ekspedycji. Scott bowiem chętnie dzielił się spostrzeżeniami na temat swoich kolegów. Co niebywałe, na ponad 600 stronach nie znalazło się ani jedno słowo krytyki czy urazy względem innych. Wręcz przeciwnie - Scott pisał o swoich ludziach z ogromnym szacunkiem i podziwem. Każdy z nich - czy to kucharz, opiekun zwierząt czy naukowiec - spisywał się w oczach Scotta świetnie i zasługiwał na najwyższe pochwały. Na prawdziwą gwiazdę wyrasta tu Henry "Birdie" Bowers. Lista komplementów pod adresem Ptaszka wydaje się nie mieć końca. Są one jednak w pełni zasłużone, bo Bowers swoimi umiejętnościami, niespożytą energią oraz odpornością zadziwiał wszystkich łącznie z dowódcą. Był niewątpliwie cichym bohaterem tej wyprawy.
Kapitan Scott piszący swój dziennik, jeszcze w komfortowych warunkach fot. H. Ponting, 1911 |
Scott zachowuje klasę do końca. Gdy jego położenie staje się rozpaczliwe nie rości sobie pretensji do nikogo. Zdobywa się na krótką uwagę: "Wczoraj doszliśmy do składu pod Górą Hoopera. Niewielka pociecha. Wszystkiego mniej, niż być powinno. Nie sądzę, by było to czyjąś winą. Psy, które byłyby naszym ratunkiem, najwidoczniej zawiodły. Przypuszczam, że Meares miał złą drogę powrotną". Scott umierał więc pogodzony z losem; nieświadomy gromów jakie wkrótce miały spaść na jego towarzyszy, a także na niego jako dowódcę. Scott nie wiedział także, że przejdzie do historii, że on i jego współtowarzysze w tej feralnej podróży staną się niebawem legendą, że ich klęska ostatecznie przemieni się w triumf jako symbol godności, wytrwałości i walki.
"Ostatnia wyprawa Scotta" może śmiało pretendować do miana najsmutniejszej książki, jaką czytałam. Nie dość, że ten dramat rozegrał się naprawdę to jeszcze został spisany do końca przez jednego z uczestników pozwalając tym samym na pełne odtworzenie losów ekipy biegunowej. Całość robi ogromne wrażenie, a ostatnie fragmenty wyciskają już łzy z oczu. W żadnej innej książce nie spotkałam się z przejawami takiej odwagi, wytrwałości i walki o życie do resztek sił. Nie ma słów by opisać akty szlachetności i przyjaźni tych ludzi. Na koniec dodam jeszcze, że choć znałam dobrze przebieg ekspedycji Terra Nova od jej obiecującego początku aż po tragiczny koniec to jednak od dzienników wprost nie mogłam się oderwać.
___________________________________________________________________
"Ostatnia wyprawa Scotta", R. F. Scott, wyd. Sport i Turystyka, 685 stron, 1960 r.
oryg. "Scott's Last Expedition"
Moja ocena: 9/10
*Dzienniki
uzupełnione zostały niezbędnymi przypisami tak by czytelnik mógł
zorientować się w realiach ekspedycji polarnej. Wyprawa biegunowa była
skomplikowaną operacją logistyczną i organizacyjną, której przygotowania
zaczęły już na pół roku przed właściwą datą podróży na południe.
Doskonałe pojęcie o skali tego przedsięwzięcia (i wiele więcej) daje
również książka "Na krańcu świata", napisana przez naocznego świadka tych wydarzeń, Apsleya Cherry-Garrarda.
Zobacz też: "Ostatnia wyprawa Scotta" w zdjęciach
Zobacz też: "Ostatnia wyprawa Scotta" w zdjęciach
Kiedyś bardzo ciekawiła mnie tematyka polarna, ale czytałam głównie o Amundsenie.
OdpowiedzUsuńTo ciekawy wybór biorąc pod uwagę fakt, że Scott znacznie przyćmił Amundsena. Można powiedzieć, że życie może uczynić z człowieka sławę, ale dopiero śmierć legendę. Tyczy to się również Amundsena, choć chyba w mniejszym stopniu niż Scotta.
UsuńNie znam się na wyprawach związanych z Antarktydą, ale im bardziej zagłębiam się w Twój tekst, tym bardziej mnie intryguje ta książka. Aż z ciekawości sprawdziłam kim był autor :)
OdpowiedzUsuńNa polskim rynku mamy skromną reprezentacje książek poświęconych tej najsłynniejszej wyprawie polarnej tj. powyższa i "Na krańcu świata". Najpierw przeczytałam "Na krańcu świata", a później już nie mogłam nie sięgnąć po te dzienniki... Mogę Ci tylko gorąco polecić zarówno jedną jak i drugą!
UsuńBardzo fajnie jest też czytać Scotta w oryginale! Oglądać zdjęcia i przeżywać to wszystko razem z nim!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że trafiłem na bloga i polarne posty :) Nie ma na ziemi piękniejszego tematu. Można powiedzieć, że pochłaniam wszystko co tylko można, czy to artykuły, książki, filmy, zdjęcia. Przekopałem już cały internet w poszukiwaniu źródeł :) Sam też piszę krótkie nowelki dokumentarne - sceny z ekspedycji Scotta, Shackletona, Amundsena..
Odwiedziłem muzeum Frama w Oslo i jestem pod wrażeniem. Doświadczenie naprawdę wspaniałe. Polecam hobbystyczne grupy na FB - poznałem wielu polarnych pasjonatów z Anglii! Człowiek już niby wszystko wie, ale na takiej grupie wyłażą różne niesamowite ciekawostki i przede wszystkim jest się wśród swoich ;) Niczym pośród załogi na przylądku Evansa...
Czesc, czy macie moze wiedze gdzie mozna kupić ostatnią wyprawę scotta? szukam szukam i nic:(
OdpowiedzUsuńNie wiem, ale widziałam ostatnio zawrotne ceny jeśli się pojawi. Co ciekawe, kilka lat temu można było ją spokojnie kupić za ok. 10 złotych, żałuje, że wtedy się nie zaopatrzyłam.
UsuńOK znalazłem za 231PLN, masakra, ale chyba nie mam wyjscia i zakupie :P
Usuń